Chciałem kupić koncentrat pomidorowy. W tym celu udałem się do Biedronki. Wybrałem koncentrat pomidorowy i zorientowałem się gdzie znajduje się leczo w słoiku. W tym czasie obok stoiska z warzywami były dwie panie pracowniczki, z których jedna na pewno pracuje też jako kasjerka w tym sklepie. Jej właśnie zapytałem gdzie jest leczo. Pani chwilę myślała i zapytała czy chodzi o takie w słoiku. Odpowiedziałem, że tak. Pani wskazała ręką i powiedziała "tam w następnej alejce". Z zapytałem czy "w tej alejce" i wskazałem na alejkę, w której leczo się nie znajduje. Odpowiedziała, że nie, w tej następnej, po prawej stronie, wskazując właściwą lokalizację. W czasie rozmowy była uprzejma. Udałem się w miejsce, gdzie znajduje się leczo i stamtąd poszedłem do kasy. Kolejka nie była długa. Przy kasie pani zapytała mnie "czy to wszystko?". Przytaknąłem. Pani powiedziała "dzień dobry" i zapytała "dać siateczkę czy nie?". Pokręciłem głową, że nie. Powiedziała dziękuję i wyszedłem ze sklepu. W czasie obsługi pani była średnio uprzejma. To jedyna kasjerka w tym sklepie, która mówi "dzień dobry i dziękuję", i która ogólnie jest gadatliwa.
Reszta kasjerek z reguły wymienia tylko kwotę jaką należy zapłacić. Wśród kasjerek jest kilka, stosują bardzo mocny makijaż i nie wygląda to estetycznie. Wszyscy pracownicy dyskontu ubrani są w czerwone uniformy i jest łatwo odróżnić ich od klientów.
W tym sklepie jest stosunkowo mało rodzajów produktów. Koncentratów pomidorowych jest dwa rodzaje, jeden w niskiej cenie, który ma napis "wyprodukowano dla Biedronka", i drugi droższy, lepszej jakości. Ogórki konserwowe są w jednym rodzaju, tanie. W sklepie nie ma stoiska mięsnego.
Do sklepu wchodzi się z prawej jego strony. Żeby zrobić jakiekolwiek zakupy należy przejść przez alejkę z napojami, sokami i chipsami. W sklepie nie ma wyjścia dla klientów bez zakupów. W sklepie nie ma pracownika ochrony. Całość zakupów zajęła mi ok. 5 min.
Wnętrze sklepu jest średnio estetyczne.
Chciałem kupić miód i wątróbkę wieprzową. W tym celu udałem się do Stokrotki. Wybrałem miód i poszedłem na stoisko mięsne. Kolejka w sobotni poranek była dosyć duża. Kiedy przyszła moja kolej poprosiłem o 25 dkg wątróbki wieprzowej. Na to sprzedawczyni odpowiedziała pytaniem "coś tutaj?". Chwilę stałem zdezorientowany, nie wiedziałem o co jej chodzi i za chwilę zaczęła pani tłumaczyć gestykulując, że chodzi jej o to czy coś chcę kupić z tego miejsca w którym staliśmy. Powiedziałem, że nie i poszliśmy na drugi koniec stoiska. Pani wzięła kawałek wątróbki, 70 dkg i spytała czy za dużo. Odpowiedziałem, że za dużo. Wzięła inny kawałek i spytała czy z tego może odkroić. Powiedziałem, że tak i zmęczony pytaniami udałem się w kierunku kas. Pani przy kasie mówi "dzień dobry" i "dziękuję" i generalnie wszystkie kasjerki są uprzejme. Pani na stoisku mięsnym była średnio uprzejma. Ilekroć jestem w tym sklepie i nie mogę znaleźć produktu pytam pracownika. Za każdym razem pracownik jest uprzejmy i wie gdzie znajduje się produkt, o który pytam. Zawsze prowadzi mnie do produktu i wskazuje go.
