Międzynarodowy Zlot Pojazdów Zabytkowych, który odbył się w Oławie, 19 VI, był imprezą towarzyszącą innej, lokalnej. Jednak, dla nas była to impreza, dla której przyjechaliśmy do Oławy, tego dnia. Można było podziwiać prawdziwe, dziś już historyczne ”perełki” motoryzacji, nie tylko rodzimej produkcji, będące w rekach koneserów. Odrestaurowane, świetnie utrzymane pojazdy wyglądały imponująco, były godne podziwu dla ich właścicieli za troskę w zachowaniu pamiątek przeszłości. Były auta pamiętające czasy PRL-u (wołga, żiguli, fiaty, warszawa, syrenka), a także motocykle (junak, SHL, WSK) czy, nawet ciągnik z dumną tablicą ”Majorek”. Nie zabrakło marek światowej klasy, np. Ferrari z ’37 r. czy Skoda z ’59 r. albo BMW Dixi z 30-ych lat i wiele innych. Tu można było zobaczyć, jak zmieniała się, na przestrzeni lat, motoryzacja (kształt, linia, wnętrze, wyposażenie, etc) – taki przegląd historii w jednym miejscu. Część pojazdów miała żółte tablice, dowody uznanej prawnie zabytkowości, danego egzemplarza. Podobno było ponad 2 tys. pojazdów, jak informowano w nagłośnieniu/wywiadach, więc nie było opcji, aby obejrzeć każdy model, ale warto było tu być. Impreza przyciągnęła wielu zainteresowanych, dlatego był problem z parkowaniem własnego pojazdu, miejscowe parkingi nie były wydolne, natomiast służby bezpieczeństwa, licznie czuwały nad całością, udzielały informacji w razie potrzeby. Nawet przypadkowy przejezdny mógł "zahaczyć" o tę imprezę, bo zlokalizowana była w głębi, przy głównej, przelotowej ulicy Oławy - 11 listopada, czego nie można było nie zauważyć. Można było zrobić pamiątkowe zdjęcie, były nagrody, także samochody, za wykupione cegiełki, których dochód przeznaczono na cele charytatywne, więc warto było wykupić i wesprzeć potrzebujących, tym bardziej, że wstęp na imprezę był bezpłatny. Całą imprezę zorganizowano na parkowych terenach, przy głównej ulicy miasta. Były też gry, konkursy, zabawy, loterie, a także, obwoźna gastronomia. Tu każdy mógł znaleźć rozrywkę dla siebie. Mimo drobnych niewygód, impreza na wysokim poziomie, warta była uczestnictwa. Następną taką imprezę, znów odwiedzimy, jeśli będzie w okolicy, chyba złapaliśmy tzw. bakcyla.
Międzynarodowy Zlot Pojazdów Zabytkowych, który odbył się w Oławie, 19 VI, był imprezą towarzyszącą innej, lokalnej. Jednak, dla nas była to impreza, dla której przyjechaliśmy do Oławy, tego dnia. Można było podziwiać prawdziwe, dziś już historyczne ”perełki” motoryzacji, nie tylko rodzimej produkcji, będące w rekach koneserów. Odrestaurowane, świetnie utrzymane pojazdy wyglądały imponująco, były godne podziwu dla ich właścicieli za troskę w zachowaniu pamiątek przeszłości. Były auta pamiętające czasy PRL-u (wołga, żiguli, fiaty, warszawa, syrenka), a także motocykle (junak, SHL, WSK) czy, nawet ciągnik z dumną tablicą ”Majorek”. Nie zabrakło marek światowej klasy, np. Ferrari z ’37 r. czy Skoda z ’59 r. albo BMW Dixi z 30-ych lat i wiele innych. Tu można było zobaczyć, jak zmieniała się, na przestrzeni lat, motoryzacja (kształt, linia, wnętrze, wyposażenie, etc) – taki przegląd historii w jednym miejscu. Część pojazdów miała żółte tablice, dowody uznanej prawnie zabytkowości, danego egzemplarza. Podobno było ponad 2 tys. pojazdów, jak informowano w nagłośnieniu/wywiadach, więc nie było opcji, aby obejrzeć każdy model, ale warto było tu być. Impreza przyciągnęła wielu zainteresowanych, dlatego był problem z parkowaniem własnego pojazdu, miejscowe parkingi nie były wydolne, natomiast służby bezpieczeństwa, licznie czuwały nad całością, udzielały informacji w razie potrzeby. Nawet przypadkowy przejezdny mógł "zahaczyć" o tę imprezę, bo zlokalizowana była w głębi, przy głównej, przelotowej ulicy Oławy - 11 listopada, czego nie można było nie zauważyć. Można było zrobić pamiątkowe zdjęcie, były nagrody, także samochody, za wykupione cegiełki, których dochód przeznaczono na cele charytatywne, więc warto było wykupić i wesprzeć potrzebujących, tym bardziej, że wstęp na imprezę był bezpłatny. Całą imprezę zorganizowano na parkowych terenach, przy głównej ulicy miasta. Były też gry, konkursy, zabawy, loterie, a także, obwoźna gastronomia. Tu każdy mógł znaleźć rozrywkę dla siebie. Mimo drobnych niewygód, impreza na wysokim poziomie, warta była uczestnictwa. Następną taką imprezę, znów odwiedzimy, jeśli będzie w okolicy, chyba złapaliśmy tzw. bakcyla.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.