Do tego sklepu chodzę od czasu do czasu po drobną spożywkę. Ostatnio czegoś mi w domu zabrakło, więc wybrałam się po drobne zakupy na obiad. Wejście sklepu było czyste, bez zabrudzeń, papierów i innych śmieci. Przy stoisku z wędlinami nie było już zatrważającej kolejki. Zerknęłam na asortyment i weszłam na dział spożywczy. Wzięłam koszyk i przeszłam przez sklep. Na sali sprzedaży panował porządek: przy pieczywie, warzywach i innych stoiskach. Nie było widać braków towarowych. Wzięłam potrzebne mi rzeczy i przeszłam do jednej z otwartych kas. Byłam druga w kolejce. Pracownica szybko uwinęła się z poprzednim klientem. Powitała mnie słownie i wzrokowo, skasowała moje zakupy, podała cenę. Zapłaciłam, podziękowałam jej za obsługę i przeszłam na stoisko z wędlinami. Tutaj też panował porządek, jedna z pracownic obsługiwała, a druga, z racji, że kolejka nie była długa, uzupełniała asortyment. Wszystkie produkty na tym stoisku wyglądały świeżo i smacznie, lady były czyste, lodówki także. Kupiłam to, co chciałam i wyszłam ze sklepu. Lubię wchodzić do tego sklepu po zakupy. Może artykuły spożywcze są trochę droższe, niż w innych sklepach, to mięso, wędliny i sery zółte (na wagę) są w podobnych cenach, bądź nawet niższe. A kupując w tym sklepie mam pewność, że wszystko będzie świeże i smaczne.
W połowie czerwca kupiłam w tej placówce kafetterię. Niestety, podczas robienia w niej kawy, ciekła. Poszłam więc do hipermarketu, aby oddać uszkodzony sprzęt lub wymienić na inny. Podeszłam do Centrum Obsługi Klienta i stanęłam w kolejce. Mimo, iż byłam 4, na swoją kolej czekałam dobre 15 minut. Pracownica z działu obsługi klienta jednak podeszła do mnie, jak do człowieka i wytłumaczyła, jak powinnam w tej sprawie postąpić. Okazało się, że powinnam wziąć sobie albo inny egzemplarz takiego samego modelu albo podobny cenowo inny model kupionego przeze mnie sprzętu. Poszłam więc na halę sprzedaży i tak też zrobiłam. Potem wróciłam do punktu obsługi klienta. Pracownica wydała mi nową katetterię sprawnie i szybko. W tym czasie nade mną stał ochroniarz. Czułam się niekomfortowo, ponieważ wyglądało to tak, jakby czyhał na mnie i chciał mnie złapać, bo coś ukradłam (musiałam wyjść poza linię kas, aby porozmawiać z pracownicą i dokonać wymiany). Poza tym większych zastrzeżeń do wizyty nie mam. Uważam, że nie sztuką jest sprzedać, ale również wziąć odpowiedzialność za to, co się sprzedało. A w moim przekonaniu pracownica Carrefour stanęła na wysokości zadania.
W piątek po południu, wracając z pracy, wstąpiłam po pieczywo do sklepu firmy Hert. Kolejki nie było, zapewne z powodu godziny, w jakiej ten sklep odwiedziłam. Zerknęłam na lady: były czyste, a towar (głównie ciastka, ciasta i różnego rodzaju wyroby z kremem) poukładany. Podłoga była czysta, bez okruchów, papierów i innych śmieci. Za ladą stała pracownica sklepu. Podeszłam do kasy, pracownica powitała mnie z uśmiechem na twarzy. Nawiązała także kontakt wzrokowy. Zapytała mnie, w czym może mi pomóc, co mi podać. Powiedziałam, że szukam dobrego pieczywa. Pracownica uśmiechnęła się i powiedziała, że wybór jest niewielki, a ciabatty, o które zapytałam, niekoniecznie dobrze wyglądają (co nie znaczy, że są gorszej jakości). Poprosiłam więc chleb żytni oraz o to, by pracownica mi go pokroiła. Ekspedientka po chwili podała mi towar, który chciałam kupić. Zapłaciłam. Zamieniłam także z pracownicą sklepu kilka miłych słów. Pożegnałam się i wyszłam.
Postanowiłam razem ze swoim narzeczonym coś zjeść przed zakupami. Jako, że mieliśmy niezbyt dobre doświadczenie w Sphinksie, nasza decyzja była prosta. Zjemy coś u Samych Swoich. Wystrój nas zachęcił, do tego potrawy prezentowane za szkłem wyglądały apetycznie. Jako, że jesteśmy na dorobku i nie mieliśmy zbyt dużo pieniędzy w zapasie, stanęło na tym, że zjemy gyrosa. Podeszliśmy więc do kasy (za ladą stała kasjerka i kucharz). Powiedzieliśmy Pani, że chcemy 2x gyros. Pani na nas popatrzyła kątem oka i odesłała nas do kucharza. Podeszliśmy więc do kucharza, zapytał, czego chcemy. Na nasze stwierdzenie, że poprosimy gyros, odesłał nas do kasjerki. Zapytał przelotnie o sos, jaki chcemy na potrawie.
Każdemu zdarza się gorszy dzień. Wzruszyliśmy więc ramionami i przymknęliśmy oko na fakt, że Pani źle nam wybiła rachunek i krzyczała na nas, że mamy dopłacić. Usiedliśmy i czekaliśmy na zamówienie. Kiedy usłyszałam znajome mikrofalówkowe ding, obróciłam się i zaczęłam lustrować, co znajduje się za ladą. Oczywiście słuch mnie nie mylił. Na półkach stały dwie mikrofalówki. Skrzywiłam się, ale nadal miałam nadzieję, że wszystko będzie z zamówieniem w porządku.
Koniec końcem dostaliśmy potrawę: gyros. Oczywiście niedobrze przygrzany (urządzenie, na którym gyros powinien się obracać, było wyłączone) i niesmaczny - bo z mikrofalówki.
Obsługa też pozostawiła wiele do życzenia. Dlatego nie polecam tego miejsca. Następnym razem kupię sobie suchą bułkę - i będę bardziej usatysfakcjonowana.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.