Poddaję ocenie i dyskusji obsługę w Banku BPH, ponieważ ostatnia moja wizyta w tym Banku nie może pozostać przemilczana. W przeciągu ostatniego tygodnia zmuszeni byliśmy z mężem aż 3 razy odwiedzić oddział w Bytomiu, co w przypadku nas jako osób pracujących wygospodarowanie czasu w godzinach pracy banku jest dość trudne. Pierwsza wizyta najbardziej zasłużyła na negatywny komentarz. Sytuacja wyglądała następująco. Wybraliśmy się z mężem w celu uruchomienia limitu na koncie. W banku było ok 5 klientów i 3 doradców/pracowników. Po 20 min. czekania, kiedy przyszła na nas kolej Pracownik banku poprosił nas do swojego biurka. Wypytał o nasze potrzeby i próbował przekonać do innego produktu bankowego niż limit w saldzie. Nie zmieniając naszego zdania, i po sprawdzeniu zdolności kredytowej w BIKu, Pracownik przyjął wniosek zapisując go w systemie. Niestety nie mogliśmy wówczas otrzymać oferty, ponieważ konieczne było dostarczenie zaświadczenie o zarobkach. Z punktu widzenia nas jako stałych klientów banku okazało się to paranoją i wzbudziło irytację. Mąż ma konto w tym banku od ok 5 lat, gdzie od tego czasu systematycznie wpływa wynagrodzenie. Z tego też konta dokonywane są wszystkie stałe przelewy. Bank zna i widzi więc historię korzystania z konta oraz ma wgląd w otrzymywane zarobki. Mimo to zostaliśmy odesłani z kwitkiem do czasu dostarczenia owego zaświadczenia. Podczas tej pierwszej wizyty zraził nas także pewien incydent. Pracownik, który nas obsługiwał - w połowie rozmowy z nami - poinformował nas, że musi nas na parę minut zostawić "żeby pomóc koleżance rozładować kolejkę, która zrobiła się do kasy (w kolejce stały 4 osoby) i uzasadnił to sezonem urlopowym i mniejszą obecnością pracowników". Zatkało nas. W rezultacie , Pani za kasą oznajmiła, że sobie sama poradzi i Pan do nas wrócił. Ciekawi mnie, co by było gdyby inny klient wymagał by równie długiej uwagi? Czy także opuścił by go w połowie, wracając do nas? Moim zdaniem nie była to dobrze przemyślana przez niego reakcja na sytuację w banku.
Zgodnie z umową wróciliśmy do banku po paru dniach, z zaświadczeniem w rękach. Ku naszemu zdziwieniu i ponownej irytacji, okazało się że Pan z pierwszej wizyty jest na urlopie i wprowadzony przez niego wniosek został usunięty z systemu. Cała procedura musiała więc zacząć się od nowa. Ponieważ zbliżała się godzina zamknięcia banku - Pani poprosiła byśmy przyszli po decyzję w poniedziałek (!!!). I w tej sytuacji nie byłoby by nic złego, gdybyśmy na obsługę nie czekali 40 min. podczas gdy inny Pracownik wymieniał się z kimś zapachami do auta (poproszony przez nas o pomoc, poinformował, że nie zajmuje się takimi sprawami). I tak u kresu naszej wytrzymałości i cierpliwości sprawa została zamknięta przy trzeciej wizycie. Wszystko rozbija się o pierwszą wizytę, bo przy właściwej obsłudze stałych klientów mogliśmy już wtedy otrzymać odpowiedź na nasze potrzeby. Bank po raz kolejny dał nam powód do rozważenia przejścia do innego Banku (być może tam gdzie charakterystyczna jest wyższa kultura bankowości).
