Hotel Gromada w Olsztynie, znajduje się w wysokim budynku w pobliżu dworca. Przed hotelem dostępny jest parking strzeżony, płatny - niemało, bo 22PLN. Lokalizacja hotelu nie urzeka, jednak zmotoryzowani nie powinni narzekać.
W tymże hotelu w październiku miałam zaplanowane 2-dniowe szkolenie, oraz nocleg. Pierwszy dzień szkolenia nie obył się bez przeszkód w postaci panów, szalejących za recepcją z wiertarkami. Dodam tylko, że sala konferencyjna znajduje się na I piętrze nad recepcją. Moja prośba o przerwanie robót odniosła skutek dopiero za trzecim razem, gdy poprosiłam o rozmowę z przełożoną pani zasiadającej w recepcji. Po 6-cio godzinnym szkoleniu z lekkim bólem głowy, udałam sie do pokoju, który również nie wywołał u mnie imponującej radości. Z racji wykonywanej pracy często nocuję w hotelach i z doświadczenia wiem, że hotel rozpoznaje się po zapachu. W hotelu Gromada w Olsztynie pachnie natomiast, niosącymi wątpliwe nadzieje, czasami PRL-u... stare meble, stare wykładziny dywanowe i wydobywający się zewsząd nieprzyjemy zapach "starości".
Hotel szumnie chwali się posiadaniem Internetu, niestety akurat podczas mojego pobytu nie działał (podobno panowie z wiertarkami mieli coś z tym wspólnego), nawet jeśli teraz jest i działa, gość hotelowy musi za niego zapłacić, wcale niemało bo 5zł/h.
Czystość w łazience z pozoru bez uwag, jednak osoby wyczulone na higienę, od razu zauważą zagrzybione fugi oraz stare zacieki na drzwiach w kabinie prysznicowej.
Poranek drugiego dnia jak zwykle rozpoczęłam od śniadania i kawy w hotelowej restauracji. Ta jest tutaj nawet przytulna, jednak w restauracjach zazwyczaj chodzi o jedzenie - smaczne, po którym nie doznamy niestrawności. Jednak miałam wrażenie, że w restauracji tego hotelu chodzi o zapchanie gościa czymkolwiek i wynagrodzenie mu niesmacznego jedzenia widokiem dwóch młodziutkich kelnerek(absolutnie na mnie zadziałało to odwrotnie), które w swoim fachu na pewno nie sa perfekcjonistkami - praca idzie im wolno i nieprofesjonalnie - brudna zastawa zalega na stołach, a obrusy są poplamione. Odnośnie jedzenia - w restauracji mamy do wyboru 5 zestawów śniadaniowych, niewiele się różniących... parówki lub jajecznica, dżem lub miód, ser żółty lub wędlina. Ja wybrałam jajecznicę, wędlinę, chleb oraz pomidory. Jajecznica przez "kucharza" została usmażona na oleju - nie pierwszej świeżości. Podana na talerzyku powoli zaczęła się rozwarstwiać. Warstwe jaj zjadłam, pozostawiając warstwę oleju - miejmy nadzieję, że ta nie posłużyła do ponownego smażenia. Na obiad w restauracji oczywiście się nie zdecydowałam - wybrałam znajomego i szybkiego McDonald'sa oraz spożywanie w samochodzie zakupionych pustych kalorii, podczas radosnego powrotu do pachnącego świeżością domu...
Wnioski sa zbędne...
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.