Pracownicy sklepu noszą uniformy, najczęściej w kolorach żółtym i zielonym. Nie mam problemu z odróżnieniem ich od klientów. W sklepie jest jeden pracownik ochrony bez uniformu. Rozpoznać go można po tym, że nie ma wierzchniego ubrania (jest jesień) i trzyma w ręku naklejki, które daje na produkty zakupione w innym sklepie. Pracownik ochrony jest raczej nieuprzejmy.
Wśród miodów do wyboru jest w sklepie kilkanaście jego rodzajów. Wszystkie mniej więcej w tym samym przedziale cenowym ok. 10 zł za 400 g oraz oferta specjalna (oznaczona ramką na cenie "ulubione najtaniej"), z której korzystam, 6 zł za 400 g. Ceny promocyjne mają ramkę "promocja". Stoisko mięsne także jest dosyć duże i oprócz wędlin, mięsa i ryb można tu kupić sałatki.
Wszyscy kasjerzy pracują przy wykładaniu towaru, są natomiast tacy pracownicy, którzy tylko wykładają towar. Tych drugich jest jednak znacznie mniej, zdecydowana większość pracuje i przy kasie i przy wykładaniu towaru. Pracownik ochrony stoi najczęściej przy wejściu do sklepu, które znajduje się z prawej jego strony i oprócz dawania naklejek zwraca także uwagę by nie wchodzić do sklepu z plecakiem. Całe zakupy zajęły mi ok. 12 minut. Gdy kolejka przy kasie jest duża, kasjerka dzwoni po drugą kasjerkę.
Sklep jest średnio nowoczesny i średnio estetyczny. Przy wejściu do budynku po prawej stronie alejki znajduje się kilka sklepów i punktów usługowych. Przy jednym z miejsc gdzie leżą warzywa jest urządzenie chyba do klimatyzacji pozbawione obudowy, które nie wygląda estetycznie. Są wózki z miejscami dla dzieci, małe wózki dla dzieci oraz koszyki. Nie ma osobnego wyjścia dla klientów bez zakupów.
Chciałem kupić skarpetki na zimę. W tym celu udałem sie do E. Leclerc. Niewiele czasu zajęło mi znalezienie skarpetek, może dlatego że znałem ich lokalizację wcześniej. Po wybraniu skarpetek, oglądałem inne towary i w jednym miejscu znalazłem magnez w tabletkach. Poszedłem kilka alejek dalej tam gdzie znajduje się nabiał. Dwie panie wykładały tam towar i zapytałem jednej z nich gdzie znajduje się magnez w tabletkach. Niemiło odburknęła, że "gdzieś w tamtych alejkach" i wskazała ręką we właściwym kierunku. Następnie wróciłem do alejek z chemią i zapytałem pracownika o magnez. Wyszedł ze mną z alejki i uprzejmie wskazał mi właściwą alejkę, jej numer, nazwę i dokładne miejsce. Dalej poszedłem z powrotem do alejek z nabiałem i zapytałem innej pani pracownik gdzie znajdę magnez. Średnio uprzejmie odpowiedziała, że nie wie. Udałem się do kas zapłacić za skarpetki. Po chwili ostatnia pani, którą pytałem podeszła do mnie i powiedziała, że magnez znajduje sie "tam" i wskazała ręką w przeciwnym kierunku niż się magnez znajduje. Rozmowę tę słyszała inna pani pracownik, która tamtędy przechodziła i średnio uprzejmie powiedziała, w której alejce się magnez znajduje (podała właściwą lokalizację). Poszedłem do kasy. Pani przy kasie mówi "dzień dobry" i "dziękuję" i jest uprzejma.
Wszyscy pracownicy noszą uniformy tzn. najczęściej jest to bluza czerwonego lub niebieskiego koloru. Kasjerki noszą bardziej eleganckie granatowe marynarki. Nie miałem problemu z odróżnieniem pracownika od klienta.
