Mister Twister jest małym, obwoźnym punktem gastronomii znajdującym się przy Miejskiej Kolei Linowej w Karpaczu. Główną ofertą jest tzw. zakręcona frytka, podawana na patyku a’la szaszłyk z ziemniaka. Dodatkowo można było kupić tutaj, też lody gał-kowane, do wyboru z sześciu smaków. Lokalizacja jest bardzo dobra, bo oczekiwanie na wyciąg było nie lada długim czasem, a oczekujący chętnie korzystają z dodatkowych ofert. Pracująca tu dziewczyna była bardzo elegancka i zadbana, ale co do profesjonalizmu na zajmowanym stanowisku, można mieć wiele zastrzeżeń. Np. nie używała rękawiczek do przyrządzenia frytki, wycierała ręce i zajmowała się kasą. Nie miała też niczego w rodzaju ochrony, np. rozpuszczonych włosów, a niektóre fryty były z części ziemniaka, bo maszyna czegoś nie-dokręciła, czy też, nieumiejętnie zrobiła to pracownica. Nie dość, że moja fryta była częściowa, jeszcze spieczona jak suchar, a pracownica twierdziła, że tak się zrobiło i bez żenady czy jakiejkolwiek refleksji, podawała to, co jej się udało. Mąż miał idealnie wypieczoną frytę i ogromną. Za cenę 5 zł/szt. można, nawet należy wymagać właściwej jakości, jednak poczucie pracownika zasługuje na krytykę, przynajmniej po naszej wizycie, 18 VI, przed południem. Takie zjawisko, jak paragon dla klienta – nie istniało. Otoczenie, jak to otoczenie gastronomii mobilnej – nazwa na małej budce obok, w miarę czysto, bez rewelacji wizualnej.
Mister Twister jest małym, obwoźnym punktem gastronomii znajdującym się przy Miejskiej Kolei Linowej w Karpaczu. Główną ofertą jest tzw. zakręcona frytka, podawana na patyku a’la szaszłyk z ziemniaka. Dodatkowo można było kupić tutaj, też lody gał-kowane, do wyboru z sześciu smaków. Lokalizacja jest bardzo dobra, bo oczekiwanie na wyciąg było nie lada długim czasem, a oczekujący chętnie korzystają z dodatkowych ofert. Pracująca tu dziewczyna była bardzo elegancka i zadbana, ale co do profesjonalizmu na zajmowanym stanowisku, można mieć wiele zastrzeżeń. Np. nie używała rękawiczek do przyrządzenia frytki, wycierała ręce i zajmowała się kasą. Nie miała też niczego w rodzaju ochrony, np. rozpuszczonych włosów, a niektóre fryty były z części ziemniaka, bo maszyna czegoś nie-dokręciła, czy też, nieumiejętnie zrobiła to pracownica. Nie dość, że moja fryta była częściowa, jeszcze spieczona jak suchar, a pracownica twierdziła, że tak się zrobiło i bez żenady czy jakiejkolwiek refleksji, podawała to, co jej się udało. Mąż miał idealnie wypieczoną frytę i ogromną. Za cenę 5 zł/szt. można, nawet należy wymagać właściwej jakości, jednak poczucie pracownika zasługuje na krytykę, przynajmniej po naszej wizycie, 18 VI, przed południem. Takie zjawisko, jak paragon dla klienta – nie istniało. Otoczenie, jak to otoczenie gastronomii mobilnej – nazwa na małej budce obok, w miarę czysto, bez rewelacji wizualnej.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.