Leroy Merlin to dla mnie taki sklep, do którego jadę nie tylko „po śrubkę”, ale często też po inspiracje. Lubię tam chodzić – mają fajnie zaaranżowane stoiska, szczególnie dział z oświetleniem i dekoracjami wnętrz robi wrażenie. Często wpadam z ogólnym pomysłem, a wychodzę z konkretnym planem na remont czy zmiany w mieszkaniu.
Jeśli chodzi o wybór – bardzo szeroki, ale trzeba się trochę orientować w tym, czego się szuka. Niektóre działy są świetnie opisane i łatwo się odnaleźć, w innych – jak np. hydraulika czy elektryka – bywa, że potrzebna jest pomoc pracownika. Tu bywa różnie: czasem trafi się na kogoś bardzo kompetentnego, a innym razem – na kogoś, kto mało wie i raczej odsyła do kolegi, który akurat zniknął gdzieś między regałami. Trochę loteria.
Ceny? Często w porządku, szczególnie jeśli korzysta się z promocji lub szuka alternatywnych marek. Ale zdarza się, że ten sam produkt znajdę taniej w mniejszym sklepie budowlanym. Z drugiej strony – tutaj mam pewność, że towar będzie nowy, pełnowartościowy i że w razie czego mogę łatwo zwrócić.
Jedna rzecz, która mnie trochę irytuje, to czas oczekiwania przy kasach – zwłaszcza w weekendy. Często są dostępne tylko kasy samoobsługowe, a kolejki robią się spore. Również system zakupów online z odbiorem osobistym mógłby działać szybciej – zdarzyło mi się czekać kilkadziesiąt minut na wydanie zamówienia mimo wcześniejszej zapowiedzi SMS-em.
Podsumowując – lubię ten sklep, bo czuję się tam jak „w warsztacie z marzeniami”. Gdyby tylko usprawnić obsługę kas i realizację zamówień internetowych – byłoby świetnie. Ale mimo to wracam regularnie.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.