Szukaliśmy sali weselnej. Kolega z pracy wyprawiał tu wesele córki i polecił mi ten lokal. Przywitał nas tłok na parkingu - ciężko było znaleźć miejsce. Od razu udaliśmy się na ogród, który tak zachwalał mi kolega. Oczko wodne, dużo trawy, obok zagroda z osłami i plac zabaw - to wszystko sprawiało miłe wrażenie. Ponieważ byliśmy z dziećmi, to zajęliśmy jeden ze stolików obok placu, puściliśmy dzieci do zabawy, a ja udałem się do restauracji/baru, aby złożyć jakieś drobne zamówienie - zimne napoje i ciepłe napoje, frytki dla dzieci...
I tu dobre wrażenie, które sprawił Mariaż na samym początku, zaczęło się zacierać.Przechodząc przez sale w środku zauważyłem, że stoliki są brudne, nieposprzątane. Podłoga była nierówna i skrzypiała. Przed złożeniem zamówienia udałem się jeszcze do toalety, która okazała się trochę obskurna, brudna i panował tam nieprzyjemny zapach. Poza tym, jednocześnie mogła z niej korzystac jedna osoba - co, przy okazji wesela, jest dużym mankamentem.
Stanąłem w kolejce, cierpliwie czekałem i rozglądałem się. Na barze zauważyłem rozsypane wykałaczki. Część z nich leżała na ziemii i nikomu z obsługi to nie przeszkadzało.
Sam wystrój był trochę niedopracowany. Belki na stropie pomalowano ciemną brązową farbą, jednak ich końcówki pozostały jasne. Dekoracje były zrobione ze sztucznych roślin. Z daleka jeszcze wyglądały normalnie, ale z bliższej odległości już nie. Poza tym, były zbyt nisko powieszone nad barem - ja (przy 1,85 wzrostu) haczyłem o nie głową.
Jednak najsłabsza w lokalu była przede wszystkim jakość obsługi, zachowanie i braki kompetencji obsługi. Ja zauważyłem barmana, kelnerkę i dwie osoby w kuchni.
Barman wyglądał niezbyt schludnie i wysławiał się niewyraźnie. Najpierw obsługiwał panią i na prośbę o piwo Żywiec, stwierdził, że nie mają. Gdy klientka zwróciła mu uwagę, że mają piwo butelkowe - podał jej Żywca Portera.Gdy pani zamówiła sok, nalał jej napoju. Gdy przyszło do płacenia, męczył się trochę z kasą, po czym zerwał paragon i zgniótł go. Gdy pani poprosiła o paragon, gdyż miała wątpliwości co do należności, rozprostował go i okazało się, że policzył dwa razy "sok", zamiast raz. Przy 3 pozycjach na paragonie powinno być to trudne...Poza tym - napój i colę(która była tą trzecią pozycją na paragonie) pozostawił otwarte. Co przy sporej ilości much, które latały wokoło, było niedopuszczalne.
Następnie obsługiwał pana i ponieważ zamówienie było złożone także z posiłku, zapisywał je. A robił to na małej karteczce - wyglądało to zupełnie nieprofesjonalnie. Poza tym, zapisał błędne ilości kawy.
W międzyczasie przyszła kelnerka i wchodząc do kuchni z tacą, na której znajdowała się jedna porcja ozorków, zawołała - "Tych ozorków to miało być 3 porcje..." - co może potwierdzać nieudolność w zapisywaniu zamówień.
Wreszcie nadeszła moja kolej, jednak barman bardziej był zajęty robieniem kawy niż przyjmowaniem kolejnych zamówień. Co chwilę znikał i pojawiał się na chwilę. W międzyczasie starsza pani zapytała miotającą się kelnerkę, kiedy będzie jej zamówienie, gdyż czeka już godzinę. Z problemami udało się odnaleźć odpowiednią karteczkę - po czym okazało się, że dostępny będzie tylko pstrąg, a golonki nie ma i nie będzie. Ale może sobie coś domówić.
W końcu moja narzeczona, która niepokoiła się, że mnie tak długo nie ma, przyszła i zadecydowaliśmy, że opuszczamy ten lokal i więcej tu nie wrócimy.
