Przed samymi Świętami wybrałem się na stację Lotos w celu umycia samochodu. Podjechałem na stację kierując się od razu na myjnie. Udało mi się zająć pierwsze miejsce, nikogo przede mną nie było. Wjechałem do środka i udałem się po zakup odpowiedniego programu na myjnie. Wchodzę a tu spora kolejka, a czynna tylko jedna kasa. No cóż, pozostaje czekać. W międzyczasie pojawiały się inne osoby z obsługi, jednakże nowa kasa nie została otworzona. Po odczekaniu kilku minut zakupiłem kupon na myjnię. Samochód został umyty. Po wyjechaniu zobaczyłem, że ostatnia faza mycia, czyli suszenie pozostawiała wiele do życzenia, samochód praktycznie pozostał cały mokry, a szczególnie szyby. Rzadko korzystam z tej myjni i raczej to się nie zmieni. Na innej stacji, z której korzystam z myjni jest taniej i efekt końcowy dużo bardziej satysfakcjonujący.
Ostatnie szybkie zakupy przedświąteczne w pobliskim Netto. Wszedłem tam kupić tylko kilka rzeczy. Jak przystało na Wielkanoc, chciałem kupić jajka, takie większe w rozmiarze L. Dość szybko znalazłem rozmiar M, którego było sporo, ale większe jajka znalazłem dopiero po chwili. Niestety były 4 ostatnie opakowania, coś z tego wybrałem, ale szału to nie robiło. Zdziwiłem się, że przed takimi świętami, zostały tylko resztki. Wybór maseł, czy margaryn niemalże żaden, praktycznie puste półki, kolejne rozczarowanie. Potem było lepiej, pozostałe półki wypełnione w wystarczającej ilości. Zatem do kasy. Ludzi sporo, ale 3 kasy czynne i wszystko szło sprawnie. Pan bardzo uprzejmy, konkretny, szybko obsługiwał, dzięki czemu kolejka się nie zwiększała. Podsumowując: na minus - braki w towarach, na plus: obsługa.
Wtorkowego przedpołudnia naszła mnie ochota na pączki. Będąc w pobliżu Hipermarketu Real postanowiłem udać się na salę. Mają tam bowiem pączki, które regularnie kupuję. Zazwyczaj dostępne są kilka rodzaje nadzienia tj. budyń, malina, róża i uwielbiana przeze mnie śliwka. Tym razem wybór był znacznie ograniczony. Przekopałem stos kartoników w poszukiwaniu upragnionego smaku. i jest, znalazłem. Zmęczony długotrwałą walką udałem się do kasy. Dopiero po zapłaceniu rachunku na którym nie zgadzała się cena z opakowania (na kartoniku widniały dwie ceny, z których żadna nie odpowiadała cenie na paragonie, która była z nich najwyższa), zauważyłem termin ważności. Okazało się że pączki, choć nie były jeszcze przeterminowane, to leżały tam już dwa dni. Nie wiem jak inni, ale ja na takie pączki nie miałem ochoty. Na szczęście Pani w informacji (która podeszła do nas po odczekaniu dłuższego czasu) była podobnego zdania i ich zwrot odbył się już wówcza bez problemu. Po tym wydarzeniu chyba pączki z reala przestaną być moimi ulubionymi i na pewno specjalnie już po nie nie wstąpię.
Pracownica przy kasie przywitała dość uprzejmo, ale widać było w jej zachowaniu pośpiech. Obsługa ta mogła być milsza. Widać było dość luźna atmosferę panującą między pracownikami, którzy często ze sobą rozmawiali i żartowali, mimo natłoku pracy. Przyjmując zamówienie nie ingerowano w nie, ale zaproponowano mi coś do picia. W restauracji czysto, ale tylko na pierwszy rzut oka. Pracownicy wycierają stoły dość niedbale, spryskując je w jednym miejscu i rozprowadzając po całości szmatą pozostawiającą wiele do życzenia. Sos podany został w uszkodzonych, wyszczerbionych dzbankach. Jedzenie było w porządku. Pizza była bardzo ciepła, a jakość zgodna z oczekiwaniami. Widać że pizzernia kładzie większy nacisk na jakość produktu niż obsługę, czystość i estetykę lokalu.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.