Jedyna, JEDYNA, stacjonarna drogeria, do której idę bez lęku, że zaraz za drzwiami zostanę napadnięta przez wyfiokowane harpie i zagadana na śmierć, zagłaskana, zalana powodzią propozycji, ofert nie do odrzucenia, pomocną dłonią i opinią, której nie byłam spragniona. W Rumi jest inaczej. W Rumi Panie Konsultantki i Panie Sprzedawczynie wyglądają jak kobiety, nie jak postaci z teatru Kabuki. Ich maniery są nienaganne i nienaganny jest makijaż. Chodzę sobie, oglądam, przyglądam się, czytam, dumam, wącham. Nikt się za mną nie snuje. Nikt mi się do rękawa nie przykleja. Dyskretna odległość, ale pełna gotowość. Gotowość w chwili, kiedy o pomoc poproszę. Nie trzeba szukać Pań w kosmetycznym wszechświecie, nie trzeba urządzać polowań, ale też nie jest się przez nie napadanym. Są tak, jak być powinny. Pomocne, gdy potrzebne. I dopiero wówczas obecne. Musi tam, w Rumi, stać na straży niezwykle mądra osoba. Której dziękuję i której się kłaniam. Jak i całemu wspaniałemu personelowi.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.