W ubiegłym roku czyli w grudniu 2009 moja córka złamała w szkole palec u ręki.
Wiadomo, najpierw wypełniłam protokół wypadkowy w szkole, następnie udałam się do siedziby PZU.
Ku mojemu zdziwieniu, nie było żadnej kolejki, a spodziewałam się takowej.
Pani, która zajmowała się moja sprawą, była bardzo miła i kompetentna.
Pomogła mi nawet w odczytaniu kilku rzeczy w formularzu, ponieważ przez pośpiech zapomniałam okularów.
Cała procedura trwała chyba nie więcej niż kwadrans.
Po moim pytaniu jak długo mam czekać na pieniążki z odszkodowania, Pani stwierdziła, że do miesiąca należność powinna wpłynąć na konto.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy pieniądze na koncie były już po niecałym tygodniu.
Dawno nie byłam tak mile zaskoczona obsługą w jakimkolwiek urzędzie.
Pierwsza sprawa - bałagan na sali sprzedażowej, nie ma możliwości swobodnego przejazdu wózkiem, na środku stoją wózki z towarem, który powinien być wyłożony, ale niestety stoi zbyt długo, bez żadnego zainteresowania ze strony personelu.
Druga sprawa - pomimo, że są 4 kasy na terenie sklepu, zazwyczaj czynne są tylko dwie, co stwarza bardzo długie kolejki, oczekiwanie w kolejce do kasy zajmuje trzy razy więcej czasu niż wybór towaru przez klienta.
Trzecia sprawa - po poproszeniu przez kilku klientów o otwarcie większej ilości kas, kierowniczka sklepu nie zareagowała, wręcz była wyjątkowo niegrzeczna, zwracając uwagę jednej z klientek, cytuje "Pani wiecznie ma jakieś pretensje", rozmawiając chwilę z ową klientką dowiedziałam się, że ta Pani robi tutaj zakupy najwyżej raz w miesiącu, będąc u znajomych i była zszokowana zachowaniem kierowniczki sklepu.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.