Reporter w Plejadzie w Bytomiu należy do dużych sklepów, zwykle panuje w nim nieporządek. Tego dnia klientów nie było dużo, a także bałagan nie straszył z półek więc skusiłam się na zakupy. Przeszłam po sklepie, pooglądałam rzeczy, były porządnie ułożone, nie było ich za dużo, także nic nie spadało z wieszaków, był również duży wybór różnych kolorów, fasonów i rozmiarów. Wzięłam parę rzeczy do przymierzalni, obok niej sprzedawczyni układała rzeczy, ale nie była zbyt zainteresowana klientami. Po przymierzeniu musiałam odnieść kilka rzeczy na miejsce, niestety nie zauważyłam żadnego drążka na rzeczy, których się nie chce. Z resztą rzeczy przeszłam na dział męski. Chciałam obejrzeć bokserki, które wisiały bardzo wysoko, rozglądałam się za pracownikiem, ale niestety nikt nie zwrócił uwagi więc lekko zirytowana weszłam na stopień i sama je zdjęłam. Po podejściu do kasy okazało się, gdzie przebywają pracownice. Stały tam cztery dziewczyny i rozmawiały. Moje podejście do kasy nie przeszkodziło im, pracownica skończyła sprawdzanie czegoś w komputerze i wtedy zajęła się obsługą, zapytała czy doliczyć torbę, podała kwotę do zapłaty a potem podziękowała za zrobione zakupy.
Sklep wyglądał bardzo dobrze, rzeczy były poukładane, panował porządek zarówno na półkach jak i wśród wieszaków. Co ważne, towaru nie było za dużo, swobodnie i bezproblemowo można było przeglądać konkretne rzeczy. Po znalezieniu interesującej mnie rzeczy udałam się do przymierzalni, nie wzbudziło to szczególnego zainteresowania obsługi. Przymierzyłam odwiesiłam na właściwe miejsce i przeszłam się jeszcze po kilku sklepach. Po kilkudziesięciu minutach wróciłam do sklepu, dalej panował porządek, podeszłam do wieszaka wzięłam rzecz, którą wcześniej przymierzałam i podeszłam do kasy. Przy kasie okazało się, że stoją tam trzy pracownice i beztrosko rozmawiają, mimo tego gdy podeszłam sprzedawczyni od razu obsłużyła mnie, zaproponowała ekologiczną torbę, a na koniec pożegnała.
W bytomskiej Plejadzie Inglot znajduje się w formie wolno stojącego stoiska na pasażu. Podeszłam do niego i zaczęłam oglądać kredki, pani, która tam pracuje zapytała, czy może w czymś pomóc, odpowiedziałam, że nie, ponieważ wiedziałam dokładnie co chce. Wybrałam produkt i podałam sprzedawczyni, pooglądałam inne rzeczy i podeszłam do kasy. Pani zaproponowała inne produkty w promocji i obsłużyła mnie. Było to poprawne, ani nie niegrzeczne, ani przesadnie miłe.
Sklep Gatta zachęca do wizyty już z daleka. Dzięki jasnym, przejrzystym witrynom widać porządek w sklepie, praktycznie cały asortyment znajduje się na ściennych półkach, jest powkładany do pudełek, na których są zdjęcia asortymentów ze środka. Część rzeczy wywieszona jest na środku, jest ich niewiele co ułatwia przejrzenie wszystkiego dokładnie. Nad rajstopami znajdują się nogi manekinów, na które założone są rajstopy, dzięki czemu można zobaczyć jak wyglądają na ciele. Po wejściu zostałam przywitana przez obsługę, podeszłam do rajstop, wzięłam do ręki próbki kolorów i pojawiła się sprzedawczyni. Zapytała czy może w czymś pomóc, poprosiłam o konkretny rozmiar i kolor rajstop, które szybki znalazła i wręczyła mi do ręki. Zaproponowała potem rajstopy w promocji i wyszukała, takie jakie opisałam. Podeszłyśmy do kasy, gdzie leżały skarpety męskie w promocji, którymi się zainteresowałam, szybko poszła poszukać odpowiedniego rozmiaru, gdy okazało się, że nie ma takich jakich szukam, zaproponowała inny model. Po czym obsłużyła mnie przy kasie, przyjęła płatności, podziękowała i zaprosiła ponownie.
H&M w Plejadzie w Bytomiu jest dużym sklepem, na jednym poziomie znajduje się kilka działów: damski, młodzieżowy, dziecięcy. Mnie interesuje jedynie damski, który znajduje się zaraz przy wejściu. Od samego przodu sklep i towar zachowany był w porządku, ubrania były poukładane, rozmieszczone logicznie, widać było starannie przygotowane prezentacje całych strojów na manekinach, co zachęca do zakupu zestawu pasujących do siebie ubrań, a nie tylko pojedynczej sztuki. Po przejściu przez strefę odzieżową, przeszłam do akcesoriów, tam również panował ład i porządek, z łatwością znalazłam akcesoria, których potrzebowałam. Skierowałam się do kasy, przy której nie było pracownika, znajdował się obok układając rzeczy w koszach. Zanim doszłam do kasy, stał już za nią i grzecznie przywitał mnie i obsłużył, po czym podziękował i zaprosił ponownie.
