W Simply (dawna Elea, a jeszcze dawniejsza Billa) robię zakupy od ponad 5 lat. Jestem stałą i bardzo zadowoloną klientką. Sklep znajduje się w pobliżu mojego miejsca zamieszkania, co ma z pewnością spore znaczenie przy wyborze miejsca zakupów. Równie blisko znajduje się Carrefour oraz Kaufland, ale te markety odwiedzam dużo rzadziej niż Simply. Dlaczego tak się dzieje? Otóż odpowiada mi mi wielkość tego sklepu i jego asortyment - nie za mały i nie za duży, po prostu w sam raz na codzienne zakupy. Oferowane produkty mają bardzo dobrą jakość i przystępną cenę. Muzyka przyjemna i uspakajająca. Obsługa uśmiechnięta i dobrze zgrana ze sobą (to widać, bo to tworzy ogólnie miłą atmosferę w sklepie). Świetne stoisko mięsne. Najlepsze w Tarnowie, prawie zawsze ciepłe kajzerki. Przez te 5 lat "wędrówek" po Simply nie natkęłam się na bałagan, czy nieświeży, przeterminowany towar. Tak trzymać i broń Boże nie powiększać sklepu! W większym sklepie tracimy więcej czasu i szybciej boli nas głowa, a tego my - pracujące matki i żony nie chcemy :)
Na koniec mały minus za toalety. Dobrze, że są (i to bezpłatne), ale powinny być dużo bardziej zadbane i czyste.
Dziś miałam okazję odwiedzić supermarket Intermarche w Brzesku. Odwiedziłam go w konkretnym i niecierpiącym zwłoki celu jakim było skorzystanie z toalety. W swojej obserwacji skupię się na ocenie tylko tego aspektu supermarketu ponieważ nie miałam czasu na całościową analizę.
Toaleta w Intermarche była:
- obrzydliwie brudna i śmierdząca (wyglądała na niesprzątaną i niezdezynfekowaną od długiego czasu)
- brakowało papieru toaletowego, ręczników papierowych, suszarki, mydła, lustra
- w pomieszczeniu z klozetem nie było światła
- TOALETA BYŁA PŁATNA (1 zł) !!! I to był przysłowiowy "gwóźdź do trumny". Jeżeli za coś płacę to oczekuje przynajmniej dobrej jakości.
Skorzystanie z tej toalety było bardzo przykrym doświadczeniem, które rzutuje na moją złą ocenę dla całego Intermarche - Brzesko.
Z cyklu "zakupy z małą Zosią"
Odcinek 2 - wizyta na stoisku Inglot
Jak wiadomo stoiska firmy Inglot przyciągają ferią barw kontrastującą z czarnym kolorem kontuaru. Najpierw przyciągnęło Zosię, która w jednej minucie umalowała się trzema cieniami na raz. Przeprosiłam Panią ekspedientkę za zachowanie córki, a w odpowiedzi usłyszałam miłe: "nic się nie dzieje, a może podać lusterko, żeby się mała przejrzała jak teraz ślicznie wygląda". No i o to właśnie chodzi! Pani ujęła mnie normalnym podejściem do małej dziewczynki i w rezultacie dokonałam zakupu podkładu, którego - na marginesie - szukałam wcześniej w sklepie Gler, opisanym w mojej pierwszej obserwacji.
Wracając do obsługi Inglota: zabrakło jedynie większej wiedzy na temat oferowanych produktów. Na opakowaniach Inglota nie ma zbyt wielu informacji, a Pani ekspedientka nie potrafiła "opowiedzieć" o produkcie. Na moje pytanie, który z dwóch podkładów lepiej wybrać i czy są dobre otrzymałam odpowiedź: ten jest bardziej kryjący, a ten mniej i oba są dobre. Informacja przydatna przy podejmowaniu decyzji, ale zbyt mała. Chciałam jeszcze wiedzieć do jakiej cery jest przeznaczony, czy ma jakieś walory zdrowotne, jakie są opinie klientek, czy klientki są zadowlone z wyboru itp. Najbardziej jednak rozczarowało mnie to, że dopiero w domu doczytałam, iż podkładu nie należy nakładać w okolicach oczu. To coś nowego dla mnie w temacie podkładów i taką informację Pani ekspedientka powinna była mi przekazać przed zakupem (wtedy nie zdecydowała bym się na niego).
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.