Do sklepu I am udałam się około godziny 16:00, w Pasażu Grunwaldzkim panował ruch. Stoisko z biżuterią było bardzo czyste, jednak niektóre produkty były nie na swoim miejscu - prawdopodobnie przez innych klientów. Mimo, że produkty na obrotowej ekspozycji poukładane są kolorystycznie można się pogubić - oprócz kolorystycznego ułożenia brakuje konsekwencji w ułożeniu tematycznym (pierścionki nie były konsekwentnie w tym samym miejscu na wszystkich ekspozycjach). W sklepie była tylko jedna ekspedientka. Była wesoła i uśmiechnięta. Byłam w sklepie około 5 minut, wybierałam kolczyki - nie podeszła do mnie, ponieważ była zajęta inną klientką wybierającą naszyjnik. Pomagała jej go zapiąć i proponowała różne dodatki. Po rozliczeniu się z tą klientką przyszła kolej na moją płatność. Płaciłam kartą - płatność przeszła szybko i bez problemów, ekspedientka zaproponowała ozdobne opakowanie na prezent. Odmówiłam, więc moje zakupy zapakowała w firmową torbę. Mimo czystości podłogi i wieszaków - w misie przy kasie, w której znajdowały się przecenione kolczyki ze srebra panował nieporządek, a na dnie można było zauważyć trochę kurzu.
W delikatesach robiłam proste zakupy spożywcze - chleb i wędlina w opakowaniu próżniowym. Przy wejściu ochroniarz podał mi koszyk, ale ja nie skorzystałam. Skierowałam się prosto do stoiska z pieczywem. Chleb na stoisku był poukładany, a etykiety z cenami na swoim miejscu. Jednak w przegródkach z bułkami brakowało produktów. Podłoga była czysta, punkt, gdzie wypiekane były bułki również wyglądał na czysty. Idąc w kierunku chłodni zauważyłam, że sklep jest czysty, a produkty dobrze poukładane na pułkach. Sprzedawczynie przy stoisku garmażeryjnym miały fartuchy, czepki i rękawiczki, a produkty wyglądały na świeże. Nie miałam trudności z odnalezieniem wędliny, choć brakowało na półce jednego rodzaju, który wyróżniony był jako w promocji. Wracając zwróciłam uwagę na stoisko z owocami i warzywami. Produkty również były świeże i poukładane. Niestety przy wszystkich kasach były bardzo długie kolejki - przeszłam więc do kasy samoobsługowej. Pani w średnim wieku, o ciemnych włosach, pomagająca klientom dokonywać płatności wyraźnie była znudzona i zmęczona swoją pracą. Odnosiła się do klientów lekceważącym i poirytowanym tonem. Komputer miał trudności z odczytaniem mojej karty, przez co podeszła do stanowiska, przy którym chciałam zapłacić za produkty. Ton jej głosu sugerował, że to moja wina, że komputer nie odczytuje karty, a gdy za 4 razem odczytał odeszła na kilka kroków bez słowa. Po zabraniu paragonu i produktów wychodząc powiedziałam "do widzenia", na które nie usłyszałam odpowiedzi. Podsumowując sklep był czysty, a produkty na swoim miejscu, choć brakowało niektórych rodzajów bułek na stoisku z pieczywem. O ile ochroniarze dyskretnie wypełniali swoje obowiązki uśmiechając się przy tym do klientów, pracownik pomagający przy stoisku samoobsługowym zachowywał się w nieodpowiedni, odpychający dla klienta sposób.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.