Niedawno niedaleko mnie otworzył się nowy sklep drogerii Hebe. O ile do obsługi w samym sklepie nie mam jak dotąd zastrzeżeń, o tyle sama firma stosuje ciekawe zabiegi marketingowe na przyciągnięcie klientów.
W ramach promocji powitalnej miałam otrzymać pocztą prezent w postaci bonu rabatowego do wykorzystania w sieci drogerii Hebe. Bon doszedł dzisiaj (30.04.2019 r.), do wykorzystania do... 30.04.20129 r. Czyli od momentu wyciągnięcia go ze skrzynki zostało mi całe 3,5 godziny na jego wykorzystanie (wyciągnęłam go wieczorem wracając). Wyobraźcie sobie moją radość . Taki zaszczyt mnie kopnął. Taki bon powinien być odpowiednio wcześnie wysłany, ale chyba powinnam być wdzięczna, bo przecież mógł dojść dopiero po majówce. Jakoś mnie ten "prezent" specjalnie nie ucieszył.
Kurier zadzwonił do mnie z pretensjami czemu mnie w domu nie ma (zadzwonić wcześniej czy napisać sms-a, w jakich godzinach można się go spodziewać, już nie dał rady, ale dzwonić po fakcie już mógł - ot logika level... właściwie nie wiem co). Był nieprzyjemny i nie dało się z nim sensownie porozumieć. Opryskliwie stwierdził, że będzie w poniedziałek. Na moje pytanie, w jakich godzinach, stwierdził, że nie wie. Ja też nie wiem. Nie wiem np. po co ten pan zatrudnia się jako kurier, skoro nie chce swojej pracy należycie wykonywać i ma tylko do wszystkich o wszystko pretensje. Nie wiem, dlaczego firma inpost pozwala swoim "kurierom" na takie zachowania. Coś wątpię, żeby ta przesyłka została mi dostarczona, biorąc pod uwagę, jak zostałam potraktowana. Pewnie zostanie odesłana do nadawcy, a mi zostanie zapłacić ponownie za jej dostarczenie (ale już innej firmie). Z kuriera inpostu już sobie daruję korzystanie. Szkoda moich nerwów (i pieniędzy też).
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.