W niedzielne popołudnie weszłam do salonu Monnari, gdzie oprócz mnie była tylko jedna klientka. Na prośbę o pomoc w odnalezieniu mojego rozmiaru spodni usłyszałam rzucone mi przez ramię żującej gumę ekspedientki: wszystko jest na sklepie. Już wiedziałam , że przeszkadzamKiedy szłam do przymierzalni ta sama ekspedientka zapytała, czy znalazłam to, czego szukałam i wtedy ręce mi opadły.Proponuję idealne rozwiązanie dla sieci sklepów Monnari: samoobsługa jak w Tesco i ochrona w drzwiach
niedziela godz.14 personelu więcej niż klientek, na prośbę o sprawdzenie czy jest mój rozmiar konkretnego artykułu ekspedientka w przelocie, żując gumę rzuciła mi stanowcze - wszystko jest wystawione na sklepie - już wiedziałam, że przeszkadzam i właściwie powinnam była opuścić sklep, ale jednak odszukałam to, na czym mi zależało, w drodze do przymierzalni ta sama ekspedientka zapytała mnie - i co, znalazła pani ręce mi opadłymoja noga w żadnym sklepie Monnari nie postanie
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.