Kartka na drzwiach - "Grzane wino 10 zł" wygląda dość zabawnie na najelegantszej stołecznej ulicy, ale kusi. Niestety, lokal urządzono w przedsionku budynku biurowego. Od progu powala brzydki zapach pleśni. Jest zimo, około 15 stopni Celsjusza, wieje. Barman niechętnie odrywa się od zabawiania dwójki znajomych, którzy są jedynymi gośćmi lokalu. Krzesła chybotliwe, połamane.Wraz z ekspedientem stoiska sprzedaży win, całą ekipą co chwila wychodzą na zewnątrz na papierosa.Jedno piwo i herbata o smaku chloru - 18 zł.Nie polecam!
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.