Skarpetki, które kupiłem znajdowały się w koszach blisko głównej alejki jako oferta specjalna. Są stosunkowo tanie, jest na nich napis jakość pierwsza, i wysoka zawartość bawełny. Są to skarpetki frote. Gdy szukałem skarpetek frote w zwykłej ofercie, nie mogłem ich znaleźć. Są za to zwykłe skarpetki w różnych cenach, około 30 różnych rodzajów.
Wizyta w sklepie zajęła mi ok. 15 minut. W sklepie było więcej pracowników niż np. w Real. Nie było praktycznie żadnych kolejek do kas. Przy wejściu do sklepu, które znajduje się z prawej jego strony stoi pracownik ochrony, który min. daje naklejki na produkty kupione w innym sklepie.
Sklep jest nowoczesny. Wejście do budynku, którym wszedłem, jest na podwyższeniu i prowadzi do niego podjazd, który może posłużyć osobie niepełnosprawnej. W środku po obu stronach alejki znajdują się inne sklepy. W sklepie znajdują się miejsca, na których klient może usiąść.
Chciałem kupić solniczkę i w tym celu udałem się do Reala. W sklepie nie ma tabliczek z nazwami towarów więc zapytałem pana pracownika sklepu gdzie znajdują się solniczki. Odpowiedział mi gdzie mam pójść tzn. która to alejka. Poszedłem tam jednak nie znalazłem solniczek. Więc zapytałem innego pana pracownika, który tamtędy przechodził i on wskazał mi to samo miejsce. Wróciłem więc tam myśląc, że może jednak coś przeoczyłem jednak w żaden sposób nie potrafiłem znaleźć we wskazanym miejscu solniczki. Wybrałem więc alejkę przyległą do tamtej i tam już znalazłem solniczki. Pod solniczkami, które mnie interesowały nie było ceny więc zapytałem innego pana pracownika jak mogę sprawdzić cenę. Wskazał na skaner i poszedłem sprawdzić cenę. Skaner nie czytał kodu kreskowego. Mimo to skierowałem się do kasy "mniej niż 10 produktów".
Pracownicy hipermarketu noszą uniformy i łatwo ich odróżnić od klientów sklepu. Kolor uniformu to czerwony i niebieski. Pierwszy pan, którego pytałem o lokalizację solniczek był stosunkowo miły, następny średnio miły i pan, który wskazywał skaner był niemiły. Kasjerka nie mówiła "Dzień dobry" i "Dziękuję". Pracownicy z którymi miałem kontakt byli średnio zadbani.
Kupując solniczkę mogłem wybrać spośród kilku jej rodzajów, różnych kształtów. Cena wszystkich była mniej więcej podobna i oscylowała w granicach 5 zł.
W sklepie nie było wielu klientów i łatwo było się po nim poruszać. Znalezienie produktu zajęło mi około 10 min z uwagi na brak tabliczek i konieczność pytania personelu. Pytać musiałem pracowników dosyć oddalonych od miejsca, w którym znajdował się produkt lub przechodzących tamtędy, ponieważ w pobliżu nie było żadnego innego pracownika. Przy kasie nie było żadnego klienta i obsłużono mnie szybko.
W sklepie jest czysto i estetycznie. Z głośników dobiega cicha muzyka. Wejście do sklepu znajduje się z prawej jego strony i jest szerokie. Tędy można również wyjść ze sklepu kiedy nie robi się żadnych zakupów lub kupuje alkohole. Obok tego wejścia stoi pracownik ochrony, który min. sprawdza zakupiony alkohol lub zwraca uwagę aby zostawić plecak. Kontakt z pracownikiem ochrony należy raczej do niemiłych.
Potrzebne mi było konto bankowe. Około półtora roku temu założyłem konto w Citi, nie korzystałem z niego wcale, jednak do tej pory przychodziły do mnie e-maile z wyciągami i nie dostałem żadnej wiadomości, że konto zostało zamknięte. Pomyślałem więc, że być może mam jeszcze to konto i nie będę musiał otwierać nowego.
