Czekam mnie remont pokoju, w związku z tym postanowiłam się wybrać do Plazy w poszukiwaniu ciekawych dodatków do mojego mieszkania. Moją uwagę, swoją oryginalnością i rzadko spotykaną elegancją, jak i ciepłem sprawiającym wrażenie spokoju, przykuł sklep AlmiDecor. W witrynach okiennych znajdowały się przeróżne, szykowne przedmioty, które skutecznie przyciągały uwagę. Z zewnątrz sklep sprawiał wrażenie poukładanego, czystego, bez zbędnego przepychu. Po wejściu do sklepu wyczułam atmosferę profesjonalizmu, gdy zostałam powitana przez miłą Panią z uśmiechem na twarzy słowami "Witam serdecznie. Proszę się spokojnie rozejrzeć i w razie jakichkolwiek pytań proszę się do mnie zwrócić. A może już mogę Pani w czymś pomóc?". Podziękowałam i ruszy się rozejrzeć. W sklepie był duży wybór produktów potrzebnych do wystroju wnętrz. Oglądając zastawę stołową zauważyłam, że żaden produkt nie jest zakurzony i nie posiada defektów. Pułki na której poustawiane były produkty, były czyste. Moją uwagę szczególnie przykuł nakryty stół, na którym znajdowały się eleganckie talerze, nietypowe kieliszki i jakże wymyślne wazony. Całość sprawiała wrażenie estetyki i spokoju. Kolejnym miejscem, gdzie zatrzymałam się na dłużej było starannie zasłane łoże. Zasłony powieszone w zachęcający sposób, poduszki poukładane na eleganckiej pościeli. W sklepie można też było wiele ciekawych przedmiotów nadających się do gabinetu, kuchni oraz salonu. AlmiDecor nie dość, że jest sklepem czystym, z miłą obsługą, nie czającą się na klienta na każdym kroku, to dodatkowo posiada wszystkie produkty potrzebne aby stylowo urządzić mieszkanie. Ceny choć nie niskie, nie były wygórowane jak na taką oryginalność i nietypowość.
Wracałam ostatnio z kolega z uczelni, godzina była już dosyć pozna, a po całym dniu na zajęciach byliśmy niesamowicie głodni. Dlatego dałam się namówić mojemu towarzyszowi i postanowiliśmy wstąpić gdzieś po drodze. W związku z tym, iż jestem miłośniczka wszelkich potraw rybnych, postawiliśmy tego wieczora na North Fish.Moim marzeniem owego wieczoru była ciepła, pachnąca i chrupiąca ryba. Jednak najpierw musieliśmy pokonać kolejkę ludzi, raczących się posiłkiem przed seansem filmowym, w trakcie zakupów, czy po prostu przed powrotem do domu, pracy, szkoły. Pracowałam długi okres czasu w restauracji stad zostały mi pewne nawyki, dlatego kiedy nadeszła nasza kolej zamawiając łososia z grila zapytałam, czemu akurat to danie mam wybrać, czym rożni się od reszty. Pani bardzo inteligentnie mi odpowiedziała ze rodzajem mięsa, bo przecież łosoś to nie panga czy dorsz. W takim razie zadałam kolejne pytanie, czym różnią się te smaki, która ryba jest smaczniejsza. Kolejna satysfakcjonujaca odpowiedz – „smaczniejszy jest łosoś, bo przecież jest droższy, to chyba oczywiste psze pani”. Nie chcąc męczyć więcej biednej Pani zapytałam jeszcze czy łosoś jest przyprawiony ziołami, ponieważ jestem alergikiem i nie chce mieć problemów. Pani oczywiście zapewniła ze nie, nie jest niczym przyprawiony. A ze jestem smakoszka łososia postanowiłam spróbować. Do tego mogłam dobrać sobie frytki bądź ziemniaki pieczone w przyprawach. Oczywiście jak łosoś to tylko z ziemniakami. Jednak pytając się czy mogę otrzymać ziemniaczki sote, dowiedziałam się, ze Pani nie wie, o jakiej nazwie ziemniaki sa używane w kuchni. Widząc ze Kobieta mnie obsługując zaczyna się denerwować poprosiłam frytki, nie chcąc jej dłużej utrudniać pracy. Do tego poprosiłam warzywa na parze i usiadłam do stolika. No i niespodzianka! Po pierwsze danie nie wyglądało tak jak na zdjęciu. Co do smaku…Losos, który cieszy się delikatnym smakiem, bym przesuszony, kwaśny a do tego brazowy…Losos w kolorze brązowym! Oczywiście nie zapominajmy tutaj o zapewnieniach pani za lada, ze jest on bez przypraw, dzięki którym dostałam wysypki alergicznej. Co do dodatkow…frytki były niedosmażone i rozmiękle, a warzywa – twarde, niedogotowane i jakieś pożółkle. Zapachu niestety nie potrafię porównać do żadnego mi znanego, bo nigdy jeszcze nie wąchałam nic tak śmierdzącego. Podsumowując mogę śmiało powiedzieć ze obsługa jest niekompetentna, niepotrafiąca odpowiedzieć an najprostsze pytania dotyczące potraw jakie sa serwowane, do tego niemiła i łatwo denerwująca się. Zaś, co do jedzenia to mogę jedynie powiedzieć ze jeszcze nigdy nie jadłam dan, których smak byłby tak inny, niż być powinien.