Bardzo często odwiedzam perfumerie tj.: Douglas czy Sephora: oglądam nowości, porównuję ceny, wybieram prezenty dla bliskich. Tego dnia odwiedziłam Sephorę w Bytomiu. Wybierałam się na wesele i w ostatniej chwili zdecydowałam się na profesjonalny makijaż. W Sephorze jest przygotowany odpowiedni punkt (lustro) do robienia makijażu z informacją "makijaż w 10 minut". Zapytałam sprzedawczynię o dostępność usługi i wyraziłam zainteresowanie. Zrobienia makijażu podjęła się młoda dziewczyna z tabliczką "stażysta". Zaczęłam mieć pewne obawy, czy będę profesjonalnie pomalowana. Pani wydawała się być lekko zdenerwowana (czyt. zestresowana) - trochę trzęsły się jej ręce, dość długo wybierała odpowiednie dla mnie produkty. Postanowiłam się nie denerwować, tylko zaufać i zobaczyć jak to będzie. Pani okazała się bardzo sympatyczną osobą, dość szybko rozładowała atmosferę i przełamała swoją niepewność, mówiąc, "że lubi malować inne osoby, ale nie wie czemu zawsze ją to trochę stresuje". Podczas malowania odciągała moją uwagę i "patrzenie na jej ręce, rzucają kilka sympatycznych komplementów w moją stronę (jednym szczególnie mnie rozbawiła). Cały makijaż trwał nieco więcej niż 10 min. (ok 20-25 min). Nie mniej z efektu byłam zadowolona. Sama na pewno bym się tak nie pomalowała. Dodatkowo plusem było użycie drogich, profesjonalnych kosmetyków (Lancome, Loreal, Dior) i niska cena usługi (25zł).
Makijaż wytrwał całą noc. Polecam więc innym chociaż raz skorzystać z tej usługi.
Rzadko bywam na stacji paliw BP - często z przyzwyczajenia korzystam z innej sieci. Zdarzyło mi się jednak podjechać na tą stację ponieważ akurat miałam tak po drodze. Przyznam, że byłam rozczarowana. Nie chodzi o to, że obsługa była nie miła, tylko o to jak Panie sprzedawczynie radziły/nie radziły sobie z dużą ilością klientów.
Praktycznie nie radziły sobie. W sklepie było ok 7 klientów,1 czynna kasa. Tak się złożyło, że klient przede mną nie umiał zdecydować się do wyboru gumy do żucia i trochę przyblokował kolejkę. W tym czasie na sklepie były 2 sprzedawczynie, jedna przy kasie, druga na sklepie. Pani, która układała towar na półkach nie zreflektowała się, żeby pomoc tej pierwszej przy kasie - dopiero gdy poprosił o to jeden z klientów. Pani "strzeliła focha", zrobiła mało przyjazną minę i zaprosiła klientów do swojej kasy. Gdy w sklepie pozostałam już tylko ja, Sprzedawczyni nie zważywszy na moją obecność powiedziała do tej pierwszej, "że kolejny kretyn zepsuł jej dzień". Wyszłam ze sklepu zniesmaczona.
Postanowiłam ocenić aptekę w M1 w Bytomiu, bowiem ze względów na dogodny dojazd i pobliże zamieszkania zdarza mi się ją odwiedzać. Niestety niemal za każdym razem jestem rozczarowana. Przeważnie z powodu braku produktu po który przyjechałam. Przy ostatniej wizycie nawet obsługa zawiodła. Panie farmaceutki w ogóle nie wykazywały zainteresowania Klientami na sklepie (byłam jedynym klientem, Sprzedawczyń było 3). Z reguły obsługa była miła ale tego dnia odczułam jakbym przeszkodziła Paniom w rozmowie. Niecały rok temu apteka została przebudowana na samoobsługową ale przyznam, że poza wrażeniem przejrzystości w sklepie (produkty bliżej klienta, więcej miejsca na przejście) nic się nie poprawiło. Podsumowując ogólnie do tej apteki przyjechać można w ostateczności.