Kiedy wszedłem do oddziału, w banku nie było żadnych innych klientów. Dwoje pracowników rozmawiało ze sobą, zauważono mnie natychmiast i poproszono do siebie. Przedstawiłem mój problem i zapytałem czy mam jeszcze to konto. Pani poprosiła o dokumenty a ja je wyjąłem. Gdy pani zauważyła, że mam kartę poprosiła żebym jej użył, zapytała także, czy pamiętam swój pin. Okazało się, że pamiętam. Następnie pani poinformowała mnie, że oba konta (miałem osobiste i walutowe) istnieją, tylko są zablokowane. Nie zostały usunięte mimo, że z nich nie korzystałem, nie miałem żadnych środków na koncie i nie płaciłem za nie. Zapytałem, co zrobić aby odblokować konto osobiste. Dostałem odpowiedź, że należy wpłacić dowolną kwotę. Zapytałem czy może być to przelew. Pani odpowiedziała, że jeśli będzie przelew, to pieniądze wpłyną na konto lecz nie zostanie ono odblokowane. Dalej, powiedziałem, że dostaję na skrzynkę e-mail wyciągi w plikach .pdf lecz do ich otwarcia potrzebne jest hasło, którego nie pamiętam. Pani odpowiedziała, że należy w takim wypadku zadzwonić na infolinię, której numer znajduje się na odwrocie karty, wyjaśniła też co robić gdy już na infolinię zadzwonię.
W czasie rozmowy pani była uprzejma i kulturalna, życzliwie udzielała mi informacji. Zarówno ona jak i reszta pracowników była ubrana odpowiednio do powagi instytucji, elegancko i schludnie.
W oddziale jest 5 stanowisk obsługi klienta, 3 podobne do tradycyjnych kas i dwa stoliki z krzesłami. Pracownicy pracujący w "kasach" i przy stolikach zajmują się prawdopodobnie różniącymi się od siebie sprawami. Brakuje tabliczek z opisami tych stanowisk, aby odgadnąć gdzie się zwrócić klient musi zdać się na intuicję lub wcześniejsze doświadczenia w podobnych miejscach.
Obsłużono mnie w ok. 3 minuty.
Wystrój wnętrza banku jest nowoczesny i nie odbiega od standardu w tego rodzaju miejscach. Jest czysto. Dla klientów oczekujących przeznaczona jest wygodna kanapa, na której zmieszczą się dwie osoby. W oddziale jest bankomat oraz telefon, z którego można zadzwonić na infolinię.
W moim notebooku zepsuła się klawiatura tj. odpadły dwa klawisze. W wyszukiwarce wpisałem "serwis notebooki lublin" i strona z nazwą i lokalizacją sklepu pojawiła się na pierwszej stronie. Dzięki mapce trafiłem tam szybko i bez problemu.
Gdy przedstawiłem mój problem, pan powiedział, że niestety trzeba będzie wymienić klawiaturę, ponieważ oba klawisze były uszkodzone i raczej nie znajdę dodatkowych klawiszy z uwagi na to, że model komputera jest nowy. Szybko wyszukał w swoim komputerze cenę i czas przesyłki nowej klawiatury oraz poinformował mnie o cenie.
Obaj panowie pracujący w sklepie są uprzejmi i kulturalni, starszy pan sprawia wrażenie profesjonalisty. Starszy ubrany był w sweter i dżinsy, młodszy bardziej elegancko w koszulę, obaj schludni i zadbani.
W sklepie wystawionych jest niewiele produktów RTV/AGD i np. laptop wydaje się być droższy od tych jakie proponują w promocjach sieci takie jak Media Markt. Za zamontowanie klawiatury zapłaciłem 35 zł i dodatkowo wyczyszczono mi ekran.
