Niestety, trafem losu całe życie jestem "skazana" na torimpexy . Najpierw 15 lat mieszkałam przy placówce na Kaliskiego, teraz niemal od 10 przy sklepie na Leszczynowej. Mimo iż właścicielka stara się odświeżaniem wnętrz i zewnętrz stwarzać pozory bycia na czasie z klientem i jego potrzebami, to nie oszukujmy się : PRL w czystej postaci. W sumie nie powinno to dziwić znając biografię założycielki tej sieci. Ale do rzeczy: sklep na Leszczynowej od 10 lat ma stała kadrę sklepowych, które prowadzą sklep i prowadza go starą dobrą szkołą: ja sklepowa, ty petent... Co chwila jednak zatrudniane są biedne dziewczyny z pośredniaka, które wszystkie wymiękają ( może są przerzucane do innych filii) po pół roku, widząc zapewne klikę wyjadaczek i ich praktyki. Aby pracować w torimpexie trzeba mieć odpowiednią mentalność a stara kadra wie w czym rzecz: o 6 rano w poniedziałek sortują weekendowe zgony warzywne, rozmrażają niedokończone kawały szynek ( sama widziałam!) do pokrojenia klientowi, dotykają pieczywa rękawiczkami w których przed chwilą przewalały skrzynki na zapleczu, wciskają początkowe plastry wędlin, które powinny iść jako skrawki.... Nie wspomnę o przeterminowanym nabiale, bo to standard. Aby utrzymać te "standardy" i utrzymać sieć trzeba również lat praktyki... Jednak najbardziej boli mnie stosunek starych wyjadaczek do klientów i tempo oraz organizacja pracy. Na Leszczynowej najpierw kolejka na piekarniczym, następna kolejka na mięsnym i najgorsza kolejka na zawsze czynnej tylko jednej kasie. Zakup pieczywa, kilku plastrów wędliny może trwać i 20 minut przy praktycznie pustym sklepie... Torimpex jest idealnym miejscem dla emerytów ( z tego co widzę to główna klientela) z czasem płynącym swoim rytmem w rytm sklepowej muzyki. Polecam ten sklep dla: niepracujących, nieszanujących własnego czasu i leniwych na tyle aby nie podjechać do hipermarketu oraz chcących podnieść sobie ciśnienie brakiem elementarnej kultury obsługi. Po dzisiejszych zakupach ja powiedziałam sobie dość, gdyż zakupy w tym miejscu to czysta strata czasu dla ludzi zapracowanych a i nerwy zachować w dobrym stanie chciałabym.
Szkoda mi obecnego kucharza, który wykręcił całkiem dobrą pizzę zeszłego wieczoru. Szkoda, gdyż dobre wrażenia smakowe zagłuszyła słaba jakość obsługi. Rozumiem, że dziewczyny pracujące w pizzerii kokosów nie dostają i praca lekka nie jest, ALE:-minęła dłuuuga chwila.... i nic..., mimo ,ze obsługa złapała kontakt wzrokowy, nikt nie podszedł... - podczas tej "chwili" oczekiwania na kartę minęła popatrując na nas kelnerka obsługująca ogródek, nawet bez zdania typu: "zaraz koleżanka podejdzie". Rozumiem, że nie jej rewir i pobiegła do 4 wstawionych kolesi licząc na napiwki, ale poczuliśmy się jak "drugi sort", który może poczekać bez słowa...- w karcie ani słowa czy pizza "duża", "mała", czy na jedną osobę... Zanim zdecydowaliśmy się, mąż musiał i tak podejść do kontuaru, zapytać o wielkość pizzy , czyli w co i w ile sztuk celować...-czekamy, czekamy.... przy kontuarze 2 kelnerki stoją patrząc na nas... Moment zgłupienia: może trzeba tu podchodzić z zamówieniem, ruszamy więc do pań. I oczywiście cofka: "my podchodzimy do stolików" - pizza przyszła szybko ( szybciej niż cały proces zamawiania- taka ciekawostka), ale bez sosów... Kelnerka nie zapytała się przy zamówieniu jakie sosy dodać i musiała donosić je ( oczywiście maleńka miseczka sosu- 2 zł)...- a najśmieszniejsze , ze po 3 minutach od rozpoczęcia konsumpcji, pani podeszła z zapytaniem "czy wszystko w porządku".. uśmialiśmy się....
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.