Kefirek nie należy do moich ulubionych sklepów, jednak ten akurat był po drodze. Po wejściu doszedł do mnie dziwny zapach, jakby nieczyszczonych długo urządzeń do klimatyzacji. Przeszłam się przez alejkę z przyprawami, gdzie panował lekki chaos. Po czym nabiał, dużo asortymentu, półki zapełnione, ale nieład niestety, nielogiczne rozmieszczenie, pomieszane smaki, marki, rodzaje. Następnie lodówki z zimnymi napojami, tu zastałam bałagan, porozrzucane butelki na półkach w lodówce, wyciągając jedna uruchamia się lawinę innych. Wokół pełno kartonów, folie po napojach w butelkach. Na zamrażalniku z lodami na wpół odklejona kartka z cenami. Mięso, nieświeże zasuszone, sery wyglądały już lepiej na szczęście. I finalizacja zakupów, miły sprzedawca, sprawna obsługa. Niestety zaraz koło niego leżały stare paragony, a za nim wielka butla na kawy typu 3 w 1, tyle, że w wspomnianej butli znajdowała się tylko jedna, smutna kawa.
Carrefour market jest największym sklepem w okolicy, dlatego właśnie tam wybrałam się dziś na zakupy. Weszłam do środka mimo latających przed wejściem jednorazowych woreczków. Przy wejściu były koszyki, w nieładzie, ale były. Trzy metry za wejściem zastała mnie drabina, stojąca pod dziurą w suficie, bez żadnego nadzoru. Ominęłam ją szczęśliwie, ale darowałam sobie zakup przypraw obok których stała. Podeszłam do półki z produktami dietetycznymi i sojowymi, wybór średni, ale optymalna ilość poszczególnych produktów na półkach. Podeszłam do lodówek, zaskoczył mnie brak podstawowych produktów, zastałam pustki na półkach, a w dziale z serami puste kartoniki i bałagan. W kolejnej alejce, w którą zajrzałam ukazał mi się stos kartonów. Przyszedł czas na zamrażarki, przy pustkach które tam panowały lodówki wyglądały na przepełnione. Brak warzyw, lodów, gotowych produktów, połowa przestrzeni pusta. Dalej natknęłam się na otwarte drzwi na zaplecze, gdzie straszyły stosy kartonów i palet. Podeszłam do pustej kasy, gdzie pani jedynie prowadziła rozmowę z jakąś osobą i poinformowała mnie, że kasa chwilowo nieczynna. Podeszłam do kolejnej kasy, wyjątkowo nie było wielkich kolejek. W czasie, gdy czekałam zdążyłam zaobserwować ochroniarza zaabsorbowanego wesołą rozmową z trzema panami, pokusa dla złodzieja niemała. Pani nie przywitała się, ale sprawnie obsłużyła, choć chwile wcześniej pobiegła jednej pani, która nie chciała kupić reklamówki, po woreczek na dział warzyw. Zanim wyszłam podeszłam jeszcze na dział alkoholi, gdzie również nie było za dużo towaru, a obok stała półka z książeczkami dla dzieci w zupełnym nieładzie. Przeszłam jeszcze na mięso, gdzie dosłownie zasuszał się kurczak, mięso wyglądało na co najmniej nieświeże.
Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy po wejściu do Kauflandu jest brak koszyków. Dla osób, które przychodzą po małe zakupy jest to niezaprzeczalnie utrudnienie, a dodatkowo ci, którzy przychodzą pierwszy raz są zmuszeni opuścić market, wyjść na zewnątrz i zabrać wózek. W tym supermarkecie jest bogaty asortyment, odnajduję tam rzeczy, które trudno dostać w innych sklepach, w większości towary są poukładane logicznie i nie ma trudności w znalezieniu danego produktu. Natomiast w przejściach pojawiają się półki z promocyjnymi lub przecenionymi rzeczami, są to rzeczy ze wszystkich kategorii i tak w takim miejscu znajdują się książki, garnki, a nawet dmuchane baseny, dosłownie wszystko bez ładu i porządku. Wcześniej wspomniany asortyment cieszy, ale w godzinach popołudniowych zaczyna brakować pewnych rzadkich towarów, w jednym przypadku zostałam zmuszona do powrotu na drugi dzień, kiedy towar został uzupełniony. Przy kasach kolejki nie są duże, obsługa neutralna, tak neutralna, że ograniczyła swoje słowa do podania ceny, zrezygnowała z przywitania czy pożegnania, nie mówiąc już o podziękowaniu za zakupy.
Obserwację zaczęłam w momencie tankowania paliwa. Stanowisko było czyste, znajdowały się tam ręczniki papierowe, kosz na śmieci nie był przepełniony. Jedyna uwaga to brudna woda w pojemniku, z którego można skorzystać w celu przemycia szyb. Weszłam do budynku i udałam się do toalety, tam również panował porządek, podłoga i urządzenia były czyste. Jedyną niedogodnością w przypadku tej toalety jest automatyczne światło w pierwszym pomieszczeniu. Przy wejściu włącza się automatycznie, natomiast wychodząc z toalety trzeba się troszkę natrudzić, żeby trafić w czujnik. Potem dokonałam drobnych zakupów, ilość towaru na półkach była optymalna, a asortyment wystarczający. Z łatwością znalazłam to, czego poszukiwałam. Podeszłam do kasy, uprzejma pani przywitała się, zapytała o fakturę i punkty, obsłużyła a potem miło pożegnała. Była to jedyna sprzedawczyni w pomieszczeniu, zauważyłam również, że kiedy weszli inni klienci, którzy nie wyglądali przyjaźnie, potrafiła zwrócić na nich uwagę, jednocześnie profesjonalnie mnie obsługując.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.