Do sklepu weszłam, bo zainteresowała mnie elegancka witryna sklepowa i nowoczesny wystrój. Gdy tylko przekroczyłam próg, pięć zebranych w jednym miejscu, tuż przy wejściu, pań zaatakowało mnie głośnym i głuchym od pustki w sklepie: "dzień dobry". Stały tak blisko wejścia, że asortyment był ledwo widoczny, a możliwość przedostania się do środka sklepu, prawie niemożliwa.Chociaż w końcu udało mi się przekroczyć zbudowaną przez sprzedawczynie barierę, nie zrobiłam trzech kroków nim usłyszałam pięć centymetrów od ucha: "w czymś mogę pomóc?". W pytaniu nie ma nic złego, świadczy o zainteresowaniu, chęci pomocy, ale ja wtedy nawet jeszcze nie zdążyłam zorientować się co można w tym sklepie kupić. Wszystkie pozostałe panie wlepiały we mnie swoje miłe acz nachalne spojrzenia. Odmówiłam i nieco już przestraszona, niepozbawiona uczucia obserwowania przez innych, przyjrzałam się produktom.Podoba mi się dobra jakość torebek. Walizki wyglądają na solidne, ale może sprawiają tylko takie pozory. W samolocie większość z nich się nie sprawdzi ze względu na ciężką wagę.Zainteresowała mnie jedna torebka, ale przez złe umieszczenie jej na wysokiej półce, nie mogłam jej dosięgnąć. Co prawda uśmiechnięta pani podała mi ją, ale osobiście lubię, gdy sama proszę kogoś o pomoc lub nie muszę o nią prosić, bo wszystko leży w zasięgu mojej ręki. Pani "przyczepiła" się do mnie po raz kolejny i poinformowała w jakich innych kolorach jest dostępna torebka. Nie mam nic przeciwko temu, ale przez wcześniejszą nachalność, tę informację również uznałam za próbę wciśnięcia mi produktu "na siłę". Poza tym, nawet najszerszy uśmiech ekspedientki nie zrekompensowałby mi wysokiej ceny torebki. Przerażona wyszłam ze sklepu nie usłyszawszy od ani jednej z pań "do widzenia".
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.