Wizyta w pierogarni Zapiecek Freta 1, Warszawa, 13.07.24, godzina ok. 15. Rodzinny obiad, odwiedzamy tę lokalizację regularnie- babcia leczona onkologicznie, mama i 3-letni wnuk, warszawiacy . Upalny dzień, zajmujemy jedyny wolny stolik na zewnątrz, w półcieniu, stopniowo coraz bardziej w słońcu, jest nieznośnie gorąco, zalewa nas pot. Przemiłe kelnerki dostarczyły zamówienie, rozglądamy się wokół, czy zwalnia się stół- tak, zwolniły się dwa, chcemy się przesiąść, pytamy, czy możemy to zrobić, kierowniczka restauracji odmawia, twierdzi, że oba są zarezerwowane. Mija kilka minut, do kelnerek i kierowniczki podchodzą młodzi panowie(turyści) z pytaniem "Czy znajdzie się stolik dla trzech gentlemanów?". Zostają zaprowadzeni do upatrzonego przez nas w zacienionego stołu. Zwracam uwagę kierowniczce, że posadziła panów przy rzekomo zarezerwowanym stole, informuję, że jest to nasza ostatnia wizyta w restauracji. Kierowniczka mętnie tłumaczy się z posadzenia NOWYCH klientów(kolejny rachunek) przy lepszym stole, oferuje miejsca w środku restauracji- nie przyjmujemy oferty, gdyż jest ciasno, towarzyszy nam ruchliwy 3-latek. Sugeruje wcześniejsze zarezerwowanie stołu, chociaż widzimy i wiemy z doświadczenia, że większość przychodzi tu z ulicy. W końcu kierowniczka wypowiada zdanie, że " Klient nie może siadać tam, gdzie mu się podoba". Brak mi słów, żeby to komentować, nie zostawię ani złotówki w tym miejscu, rodzina i znajomi także.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.