Jak co weekend postanowiłam zrobić zakupy na cały nadchodzący tydzień. W tą niedziele wybrałam Tesco. Pierwszą przeszkodę napotkałam już po wjeździe na parking. Mianowicie nie było gdzie zaparkować. Po 10 minutach krążenia i wypatrywania udało mi się wreszcie wcisnąć między jeden samochód a drugi. Następną przeszkodę napotkałam zaraz po wejściu do sklepu. Nigdzie nie było koszyków plastikowych. Przynajmniej wózki były dostępne, jednak na zewnątrz, co przemawia na niekorzyść sklepu. Jednak tyle czasu czekałam na miejsce parkingowe, ze nie mogłam tak łatwo zrezygnować. Wzięłam zatem wózek i weszłam do sklepu. Towar na półkach oczywiście był poukładany w taki sposób, żeby na wysokości naszych oczu znajdowały się produkty znanych i drogich marek, zaś te najtańsze produkty były poukładane na samym dole, co jak wiadomo jest trochę kłopotliwe (trzeba się schylić po produkt lub żeby zobaczyć cenę danego produktu). Kolejny chwyt działający na klienta, zastosowany przez personel Tesco to podświetlenie owoców i warzyw. Sprawia to wrażenie ze produkty sa świeże i do tego tak ładne i idealne jak nigdzie więcej. Oczywiście jak zdjęłam pierwsza warstwę owoców, okazało się ze pod spodem nie sa już one tak świeże, jak te na wierzchu. Zatrzymując się przy stoisku z nabiałem, w celu zakupienia jogurtów, zauważyłam ze sporo produktów jest już po terminie, a mimo to dalej stały na polkach. Przechodząc kolo stoiska mięsnego, zauważyłam jak jedna z Pani płynem do mycia szyb spryskuje oszklone kabiny, w których poukładane jest mięso, bez wcześniejszego wyjęcia tych produktów. Zatem wystarczy tylko życzyć wszystkim klientom smacznego. Zrażona i zniesmaczano tym widokiem postanowiłam skierować się do kasy przechodząc przez dział z pieczywem. Nie wiem, czego sie spodziewałam, ale pieczywo było tak przebrane, ze nie mogłam znaleźć choćby 2 takich samych bulek, a gdybym nawet znalazła to nie miałabym gdzie schować, ponieważ nigdzie w okolicy nie było woreczków. Kolejna niemiła niespodzianka…caly parking samochodów, cały sklep ludzi, a kasa tylko jedna czynna. Nie mając innego wyjścia stanęłam na końcu kolejki. Kiedy po, zdawałoby się, niemającym końca oczekiwaniu, nadeszła moja kolej okazało się ze Pani kasjerka idzie na przerwę, ale zaraz będzie jej koleżanka. Koleżanka faktycznie przyszła, jedankze zasiadła przy innej kasie. Tak wiec znowu staje an końcu i czekam, a w miedzy czasie słyszę jak pani kasjerka zamiast zając się praca, prowadzi prywatne pogawędki z koleżanka, która akurat była an zakupach. Kolejne profesjonalne zachowanie;/. Kiedy po raz kolejny dobrnęłam do kasy pojawił się kolejny problem. Nie miałam przy sobie gotówki, dlatego chciałam zapłacić karta, niestety czytnik co chwila odrzucał moja kartę, informując ze transakcja nie może być zrealizowana, ponieważ brak Śródków na koncie.Pani kasjerka naturalnie głośno i wyraźnie, z uśmiechem na ustach poinformowała mnie, ze jak się pieniążków nie ma to się na zakupy nie chodzi, bo tylko jej bezcenny czas trące. Oczywiście najadłam się wstydu i gdyby nie koleżanka, która mi pożyczyła pieniądze, zrobiłabym z siebie jeszcze większe pośmiewisko. Jednak mając pewność, iż mam pieniądze na knocie postanowiłam to sprawdzić. Przy wejściu jest bankomat wiec od razu poszłam to sprawdzić. Oczywiście wypłaciłam pieniądze bez problemu
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.