Szukaliśmy sali weselnej. Kolega z pracy wyprawiał tu wesele córki i polecił mi ten lokal. Przywitał nas tłok na parkingu - ciężko było znaleźć miejsce. Od razu udaliśmy się na ogród, który tak zachwalał mi kolega. Oczko wodne, dużo trawy, obok zagroda z osłami i plac zabaw - to wszystko sprawiało miłe wrażenie. Ponieważ byliśmy z dziećmi, to zajęliśmy jeden ze stolików obok placu, puściliśmy dzieci do zabawy, a ja udałem się do restauracji/baru, aby złożyć jakieś drobne zamówienie - zimne napoje i ciepłe napoje, frytki dla dzieci...
I tu dobre wrażenie, które sprawił Mariaż na samym początku, zaczęło się zacierać.Przechodząc przez sale w środku zauważyłem, że stoliki są brudne, nieposprzątane. Podłoga była nierówna i skrzypiała. Przed złożeniem zamówienia udałem się jeszcze do toalety, która okazała się trochę obskurna, brudna i panował tam nieprzyjemny zapach. Poza tym, jednocześnie mogła z niej korzystac jedna osoba - co, przy okazji wesela, jest dużym mankamentem.
Stanąłem w kolejce, cierpliwie czekałem i rozglądałem się. Na barze zauważyłem rozsypane wykałaczki. Część z nich leżała na ziemii i nikomu z obsługi to nie przeszkadzało.
Sam wystrój był trochę niedopracowany. Belki na stropie pomalowano ciemną brązową farbą, jednak ich końcówki pozostały jasne. Dekoracje były zrobione ze sztucznych roślin. Z daleka jeszcze wyglądały normalnie, ale z bliższej odległości już nie. Poza tym, były zbyt nisko powieszone nad barem - ja (przy 1,85 wzrostu) haczyłem o nie głową.
Jednak najsłabsza w lokalu była przede wszystkim jakość obsługi, zachowanie i braki kompetencji obsługi. Ja zauważyłem barmana, kelnerkę i dwie osoby w kuchni.
Barman wyglądał niezbyt schludnie i wysławiał się niewyraźnie. Najpierw obsługiwał panią i na prośbę o piwo Żywiec, stwierdził, że nie mają. Gdy klientka zwróciła mu uwagę, że mają piwo butelkowe - podał jej Żywca Portera.Gdy pani zamówiła sok, nalał jej napoju. Gdy przyszło do płacenia, męczył się trochę z kasą, po czym zerwał paragon i zgniótł go. Gdy pani poprosiła o paragon, gdyż miała wątpliwości co do należności, rozprostował go i okazało się, że policzył dwa razy "sok", zamiast raz. Przy 3 pozycjach na paragonie powinno być to trudne...Poza tym - napój i colę(która była tą trzecią pozycją na paragonie) pozostawił otwarte. Co przy sporej ilości much, które latały wokoło, było niedopuszczalne.
Następnie obsługiwał pana i ponieważ zamówienie było złożone także z posiłku, zapisywał je. A robił to na małej karteczce - wyglądało to zupełnie nieprofesjonalnie. Poza tym, zapisał błędne ilości kawy.
W międzyczasie przyszła kelnerka i wchodząc do kuchni z tacą, na której znajdowała się jedna porcja ozorków, zawołała - "Tych ozorków to miało być 3 porcje..." - co może potwierdzać nieudolność w zapisywaniu zamówień.
Wreszcie nadeszła moja kolej, jednak barman bardziej był zajęty robieniem kawy niż przyjmowaniem kolejnych zamówień. Co chwilę znikał i pojawiał się na chwilę. W międzyczasie starsza pani zapytała miotającą się kelnerkę, kiedy będzie jej zamówienie, gdyż czeka już godzinę. Z problemami udało się odnaleźć odpowiednią karteczkę - po czym okazało się, że dostępny będzie tylko pstrąg, a golonki nie ma i nie będzie. Ale może sobie coś domówić.
W końcu moja narzeczona, która niepokoiła się, że mnie tak długo nie ma, przyszła i zadecydowaliśmy, że opuszczamy ten lokal i więcej tu nie wrócimy.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.