Na stacji byłam raz i, jeśli nie będę musiała, to więcej nie przyjadę. Jechałyśmy z koleżanką na spotkanie i poleciła mi, aby tam podjechać bo zatankują za nas (zależało mi, żeby się nie ubrudzić). Podjechałam, poczekałam chwilę i udałam się do sklepu, żeby poprosić o zatankowanie. Usłyszałam, że Pan się tym nie zajmuje, ale "gdzieś powinien być" kolega, który to załatwi. Wróciłam do auta, porozglądałam się, poczekałam ok. 5 min i zrezygnowana zabrałam się za tankowanie. Płacąc wspomniałam, że nie znalazłam "kolegi" to usłyszałam, że widocznie gdzieś poszedł.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.