W dniu 18 lutego 2001 roku postanowiłam wybrać się z mężem do Tesco w naszym mieście w celu zrobienia większych zakupów. Była godzina 21, a że Tesco w Puławach jest otwarte 24h/dobę w sklepie było całkiem sporo klientów, również dlatego, że był to piątek. Podjechaliśmy na parking, na którym bez problemu znaleźliśmy miejsce do parkowania. Mąż za każdym razem chwali sobie ułożenie miejsc parkingowych pod Tesco, ale to raczej zasługa dużego obszaru, jaki mają do dyspozycji na obrzeżach miasta. Wzięliśmy wózek i weszliśmy do sklepu. Przy bramkach wzięliśmy gazetkę reklamową i weszliśmy dalej. Na pierwszy rzut oka czystości nie można było nic zarzucić. Mimo padającego śniegu na zewnątrz i niewielkiego mrozu, wewnątrz Tesco nie było brudno. Trafiliśmy akurat na dopiero sprzątniętą podłogę, gdyż było widać jeszcze w niektórych miejscach wilgotne pasy. Udaliśmy się do działu z wędlinami. W tym miejscu jedna osoba była obsługiwana przez jedną z osób sprzedających i dwoje stało w kolejce. Ustawiliśmy się za nimi i zaczęliśmy wybierać wędliny.Panie sprzedawczynie były ubrane w czyste fartuchy. W ladach było czysto, spód lad nie miał brzydkich śladów po wędlinach, jak to się czasami zdarza, jednak same wędliny były ułożone nieskładnie. Mimo rozdzielenia na poszczególne rodzaje, jak kiełbasy, wędliny drobiowe, parówki, pasztety, jednak leżały one bardzo krzywo, nie były ułożone w ładną kompozycje, a cenniki były powykręcane. Za ladą stała jeszcze jedna pani z obsługi, która czyściła krajalnicę. Zostaliśmy świadkami takiej oto rozmowy klienta z panią od krajalnicy: Klient dosyć grzecznie spytał, czy pani czyszcząca krajalnicę może go obsłużyć, gdyż klient przed nim miał bardzo długą listę zakupów. Jednak sprzedawczyni obrzuciła zirytowanym spojrzeniem i powiedziała, że musi poczekać aż skończy myć krajalnicę. Klient powiedział, że na razie rezygnuje i przyjdzie za chwilę. Gdy nadeszła nasza kolej pani od krajalnicy zapytała się mnie co podać. Zostaliśmy szybko obsłużeniu. Jednak zraziło nas niedbałe rzucenie opakowania z wędlinami na ladę, zamiast podania. Następnie udaliśmy się do działu z nabiałem, gdzie towary na chłodziarkach były porządnie poukładane, jednak było dużo braków i wiele miejsc pustych na półkach. Wtedy też zauważyliśmy, że na podłodze na środku przejścia stoi paleta z jogurtami, która trochę przeszkadza w przejściu z wózkiem po jednej stronie, a po drugiej wcale nie jest to możliwe. Rozejrzeliśmy się za osobą z obsługi jednak nikogo takiego nie było w pobliżu. Po wybraniu artykułów z nabiału udaliśmy się na dział z odzieżą, w celu zakupienia koszulki dla syna. Po przejrzeniu części wieszaków z bluzkami dla chłopców postanowiłam poszukać osoby z obsługi, jednak tutaj także nikogo nie widziałam. Przeszłam do działu obok i tam spotkałam osobę na dziale z artykułami dla niemowląt. Jednak pani ta powiedziała, że ona się tym działem nie zajmuje i żebym poczekała to zaraz ktoś może przyjdzie. Wróciłam na dział z odzieżą i czekaliśmy tak około 5 minut. Zauważyłam, że ubranka są rozwieszone w odpowiednim ładzie, jednak wciąż nie mogłam znaleźć bluzki, która była w gazetce reklamowej. Postanowiliśmy udać się na poszukiwanie obsługi ponownie. Na dziale z chemią spotkałam pana z obsługi sklepu, który poszedł z nami na dział i zaczął szukać bluzki, choć mówił, że nie ma pojęcia gdzie może być, bo to nie jego dział. Po chwili pojawiła się pani z tego działu i na moje pytanie o konkretną bluzkę powiedziała, że ona jej nie widziała dzisiaj wcale. Po tym udaliśmy się do kasy, gdzie zostaliśmy miło i sprawnie obsłużeni. Kasjerka spytała nas o kartę ClubCard, której jednak nie posiadamy. Następnie spakowaliśmy zakupy i wyszliśmy ze sklepu.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.