W dniu 02.02.2010 udałam się do placówki PKO BP aby zlikwidować książeczkę oszczędnościową założoną kilka lat temu (kiedy to konta osobiste dla młodzieży nie były standardem). Stanęłam w kolejce do kasy - byłam 3 osobą w kolejce. Przez ok 7 min otwarte było tylko jedno okienko (kasa1). Po tym czasie otwarto drugą kasę (kasa 2). Kolejka przesuwała się powoli na przód ze względu na to że osoba zatrudniona przy obsłudze rachunków przeniosła dokumenty do kasy (2) osoby, którą wcześniej obsługiwała, a która powinna ustawić się w kolejce do kas. Kiedy przyszła moja kolej kasjerka (kasa 2) wywołała nazwisko osoby stojącej w kolejce do kas (4 osoba za mną). Osoba ta wcześniej nie stała w kolejce do okienka, które zajmuje się obsługą rachunków, zatem musiał być to ktoś znajomy kasjerki. Kiedy klientka obsługiwana wcześniej przy kasie 1 odeszła, podeszłam do okienka. Przedstawiłam kasjerce sprawę z jaką przyszłam. Kasjerka przeprosiła mnie na chwilę i poszła do kasjerki nr2. Po powrocie poinformowała mnie, że zostanę obsłużona przez kasjerkę nr 2, gdyż ona nie potrafiła rozwiązać mojej książeczki oszczędnościowej. Zatem odeszłam od kasy i czekałam do kasy nr 2, przy której obsługiwany był nadal klient wywołany z dalszej części kolejki. Minęło 30 min a ja nadal stałam w kolejce. Gdy odszedł klient od kasy nr 2 zostałam poproszona o podejście. Poprosiłam kasjerkę o zlikwidowanie książeczki, ta ją wzięła a następnie zaczęła (przeliczać kasę jaką ma na stanowisku). W międzyczasie dyrektor przyniósł jej paczuszkę z pieniędzmi. Dopiero po 5 minutach kasjerka zaczęła zajmować się moją sprawą pomimo tego że ja już stałam przy okienku. Wyszłam z banku po 45 min.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.