Ponieważ szukałam spinki do włosów zatrzymałam się przy stoisku sprzedającym różne drobiazgi do włosów i biżuterię. Na pierwszy rzut oka stoisko wygląda ślicznie. Mała wyspa na pasażu, z oszklonymi gablotkami wypełnionymi mnóstwem uroczych drobiazgów zachęca do przystanięcia i rzucenia okiem. Sporo rzeczy było też wystawionych na wieszakach na gablotkach. Kiedy zaczęłam oglądać, okazało się, że stoisko zostało zaprojektowane bardzo niepraktycznie. W suficie budynku znajdowały się świetliki, przez które świeciło bardzo mocno słońce, odbijając się od szklanych powierzchni bardzo utrudniało obejrzenie zawartości gablotki. Spinki do włosów, które mnie interesowały były zgromadzone w jednej gablotce, w postaci nieforemnej góry produktów, w której ciężko było cokolwiek wypatrzeć i wybrać. Niestety, oglądając klamry do włosów w ten sposób nie da się ocenić ich wielkości, długości, można co najwyżej kolor. Stoisko obsługiwała jedna sprzedawczyni. Młoda blondynka z długimi włosami. Była ubrana przesadnie ozdobnie, z bardzo dużą ilością błyszczącej biżuterii (pierścionki, bransoletki). W chwili, gdy stałam przy ozdobach do włosów, pani obsługiwała inne klientki, które wybierały coś z biżuterii. Cierpliwie czekałam, ponieważ nie chciałam im przeszkadzać. Stałam nieco z tyłu za sprzedawczynią. Musiała mnie nie zauważyć, dopiero, gdy stanęłam bliżej zapytała, co dla mnie. Powiedziałam jej, że chciałabym zobaczyć klamrę do włosów. Pokazałam jedną, która wydała się w miarę odpowiednia. Oczywiście przy tym systemie przechowywania sprzedająca kilkakrotnie pokazywała inne klamry i pytała czy to ta. W końcu dostałam moją do ręki. Od razu zauważyłam, że jest dla mnie zupełnie nie odpowiednia. Z ciekawości zapytałam ile kosztuje. Usłyszałam, że 12,90 zł. Podziękowałam i odeszłam od stoiska. Moim zdaniem to kosmiczna cena za kawałek plastiku. Normalnie, w sklepie podobne kupuję za 4 czy 5 złotych.
Ponieważ szukałam spinki do włosów zatrzymałam się przy stoisku sprzedającym różne drobiazgi do włosów i biżuterię. Na pierwszy rzut oka stoisko wygląda ślicznie. Mała wyspa na pasażu, z oszklonymi gablotkami wypełnionymi mnóstwem uroczych drobiazgów zachęca do przystanięcia i rzucenia okiem. Sporo rzeczy było też wystawionych na wieszakach na gablotkach. Kiedy zaczęłam oglądać, okazało się, że stoisko zostało zaprojektowane bardzo niepraktycznie. W suficie budynku znajdowały się świetliki, przez które świeciło bardzo mocno słońce, odbijając się od szklanych powierzchni bardzo utrudniało obejrzenie zawartości gablotki. Spinki do włosów, które mnie interesowały były zgromadzone w jednej gablotce, w postaci nieforemnej góry produktów, w której ciężko było cokolwiek wypatrzeć i wybrać. Niestety, oglądając klamry do włosów w ten sposób nie da się ocenić ich wielkości, długości, można co najwyżej kolor. Stoisko obsługiwała jedna sprzedawczyni. Młoda blondynka z długimi włosami. Była ubrana przesadnie ozdobnie, z bardzo dużą ilością błyszczącej biżuterii (pierścionki, bransoletki). W chwili, gdy stałam przy ozdobach do włosów, pani obsługiwała inne klientki, które wybierały coś z biżuterii. Cierpliwie czekałam, ponieważ nie chciałam im przeszkadzać. Stałam nieco z tyłu za sprzedawczynią. Musiała mnie nie zauważyć, dopiero, gdy stanęłam bliżej zapytała, co dla mnie. Powiedziałam jej, że chciałabym zobaczyć klamrę do włosów. Pokazałam jedną, która wydała się w miarę odpowiednia. Oczywiście przy tym systemie przechowywania sprzedająca kilkakrotnie pokazywała inne klamry i pytała czy to ta. W końcu dostałam moją do ręki. Od razu zauważyłam, że jest dla mnie zupełnie nie odpowiednia. Z ciekawości zapytałam ile kosztuje. Usłyszałam, że 12,90 zł. Podziękowałam i odeszłam od stoiska. Moim zdaniem to kosmiczna cena za kawałek plastiku. Normalnie, w sklepie podobne kupuję za 4 czy 5 złotych.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.