Sprawdzam smaki lokalne i przyszła kolej na ten lokal. Przy okazji wizyty na Trójstyku i w Koniakowie (po 30 latach), chcieliśmy zjeść coś smacznego. Sprawdzałem opinie przed wyjazdem i ogólna ocena wskazywała, że będzie dobrze. Niestety rzeczywistość to zimny prysznic.
Kwaśnica - ikona gór, okazała się być zwykłym kapuśniakiem. Filet z kurczaka grilowany - wnuczki, okazał się być twardą podeszwą bez smaku. Ikoną obiadu był "warkocz Maryny", pasek polędwicy przeplatany paskiem boczku. Mięso było letnio/zimne. Ale mówię - cóż, spróbuję. Boczek gumowy - nie do ukrojenia, ani przegryzienia. Polędwica w środku surowa. Oddałem danie kelnerowi i poprosiłem, żeby odniósł do kuchni, z informacją, że to danie jest niejadalne. Przyszedł i powiedział - po góralsku, że danie jest "OK". Gdy poszedłem płacić przy barze i wyjaśnić sprawę pojawił się człowiek z moim daniem. Myślałem, że to kucharz. Okazało się, że właściciel. Zaproponowałem mu, aby spróbował zjeść boczek lub surowe mięso. Stwierdził, ze srogą miną - w języku górali, że danie jest "OK' i nie wiadomo czego się czepiam.
Tak więc, nie uznaje mojej reklamacji. Mogłem nie zapłacić i wezwać Policję, ale na urlopie nie będę się użerał z mądrym inaczej.
Obsługa kelnerska powolna - i zerową empatią dla klienta.
Omijajcie to miejsce z daleka - obchodzita to!
Jadłem wiele razy po drodze w Wiśle "U Karola". Gdybym wiedział, że reprezentuje taki standard podejścia do klienta, to moja noga by tam nie postała, a kolejny raz odwiedził bym sprawdzony i kulturalny lokal.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.