W sklepie pracuje dwóch panów. Obsługiwał mnie starszy z nich. Z następnej wizyty (odbiór komputera) wywnioskowałem, że dzielą się obowiązkami tzn. młodszy pracuje przy komputerze i raczej nie zajmuje się serwisem bo gdy powiedział "proszę" a ja dałem mu dokument zlecenia powiedział aby czekać na drugiego pana, który akurat obsługiwał klientów. Na nową klawiaturę czekałem 2 dni (czas przesyłki) i zamontowano mi ją szybko. O zrealizowaniu zamówienia poinformowano mnie telefonicznie.
Wnętrze sklepu wygląda nieco staro. Produkty stoją w gablotach i na półkach trochę bez ładu i składu. Powierzchnia sklepu jest mała.
Wybrałem się z wizytą do placówki PZU w celu zaznajomienia się z ich ofertą ubezpieczenia zdrowotnego oraz ubezpieczenia na podróż do kraju UE.
Jeśli chodzi o ubezpieczenie zdrowotne to zostałem poinformowany, że żadna inna firma ubezpieczeniowa nie oferuje takiego ubezpieczenia jak ZUS. Taką samą informację otrzymałem odwiedzając placówkę ING. Przeglądając wcześniej stronę internetową PZU odniosłem wrażenie, że jest możliwość ubezpieczenia, które gwarantuje możliwość skorzystania z porad lekarzy Podstawowej Opieki Zdrowotnej oraz lekarzy 16 innych specjalności. Nie przedstawiono mi takiej oferty, zaproponowano mi natomiast ubezpieczenie gwarantujące 50% (chyba 50% tu pani nie była pewna) zniżki na korzystanie z usług Luxmedu. Jeśli chodzi o ubezpieczenie na podróż to przedstawiono mi ofertę Wojażer, którą znałem ze strony internetowej. Agent ubezpieczeniowy (Grażyna Sieńko) sprawnie wyliczył przy pomocy komputera ile będzie mnie kosztowało takie ubezpieczenie. Gdy spytałem o szczegóły (zakres ubezpieczenia, np. bagaż) agent musiał się posiłkować folderem z ogólnymi warunkami ubezpieczenia. Pani przeczytała mi jeden z punktów i zachęciła mnie do lektury tej broszury. Podała mi także kilka przykładów z doświadczenia jak wygląda postępowanie firmy, kiedy ma miejsce jedna z sytuacji objętych ubezpieczeniem.
Kiedy wszedłem do pomieszczenia rozglądając się w celu zorientowania się do kogo się zwrócić, pani nawiązała ze mną kontakt wzrokowy i poprosiła mnie do siebie. W czasie rozmowy była miła, grzeczna i sympatyczna. Ubrana była schludnie i elegancko, była zadbana. Reszta personelu także była odpowiednio ubrana. Kiedy rozmowa była przy temacie Luxmedu, wtrącił się inny agent przysłuchujący się rozmowie i nastąpiła między agentami wymiana informacji na temat tego ubezpieczenia. Później w trakcie rozmowy zadzwonił telefon komórkowy pani agent, który pani odebrała i zorientowałem się, że była to rozmowa prywatna. Trwała ona kilkanaście sekund. Kiedy pod koniec rozmowy zapytałem o szczegóły ubezpieczenia Wojażer odniosłem wrażenie, że pani chce się mnie już pozbyć.
Jeśli chodzi o ubezpieczenie na podróż to PZU, Warta i Commercial Union posiadają je w ofercie ING natomiast, nie posiada.
Kiedy w piątek ok. godziny 12.00 odwiedziłem placówkę PZU, było niewielu klientów. Oba stanowiska, które oznaczone były jako „zawieranie umów” były wolne. Dla oczekujących przeznaczone było 5 krzeseł. Rozmowa trwała ok. 15 minut.
Placówka PZU mieści się w stosunkowo nowym budynku. Miejsce obsługi jest nowoczesne i praktyczne, nie odstaje od innych podobnych miejsc.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.