Lokal urządzony w styl naśladujący góralską chatę z bali. W środku dość przestronnie, nie ma zaduchu, zapach jedzenia jedynie przy "kuchni". I na tym kończą się plusy tego miejsca. Jedzenie kompletnie bez smaku. Wybór bardzo słaby. Trzeba bardzo uważać na cennik! Ceny podane za 100g jedzenia. Zamówiłem szaszłyk myśląc ile taki może ważyć. Szaszłykiem okazały się opasłe kawały mięsa z równie opasłymi kawałami cebuli i to wszystko duszone w jakiejś brei, którą nasiąka dla większej wagi. Do tego chciałem porcję ziemniaków i musztardę. Ekspedientka szybko wszystko "nawaliła" na papierowy talerzyk nie pytając ani słowa ile dokładnie chcę. Szaszłyk okazał się prawie kilogramowym czymś. W sumie do zapłaty prawie 100 zł. Gdy powiedziałem, że tyle to na pewno nie zapłacę i proszę zmniejszyć wagę posiłku, bezczelna ekspedientka próbowała mi grozić, że szaszłyk już jest w sosie (musztardzie) i już jest zważone i nabite na kasę. Stwierdziłem, że ja jeszcze nie zapłaciłem i nie zamierzam chyba że porcja ziemniaków zostanie zmniejszona o połowę a szaszłyk zostanie odjęty o dokładnie ten kawałek, który nie dotyka musztardy. Pani z łaską przychyliła się do mojej prośby. O płatności kartą można tylko pomarzyć. Do tego plastikowe, kiepskie, łamiące się sztućce. Żałowałem że na ostatnią chwilę poszedłem coś zjeść przed powrotem do Wrocławia i nie poszukałem innego miejsca nie płacąc kiedy jeszcze mogłem - jedzenie było dalekie od prawdziwych góralskich specjałów. Polecam omijać to miejsce z daleka!
Salon firmy Próchnik dzieli pomieszczenie z firmą oferującą odzież dla kobiet. Z powodu tego faktu sprawił na mnie wrażenie sklepu z masową odzieżą. Po wyglądzie salonu nie mogłem się spodziewać poziomu obsługi jaki zagwarantuje niezwykle przyjazny pan sprzedawca. Po wejściu do sklepu od razu zwrócił się w moją stronę z chęcią pomocy. Po pytaniu o kolor i zmierzeniu mnie wzrokiem podał mi do przymierzenia 3 fasony idealnie pasujących rozmiarem marynarek. Po wybraniu przeze mnie jednej, sprzedawca przedstawił najważniejsze cechy produktu - rodzaj materiału, długość włókna, jakość szwów, wykończenie kieszeni zewnętrznych i wewnętrznych - bardzo dużo wartościowych informacji w zwięzły i wyraźny, zrozumiały sposób. Sprzedawca zaprosił do przymierzalni dodając dobrze spasowane do garnituru buty i koszulę "żeby sprawdzić czy garnitur na pewno dobrze się prezentuje". Pan w dosłownie sekundę zawiązał krawat i mogłem ocenić strój w komplecie. Najbardziej podobało mi się, że nie musiałem specjalnie pytać o buty, koszulę i krawat. Dodatkowo sprzedawca poradził fachowym okiem, że dobrze będzie przesunąć nieco guziki w marynarce. Na koniec Pan przedstawił aktualnie oferowane rabaty dla klientów. Bardzo zadowolony wyszedłem z garniturem i koszulą.
Do sklepu udałem się po garnitur. Mimo eleganckiego lokalu, ekspedientka, kobieta w średnim wieku, podeszła do mnie z wyrazem ogólnego znudzenia i lekceważenia. Podała mi do przymierzenia marynarkę, z kompletu który mnie interesował i w pewnym momencie po tekście "skoro już wisi na Panu bo tak to nie mam czasu" zaczęła czyścić marynarkę wałkiem do kurzu! Sytuacja ścięła mnie z nóg. Dodatkowo na fakt, że rękawy były ewidentnie dla mnie za długie, Pani stwierdziła że "jest OK, tak się teraz nosi". Kobieta oferowała niczym cinkciarz z zamierzchłych czasów, że można z nią "pogadać" o ewentualnym rabacie (cena na metce około 1300 PLN). Z sklepu wyszedłem czym prędzej.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.