Po 10-godzinnej jeździe pociągiem dotarłam do sanatorium. Późno, ciemno, zmęczona.I cóż widzę? Kolejka takich samych nieszczęśników, a przy długim stole, przy którym mogłoby zmieścić się z pięć osób, zasiada jeden niezbyt kompetentny młodzieniec, świeżo zatrudniony, z instrukcjami, których pilnie przestrzega, a które w praktyce okazują się bez sensu.
Stałam w kolejce 2 i pół godziny.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.