W trakcie zakupów w Platanie postanowiliśmy z mężem coś przekąsić. Z racji, iż wybór punktów z jedzeniem nie jest zbyt duży, skorzystaliśmy z KFC. Podeszliśmy do kasy od razu (mimo iż przy stolikach siedziało dość dużo klientów, kasy były prawie puste). Obsługiwała nas młoda dziewczyna z plakietką "uczę się". Była miła, uśmiechnięta i cierpliwa. Trochę to trwało zanim zdecydowaliśmy się na odpowiedni zestaw. Pani kasjerka doradziła mi, co wybrać (doradziła na moją prośbę). I do tego momentu było wszystko ok. Jedzenie dostaliśmy od razu (jak przystało na fast food) - jednak zdziwiło nas, że wszystko takie małe (a zapłaciliśmy 24 zł). Małe frytki, małe kanapki... (częściej korzystamy z innego fast foodu, gdzie zestawy wydają się większe). Ogólnie byliśmy zawiedzeni, bo się nie najedliśmy i jakość była średnia (byle jak przygotowane i zawinięte). Większość stolików była zajęta, musieliśmy wybrać taki nieco pobrudzony. Gdy odchodziliśmy przyszła posprzątać Pani z obsługi - poczułam się niezręcznie, bo wyglądało jakbyśmy to My zostawili taki uwalony stół. Szybko tam nie wrócimy.
Wybrałam się z mężem na zakupy. Celem był zakup sportowego obuwia. Pojechaliśmy do Zabrza, do C.H. Platan, ponieważ wiedzieliśmy, że niedawno była tam przebudowa i liczyliśmy na nowe sklepy. Niestety adidasów nie kupiłam, ale zmierzając do wyjścia z centrum odwiedziłam sklep firmowy QUAZI. Nie zamierzałam kupować innego niż sportowego obuwia, jednak przykuła moją uwagę wystawa i wygląd sklepu z zewnątrz. Weszłam sama, mąż poszedł do sklepu obok. W Quazi były 2 panie-sprzedawczynie i żadnego (prócz mnie) klienta. Bogata i kolorowa kolekcja wzbudziła moje zainteresowanie, zaczęłam przyglądać się uważniej wystawionym butom. Przyszła mi ochota na zakup letnich butów (typ peep toe) - były cudowne. Byłam gotowa je kupić dla samego ich wyglądu. Na półce stały obok siebie 2 podobne modele - jedne brązowe z wyższym, drugie czerwone z mniejszym obcasem.Kilka minut stałam i porównywałam obie pary. Bardziej podobały mi się brązowe, jednak obcas był za wysoki. Stałam tak i myślałam kilka minut. Niestety żadna z Pań nie wykazała zainteresowania moją osobą i chęci pomocy mi. Podeszłam więc do Pani przy kasie, spytałam, czy mogę przymierzyć i poprosiłam o odpowiedni rozmiar. Zdziwiła mnie obojętność jaką zostałam obdarzona. Odniosłam wrażenie, jakbym przeszkodziła Paniom w porządkach, układaniu pudełek... Pani, która krzątała się po sklepie podała mi mój rozmiar i wróciła do swojego zajęcia. Po chwili przyszedł mój mąż i zaczęliśmy dyskutować (o tym, że śliczne, o tym, że na wesele, o tym, że jednak mogą być niewygodne). Pani robiąc swoje przysłuchiwała się naszej rozmowie, ale w ogóle nie podjęła próby "sprzedania" nam bucików. Wystarczyło je dobrze zareklamować, doradzić... Przymierzyłam dla porównania rozmiar większy. Pod koniec zaangażowanie sprzedawczyni było nieco większe, sama od siebie zaproponowała porównanie innej pary z rozmiaru nr 1, ale to wszystko na co się wysiliła. W ostateczności butów nie kupiłam (za dużo wątpliwości w stosunku do ceny), mówiąc, że muszę się "przespać" z myślą o ich zakupie. Reasumując sklep, wystrój, kolekcję oceniam bardzo dobrze, jakość obsługi słabo.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.