Zaprosiłam do tej restauracji chłopaka z okazji jego urodzin. Wcześniej zarezerwowałam stolik, prosząc o jakieś kameralne miejsce. Dostaliśmy bardzo przyjemną miejscówkę przy oknie wychodzącym na kolorowy ogród. Restauracja ma piękny wystrój (łazienki są w szczególności mistrzostwem designu), pełny kolorów ale nie wygląda to kiczowato. Bardzo szybko powitał nas miły kelner. Po zamówieniu dań otrzymaliśmy przystawki w formie nachosów z trzema różnymi dipami, bardzo miły gest! Na jedzenie czekaliśmy dość długo (był dość spory ruch). Co mnie niesamowicie zniesmaczyło to to, że najpierw przyszło moje danie, a dopiero po około 15 minutach dotarło jedzenie mojego chłopaka, przez co moje zamówienie już wystygło. Jedzenie samo w sobie nie było rewelacyjne - mięso było suche, warzywa nieco twarde. Mój chłopak miał również zastrzeżenia co do suchego mięsa, za to bardzo chwalił sos. W sumie, bardziej smakowały mi nachosy podane na przystawkę niż danie główne. Plus za pyszny sok kaktusowy. Na rachunku który otrzymałam widniał odręczny podpis kelnera wraz z zaproszeniem do kolejnej wizyty, to bardzo oryginalny i miły gest z którym jeszcze się nie spotkałam. Od strony kulinarnej fajerwerków nie ma, organizacja czasu załogi również nie jest na najwyższym poziomie, ocenę podnosi zachowanie personelu oraz niepowtarzalny klimat restauracji.
Perfumeria zachęca do wejścia gustownym wystrojem i unoszącym się wszędzie przyjemnym zapachem perfum. W sklepie było czysto, z podłogami włącznie - na co zwracam uwagę, bo w wielu sklepach często są zabrudzone. Produkty na półkach schludnie poukładane, choć w paru miejscach zauważyłam luki, jakby zostały już ostatki towaru. Nie wiem czy rzeczywiście były to ostatnie sztuki, czy towar nie został po prostu uzupełniony ale zdecydowanie lepiej to wygląda gdy na półce jest dużo sztuk produktu. Powitała mnie bardzo miła, młoda, uśmiechnięta pani, która od razu zaproponowała pomoc. Nie szukałam niczego konkretnego, więc grzecznie odmówiłam. Ekspedientka wróciła do swoich zajęć, jednak pozostawała w zasięgu mojego wzroku na wypadek gdybym czegoś potrzebowała. Duży plus za to, że nie okrążała mnie natrętnie, jak to czasem mają w zwyczaju panie z perfumerii. Co mnie zniechęciło? Pan ochroniarz cały czas kręcił się obok mnie i patrzył mi na ręce. Rozumiem, to jego praca ale mógłby robić to bardziej dyskretnie. Może z racji mojego młodego wieku uznał, że istnieje jakieś niebezpieczeństwo popełnienia przestępstwa bo z niesmakiem zauważyłam, że czujnie krąży głównie w moim pobliżu, a nie wokół innych, starszych klientek. Podsumowując, wizyta w Sephorze była bardzo udana, ogólne wrażenie psuł jednak natrętny pan ochroniarz.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.