Jak piwo w Katowicach, to tylko w Katofonii. Niebanalny wystrój. Głowy barmanów pełne pomysłów na drinka, który zawsze wpasuje się w Nasz gust. Wszyscy zawsze uśmiechnięci. Ceny przystępne.

Obsługa miła, grzeczna, uśmiechnięta. Bije od nich dużo dobrej energii, nie są zdziwieni ani oburzeni, co częste w takich pubach, gdy zamawia się w sobotę wieczorem herbatę a nie alkohol. Miła odmiana, w porownaniu do miejsc gdzie patrzą ze zdziwieniem i dezaprobatą. Wystrój adekwatny do celów jakie wyznaczyli sobie właściciele - koncert, jammsession, blues, rock... Wygodne krzesła i stabilne stoły. Odkąd otwrto górę lokalu, więcej miejsca co przekłada się na komfort przebywania w lokalu. Ceny również bardzo przystępne, biorąc pod uwagę iż lokal znajduje się przy głównej ulicy z większością klubów Kato. Dodatkowo rozbudowana karta drinków oraz drinków non-alko.

Lokal ten nie ma zbyt oryginalnego wystroju, sprawia jednak wrażenie przytulnego i interesującego głównie za sprawą sceny, jaka się w nim znajduję. Ceny nie są zbyt wygórowane, ale też nie są najniższe (drinki od 16 zł, kolorowe szoty od 5 zł), obsługa młoda, wesoła, nie pozostawia zastrzeżeń: brak umiejętności nadrabia uśmiechem i sympatycznym usposobieniem. Wybór napoi duży, zróżnicowany: znajdziemy drinki na bazie każdego alkoholu również piwa oraz drinki bezalkoholowe bazujące nie tylko na mieszaninie soków, ale także pysznych syropów i przypraw. Ogromny minus dla lokalu to "parasolki", które lokal dzieli (takie odniosłam wrażenie) z sąsiadującą restauracją chińską. Klienci resteuracji zajmują stoliki na długi czas, a także "zaśmiedzają" przestrzeń smażonym jedzeniem.

Katofonia to pub usytuowany na jednej z najładniejszych katowickich ulic. Do tego znajduje się w samym centrum, jest to więc ogromny plus. Barmanki są bardzo sympatyczne.Nie jestem stałą bywalczynią tego miejsca, jednak zauważyłam, że odbywa się tam wiele koncertów mniej lub bardziej znanych polskich kapel, co na pewno dobrze wpływa na rozwój kulturalny mieszkańców. No i na tym plusy Katofonii się niestety kończą. Moim zdaniem ceny są nieco zbyt wysokie. W części dla palących chyba nie ma odpowieniej wentylacji, ponieważ człowiek może się w niej poczuć jak Żyd podczas drugiej wojny światowej. Do tego mimo, iż bar znajduje się na parterze, wewnątrz panują wręcz egipskie ciemności. Klienci zamawiają sobie do tego klubu muzycznego chińskie jedzenie z kanjpki obok, co jest dla mnie trochę dziwne.. wisienką na torcie okazał sie pracownik baru, który wynosił puste beczki po piwie, robiąc przy tym rumor jak na placu budowy. Co dziwne był to porządnej postury mężczyzna, dla którego zniesienie dwóch małych, pustych beczek na rękach nie powinno byc problemem. Wolał on jednak zwozic je na wózku po schodach i niemożliwie przy tym halasować. Może trafiłam dość niefortunnie i to jedyny taki dzień wpadek tej knajpy. Tak czy siak nie polecam.