W niedzielę 4 stycznia poszłam zrobić zakupy na wizytę przyjaciół. Spieszyło mi się strasznie. Wpadłam do sklepu jak po ogień zdejmując z półki poszczególne potrzebne mi artykuły. Przy kasie przede mną stała jedna osoba. Pech chciał, że jeden z artykułów tego klienta nie wchodził na kasę. Problem rozwiązał jeden szybki telefon. Moja wizyta w sklepie trwała nie więcej niż 5 minut a wyszłam z wózkiem zakupów.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.