Jest 23 marzec, godz. 20:05, przed 10 minutami wróciłem z zakupów w sklepie E.Leclerc w Gliwicach przy ul. Rybnickiej. To były niezwykłe zakupy, które na długo zapamiętam. Podczas przejścia przez stoiska zobaczyłem biegnącego ochroniarza w moim kierunku, minął mnie, ale odniosłem wrażenie że przyglądał mi się. Po wybraniu towaru podszedłem do kasy, zapłaciłem kartą, zakupy włożyłem do dwóch reklamówek i skierowałem się w stronę wyjścia. Przechodząc obok ochroniarza usłyszałem - jest pan zatrzymany do wyjaśnienia. Spytałem o co chodzi. Usłyszałem że w biurze wszystko się wyjaśni. Przeprowadził mnie od stoiska cukierniczego przez kasę do biura. Tam ochroniarz siedzący przed monitorem spytał czy wiem dlaczego zostałem zatrzymany. Odpowiedziałem że nie wiem. Następne pytanie - czy przyznaję się do winy. Odpowiedziałem że nie wiem o co chodzi. Odpowiedział że dokonałem kradzieży klemy i zniszczyłem mienie sklepu. Pokazał mi z daleka na malutkim ekranie jakąś postać i stwierdził że to jestem ja w trakcie kradzieży i niszczenia mienia. Odpowiedziałem że to bzdura bo osoba na monitorze nic nie niszczyła. Odpowiedzieli że on wiedzą lepiej i albo dogadam się z nimi albo wzywają Policję. Odpowiedziałem żeby wezwali Policję, bo nie będę się z nimi dogadywał. Powiedziałem że chciałbym rozmawiać z kimś z kierownictwa sklepu. Odpowiedzieli że to niemożliwe. Po dość długim okresie oczekiwania powiedziałem spytałem czy mają prawo mnie przetrzymywać tym bardziej że powinienem zażyć leki na serce i ciśnienie, a nie miałem przy sobie bo wyszedłem tylko na chwilę na zakupy. Pokazali mi jakiś wycinek z gazety który wisiał na ścianie i powiedzieli że to ich prawo.Zażądali mojego dowodu osobistego skąd spisali moje dane i kazali podpisać jakieś dokumenty. Odmówiłem.Policja nie przyjeżdżała, czułem że ciśnienie mi rośnie, zaczynam mieć zawroty głowy więc pytam czy na pewno wezwali Policję, bo niedługo będą wzywać pogotowie. Zadzwoniłem na nr 112 zgłosiłem żeby przyjechali i wyjaśnili sytuację. Po ok. 15 minutach przyjechał patrol Policji i najpierw rozmawiali z ochroniarzami którzy opowiadali jak to chodziłem po sklepie ponad godzinę aby ukraść klemę a potem żalili się że nie chciałem się z nimi dogadać. Policjanci zrewidowali mnie i spytali ochroniarzy na ile szacują straty. Odpowiedzieli że na 3,50 (słownie: trzy złote i pięćdziesiąt groszy). Dostałem od Policji propozycję aby zapłacić za szkody jakie rzekomo wyrządziłem, lub przesłuchanie na komisariacie, potem sąd, potem wyrok...NIE UKRADŁEM ŻADNEJ KLEMY!!! ale dałem ochroniarzom 3,50 zł żeby jak najszybciej dojść do domu i wsiąść leki. Klemy z opakowania też im zostawiłem.Ucieszyli się.Tak wyglądały moje ostatnie w życiu zakupy w sklepie E.Leclerc.Ochroniarze nie podali swoich nazwisk, ale moje dane będą mogli wykorzystać do jakiejś nowej fantastycznej zabawy.Stanisław.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.