Od kilku lat korzystam z przyszpitalnej poradni w szpitalu zakaźnym na ul. Koszarowej. Bardzo trudno tu wystawić ocenę. Są dwie skrajności. Personel medyczny w rejestracji i personel medyczny pracujący, bo trudno to inaczej określić. Lekarze, Ci z którymi miałam styczność są wspaniali. Pani M. w punkcie pobierania krwi sam miód. Zawsze uśmiechnięta, życzliwa dla pacjenta i co w moim przypadku dość trudne trafia w żyłę za pierwszą próbą i nie zdarzyło mi się, żeby w ciągu tych kilku lat pękła mi żyła, co w innych miejscach dzieje się prawie zawsze.
Niestety, żeby nie było zbyt różowo... Rejestracja telefoniczna tylko w teorii i tylko w jakiś wyznaczonych godzinach, a nie kiedy człowiek się dodzwoni. Rejestracja na miejscu - koszmar. Zawsze mam wrażenie, że trwa strajk włoski tylko nie ma o nim informacji. Są dwie rejestracje, na termin i bieżąca. do obu wiecznie kolejka, średni czas obsługi pacjenta to kilka minut. Pani w rejestracji miała problem ze znalezieniem daty na drukach i trzymając moje ubezpieczenie w ręku pytała czy mam jakieś ubezpieczenie. Kiedy wskazałam miejsce z datą zaczęła się tłumaczyć czemu nie mogła znaleźć wydłużając tym znowu mój czas oczekiwania. Gdyby nie to, że za mną kolejka rosła pewnie bym się uśmiechnęła i pozwoliła pani wygadać czemu się nie zna na swojej pracy. Tych druków jest kilka bądź kilkanaście rodzajów, czy to tak trudno opanować wizualnie? Ucięłam Pani żale krótkim stwierdzeniem, właśnie dlatego pokazuję, gdzie jest data. Uf udało się odejść od okienka. Poczekalnia czysta, krzeseł jak na receptę, ale pacjenci i tak stoją w kolejce, więc nie ma problemu z miejscem siedzącym. Wizyta u lekarza i u pani M. standardowo, miło kompetentnie i z uśmiechem. Po wyjściu zamarzyło mi się posiadanie historii choroby, bo była mi potrzebna. Okazało się, że to wcale nie jest taka prosta sprawa. Trzeba było napisać podanie do dyrektora szpitala, drugie podanie wyjaśniające czemu chcę to w ciągu tygodnia jak to trwa dwa. Dokumentacja nie leży w archiwum i Pani w rejestracji trzymając ją w reku stwierdziła, że nie może mi wydać nawet wyników moich badań. Napisałam podanie, odczekałam tydzień, na plus jest to, że Pani z archiwum usiłowała się do mnie dodzwonić, żeby mi powiedzieć, że mogę już odebrać, ale jakoś nie odbierałam telefonu. Zadzwoniłam więc sama, Pani przez telefon poinformowała mnie ile muszę zapłacić, pierwszy raz w tym momencie padła informacja, że to jest płatne. Szpital liczy 65gr za stronę, to pozostawię bez komentarza. Musiałam się dopomnieć o paragon, Pani z archiwum była bardzo miła i chętnie udała się ze mną do kasy.
W efekcie dwóch wycieczek załatwiłam to co potrzebowałam, mam do szpitala 19 km, niby dużo nie jest ale dwa kursy samochodem plus koszt dokumentacji medycznej to około 50 zł.
Ocena personelu jest uśredniona lekarza i pani M. na piątkę z plusem, pielęgniarki w rejestracji na średni minus.
Od kilku lat korzystam z przyszpitalnej poradni w szpitalu zakaźnym na ul. Koszarowej. Bardzo trudno tu wystawić ocenę. Są dwie skrajności. Personel medyczny w rejestracji i personel medyczny pracujący, bo trudno to inaczej określić. Lekarze, Ci z którymi miałam styczność są wspaniali. Pani M. w punkcie pobierania krwi sam miód. Zawsze uśmiechnięta, życzliwa dla pacjenta i co w moim przypadku dość trudne trafia w żyłę za pierwszą próbą i nie zdarzyło mi się, żeby w ciągu tych kilku lat pękła mi żyła, co w innych miejscach dzieje się prawie zawsze.
Niestety, żeby nie było zbyt różowo... Rejestracja telefoniczna tylko w teorii i tylko w jakiś wyznaczonych godzinach, a nie kiedy człowiek się dodzwoni. Rejestracja na miejscu - koszmar. Zawsze mam wrażenie, że trwa strajk włoski tylko nie ma o nim informacji. Są dwie rejestracje, na termin i bieżąca. do obu wiecznie kolejka, średni czas obsługi pacjenta to kilka minut. Pani w rejestracji miała problem ze znalezieniem daty na drukach i trzymając moje ubezpieczenie w ręku pytała czy mam jakieś ubezpieczenie. Kiedy wskazałam miejsce z datą zaczęła się tłumaczyć czemu nie mogła znaleźć wydłużając tym znowu mój czas oczekiwania. Gdyby nie to, że za mną kolejka rosła pewnie bym się uśmiechnęła i pozwoliła pani wygadać czemu się nie zna na swojej pracy. Tych druków jest kilka bądź kilkanaście rodzajów, czy to tak trudno opanować wizualnie? Ucięłam Pani żale krótkim stwierdzeniem, właśnie dlatego pokazuję, gdzie jest data. Uf udało się odejść od okienka. Poczekalnia czysta, krzeseł jak na receptę, ale pacjenci i tak stoją w kolejce, więc nie ma problemu z miejscem siedzącym. Wizyta u lekarza i u pani M. standardowo, miło kompetentnie i z uśmiechem. Po wyjściu zamarzyło mi się posiadanie historii choroby, bo była mi potrzebna. Okazało się, że to wcale nie jest taka prosta sprawa. Trzeba było napisać podanie do dyrektora szpitala, drugie podanie wyjaśniające czemu chcę to w ciągu tygodnia jak to trwa dwa. Dokumentacja nie leży w archiwum i Pani w rejestracji trzymając ją w reku stwierdziła, że nie może mi wydać nawet wyników moich badań. Napisałam podanie, odczekałam tydzień, na plus jest to, że Pani z archiwum usiłowała się do mnie dodzwonić, żeby mi powiedzieć, że mogę już odebrać, ale jakoś nie odbierałam telefonu. Zadzwoniłam więc sama, Pani przez telefon poinformowała mnie ile muszę zapłacić, pierwszy raz w tym momencie padła informacja, że to jest płatne. Szpital liczy 65gr za stronę, to pozostawię bez komentarza. Musiałam się dopomnieć o paragon, Pani z archiwum była bardzo miła i chętnie udała się ze mną do kasy.
W efekcie dwóch wycieczek załatwiłam to co potrzebowałam, mam do szpitala 19 km, niby dużo nie jest ale dwa kursy samochodem plus koszt dokumentacji medycznej to około 50 zł.
Ocena personelu jest uśredniona lekarza i pani M. na piątkę z plusem, pielęgniarki w rejestracji na średni minus.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.