Chciałam kupić kozaki na zmianę. Moje poprzednie buty również były tej marki. Obsługiwał mnie właściciel sklepu. Był swobodnie ubrany i nie miał plakietki. Wziął pod uwagę moje preferencje dotyczące rodzaju skóry oraz szerokości cholewki.Zaproponował mi kupno tego samego modelu butów, który już posiadałam. Używał przy tym rzeczowych argumentów, które zadecydowały o zakupie.
Weszłam do sklepu celem kupienia farby oraz wałka do pomalowania pokoju. Musiałam wybrać również kolor. Doradca na dziale z uśmiechem na ustach podszedł do mnie i zapytał w czym może mi pomóc. Zaczęłam pytać go, który z kolorów pasuje do odcienia "nebraska". Odpowiedział, że z pewnością to ja wiem lepiej, który będzie lepszy, bo wszystko zależy od moich upodobań. Kiedy wybrałam kolor doradca powiedział mi, która z firm będzie lepiej kryła ściany i polecił mi firmę Bondex. Sam zaproponował, że może pomóc mi jeszcze dobrać do farby wałek. Wyjaśnił, że nie każdy się nadaje do tego typu emalii. Wyszłam ze sklepu z wszystkimi niezbędnymi mi przyborami do malowania.
Mój mąż występował o wypłatę z ubezpieczenia lokalu. Po zgłoszeniu problemu na infolinię (wykwity pleśni na ścianach budynku oraz zaciek na suficie w jednym z pomieszczeń) , otrzymał telefonicznie dokładną instrukcję procedury postępowania likwidacyjnego. Od tego czasu minęły dwa dni do pojawienia się w mieszkaniu agentów. W tym czasie obecna byłam tylko ja. Przyjechało dwóch mężczyzn. Byli bardzo uprzejmi. Zmierzyli pomieszczenia. Wykonali zdjęcia szkody oraz zmierzyli poziom wilgotności w każdym z pomieszczeń. Dokładnie wytłumaczyli mi, z czego wynikła szkoda i którą z jej części pokryje ubezpieczyciel. Dostałam również wskazówki postępowania likwidacyjnego reszty szkód z OC spółdzielni mieszkaniowej, w której znajduje się budynek. Po dwóch dniach od sporządzenia przez agentów protokołu na koncie znalazły się pieniądze. Po uwzględnieniu porad likwidatora, uzyskałam również zwrot ze spółdzielni za resztę szkód.
Do sklepu, mieszczącego się w galerii handlowej, weszłam celem kupna słuchawek do ipoda. Regał z interesującym mnie sprzętem mieści się w tym sklepie tuż przy wejściu. Wybrałam słuchawki i podeszłam do kasy nr 1. Obsługiwała mnie tam pani W. (informacja o imieniu i nazwisku widnieje na paragonie), która zanim zaczęła kasować sprzęt, musiała dokończyć rozmowę prowadzoną z koleżanką (nie pracownicą Media Markt). Po skasowaniu słuchawek nie powtórzyła ceny wyświetlonej na kasie. Podała paragon bez słowa. Również bez informacji, czy na produkt przysługuje gwarancja.
Do sklepu weszłam z zamiarem kupna przedmiotu na prezent. Nie byłam zdecydowana na nic konkretnego. Zaraz po przekroczeniu progu zostałam przywitana. Podeszłam i na dłuższą chwilę stanęłam przy regałach z ceramiką stołową. Ekspedientka podeszła po około minucie i spytała, czy może mi pomóc. Odpowiedziałam, że chcę się rozejrzeć. Po około pięciu minutach wróciłam jednak do tej samej półki i zaczęłam dokładniej przyglądać się filiżanką. Ta sama pani podeszła wtedy jeszcze raz i spytała czy ma być to prezent, czy szukam czegoś do domu. Próbowała pomóc wybrać model, który pasuje bardziej do osoby opisanej przeze mnie. Ostatecznie wybrałam te filiżanki, które zaproponowała sprzedająca. Gustowne i po promocyjnej cenie. Mimo tego, że zakupu dokonałam kwadrans przed zamknięciem, pani starannie zapakowała wybrany przeze mnie towar. Dodatkowo wyczyściła filiżanki, żeby nie pozostały na nich odciski palców. Przez cały czas obsługi ekspedientka była miła i uprzejma. Wykazała się chęcią pomocy, ale jednocześnie nie została odebrana przeze mnie jako natrętna.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.