2 maja byłam w krakowskim Zoo. Wybrałam się tam z 3 dzieci. Pojechaliśmy na rowerach. Na dzień dobry natknęliśmy się na przeszkodę numer 1 rowerów nie wolno wprowadzać do ZOO - co jest oczywiście zrozumiałe - ale nie ma miejsca gdzie można je bezpiecznie zostawić (my przypięliśmy nasze do ogrodzenia ogrodu) a przynajmniej żaden ochroniarz nie potrafił nam wskazać gdzie są stojaki na rowery chociaż po wyjściu z ogrodu znaleźliśmy je. Przed kasami panuje harmider i bałagan. Żeby dojśc do kas trzeba minąć ogródki z jedzeniem (co samo w sobie nie jest złym pomysłem - ale ich lokalizacja wcale nie ułatwia dojścia do ZOO. Kolejkibyły długie na kilkadziesiąt metrów, a mimo to nie wszystkie kasy były otwarte. Gdy po pół godzinnym czekaniu dotarliśmy do kasy, okazało się ze skończyła się taśma w kasie i trzeba czekać jeszcze 10 min. aż Pani kasjerka poradzi sobie z założeniem nowej. Zwiedzanie ogrodu jest oczywiście przyjemnością (lekko zaprawioną goryczą stresu co się dzieje z naszymi rowerami - czy jeszcze stoją tam gdzie je zostawiliśmy). Zwierzęta oczywiście bronią wizerunku ZOO - wyglądają na zadbane, klatki są czyste. Chociaż alejki dla zwiedzających (o dziwo czyste) to już inna historia - znalezienie kosza na śmieci graniczy niemal z cudem. Przy wyjściu kolejna wpadka - brak wyjścia dla wózków dziecięcych- przez obrotową bramkę nie da się wyjechać - więc trzeba wyjechać przez główną bramę - która nie zawsze jest otwarta - bo panowie z ochrony mają akurat coś innego do zrobienia w tym czasie np burczeniem na klienta, który przyszedł z dzieckiem 2- letnim na rowerku trójkołowym (regulamin zezwala na wjazd takich rowerków - o czym ochrona chyba nie jest poinformowana).
2 maja byłam w krakowskim Zoo. Wybrałam się tam z 3 dzieci. Pojechaliśmy na rowerach. Na dzień dobry natknęliśmy się na przeszkodę numer 1 rowerów nie wolno wprowadzać do ZOO - co jest oczywiście zrozumiałe - ale nie ma miejsca gdzie można je bezpiecznie zostawić (my przypięliśmy nasze do ogrodzenia ogrodu) a przynajmniej żaden ochroniarz nie potrafił nam wskazać gdzie są stojaki na rowery chociaż po wyjściu z ogrodu znaleźliśmy je. Przed kasami panuje harmider i bałagan. Żeby dojśc do kas trzeba minąć ogródki z jedzeniem (co samo w sobie nie jest złym pomysłem - ale ich lokalizacja wcale nie ułatwia dojścia do ZOO. Kolejkibyły długie na kilkadziesiąt metrów, a mimo to nie wszystkie kasy były otwarte. Gdy po pół godzinnym czekaniu dotarliśmy do kasy, okazało się ze skończyła się taśma w kasie i trzeba czekać jeszcze 10 min. aż Pani kasjerka poradzi sobie z założeniem nowej. Zwiedzanie ogrodu jest oczywiście przyjemnością (lekko zaprawioną goryczą stresu co się dzieje z naszymi rowerami - czy jeszcze stoją tam gdzie je zostawiliśmy). Zwierzęta oczywiście bronią wizerunku ZOO - wyglądają na zadbane, klatki są czyste. Chociaż alejki dla zwiedzających (o dziwo czyste) to już inna historia - znalezienie kosza na śmieci graniczy niemal z cudem. Przy wyjściu kolejna wpadka - brak wyjścia dla wózków dziecięcych- przez obrotową bramkę nie da się wyjechać - więc trzeba wyjechać przez główną bramę - która nie zawsze jest otwarta - bo panowie z ochrony mają akurat coś innego do zrobienia w tym czasie np burczeniem na klienta, który przyszedł z dzieckiem 2- letnim na rowerku trójkołowym (regulamin zezwala na wjazd takich rowerków - o czym ochrona chyba nie jest poinformowana).
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.