Dzisiaj tj.9.12.2018r zaprosiliśmy znajomych z Wałbrzycha do restauracji Miś w Głogowie. Taki wybór lokalu ponieważ byliśmy tam trochę czasu temu na imprezie rodzinnej i było pysznie i ładnie. Dzisiaj z racji naszej wizyty w ilości 6 osób nie zaproponowano nam złączenia stolików , tylko zaproszono do piwnicy. Pomieszczenie...ratunku! Przechodnie do toalety. Ciemno, wykręcone żarówki , brudne stoły i podłogi. Kotki kurzu pod schodami. Pod stopami miałam dywanik z dziecięcego pokoju, chyba ktoś usunął go z domu, stan wiadomy. Poprosiłam o wytarcie stołu. Młoda dziewczyna wytarła tylko przede mną i to brudną szmatą, bo jak zaczęło wysychać stół zrobił się biały. Znowu poszłam do góry aby wytarła czystą. Wytarła powtórnie tylko mi. Mój gość zwrócił uwagę i wytarła ten kawałek przed nim. Stół sechł do podania dań. Kotlet w ziołach i gyros okey. Natomiast jeden z naszych gości zwrócił do kuchni placek po węgiersku który z wierzchu był przypalony, środek surowy. Już nic nie chciał do jedzenia. Trochę wstyd. Następnie wędrówki do góry po pieprz i sól, gdzie jak się okazało pieprzu w środku nie było. A jeszcze poszliśmy po serwetki. Ogólnie fatalnie. Jeśli to sala do której zaprasza się gości to wystrój znacznie odbiega od tego co u góry. Fatalny. Nie polecam. Jesteśmy głęboko rozczarowani. Agnieszka
Dziś, tj 9 grudnia 2018.
Wraz z przyjaciółmi z Wałbrzycha wybraliśmy się na obiad do Misia.
Wspomnę że kiedyś byliśmy w barze na zorganizowanej imprezie zamkniętej i było ok. Tymbardziej, propozycja wyjścia ze znajomymi miała charakter polecenia i pokazania że w Głogowie można dobrze zjeść i miło spędzić czas.
Niestety rozczarowanie od wejścia. Wchodzac grupa 6 osobowa, sami musieliśmy się pytać czy możemy połączyć stoliki, a widząc zakłopotanie obslugi i dezorientacje, druga Pani zaproponowała zejście do piwnicy. Kto nie był niech nie korzysta!!!
Stoliki ustawione obok wejścia do toalet, polmrok, bo brak żarówek w lampach. Brak światła to też zasłona dymna, bo brud pod schodami, podłoga także a dywanik dziecięcy rzucony jakby komuś w domu był niepotrzebny. Boże chroń kogoś kto by dzieci zachęcił do zabawy na nim!!!
A to był dopiero początek...
Stolik, że lepiej nie mówić, klejacy, że siedzimy z założonymi rękami kiedy przyjdzie obsługa i wytrze ten stolik, po ostatnich gościach, ale chyba byli ok tygodnia temu, tak to wyglądało. Na stoliku jedna serweta, brak serwetek.
Pani owszem przyszła wytarla 1/3 stolika dla 6 osób i poszła sobie. Oczywiście wytarla na mokro rozcierajac w tym miejscu zaschniety brud. Moja żona pofatygowala się na górę aby poprawiono przygotowanie stolika i go ponownie umyto. Tym razem zrobiono to bardziej mokrą szmatką ale już w 1/2 całości stołu. Na to nie wytrzymał już mój gość i spytał się czy reszta stołu nie zasługuje na czystość, choć kleił się jak cholera.
Stol sechł aż do podania pierwszych dań czyli jakies 15/20 minut, bo przecież wytarto go mokra ścierą.
Myśleliśmy że może jedzenie obroni się przed katastrofa. No cóż niektóre dania były poprawne, ale placek po wegiersku, jeden zjedzony w połowie (głód wygrał), a drugi oddany - surowe ziemniaki w placku. Reszta dań bez szaleństw. Nawet podana solniczka i pieprzniczka (bez pieprzu) nie poprawiły ich zbytnio.
Tyle do całości, bar Miś w całej okazałości PRL. Głupio nam było przed znajomymi, ale cóż tak już chyba musi być.
Również dlatego, że wychodząc zobaczyłem grupę chyba z 8 osób, którym połączono stoliki, dla nas chyba tej inicjatywy zabrakło.
Niestety dla mnie była to ostatnia wizyta. Nie polecam.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.