Dostałam skierowanie od swojego ginekologa na usg i jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam pod wskazany numer, żeby jak najszybciej się zarejestrować. To było 12 stycznia. Pani powiedziała mi, że zapisy przyjmowane są od 2 lutego... Z samego rana 2 lutego próbowałam się dodzwonić ale z marnym skutkiem, wykonałam około 10 połączeń, ale nikt nie odbierał, podobnie jak przez kolejne dwa dni. Dzisiaj się dodzwoniłam się. Pani, która od początku nie była dla mnie miła podała mi termin (27 lutego!!) i godzinę. Zapytałam się grzecznie czy nie można na późniejszą godzinę... to podała mi następną (która różniła się zaledwie 10 minutami), poprosiłam o możliwie najpóźniejszą wizytę. Pani zapisała mnie, aczkolwiek bardzo niemiło zostałam potraktowana.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.