Przechodząc deptakiem w Sopocie szukałam miejsca, gdzie można zjeść pizzę. Niestety wszystkie stoliki w lokalach wzdłuż deptaka były zajęte, zobaczyłam jednak reklamę nowej pizzerii zachęcającą do odwiedzenia pizzerii w podwórku. Poszłam tam i z zadowoleniem zauważyłam, że lokal jest prawie całkiem opustoszały. Za ladą byli pracownicy, przy jednym ze stolików prawdopodobnie jakaś ich znajoma z nimi rozmawiająca, a przy kolejnym stoliku klienci, którzy właśnie kończyli jeść. Niestety nie usłyszałam odpowiedzi na moje "Dzień dobry", choć z ruchu warg pracownicy za ladą wywnioskowałam, że coś tam mruknęła. Oferta w menu okazała się bogata. Ceny jak na Sopot są niskie, ale za to pizze mniejsze. Ja jednak chciałam zjeść małą pizzę i taką wybrałam (średnica 22 cm za 15,50 zł). Pracownica przyjmująca moje zamówienie mówiła bardzo cicho (ciężko wnioskować dlaczego), zarówno gdy przyjmowała zamówienie jak i wtedy gdy wskazywała mi toaletę. Pizza była gotowa dość szybko. Niestety ciasto nie miało smaku i trochę męczyłam się z jedzeniem (nie znam się na kuchni, ale brak smaku chyba wiąże się z niedosoleniem ciasta z tego co się orientuję), przez co trochę pożałowałam wydanych pieniędzy. Kiedy jadłam, przez lokal przewinęły się dwie rodziny klientów. Klienci wchodząc i wychodząc głośno i wyraźnie mówili "dzień dobry" i "do widzenia", jednak nie słyszałam żadnej odpowiedzi ze strony personelu (klienci ci również mogli poczuć się zignorowani, zwłaszcza, że wychodząc byli odwróceni do personelu tyłem i nie mogli zobaczyć, czy pracownica przypadkiem bezgłośnie nie otwiera ust). Kiedy zaczynałam jeść ostatni kawałek pizzy, ze zdziwieniem zauważyłam, że jedna z pracownic zaczęła powoli zabierać mi przed oczu talerz bez słowa - dopiero gdy zauważyła, że się w nią wpatruję, zapytała, czy można zabrać. Odparłam, że można zabrać, bo i tak nie był mi do niczego potrzebny - jadłam nad gazetą. Jednak nie wiem, skąd ten pośpiech - klientów prawie nie było, niemal wszystkie stoliki były wolne, więc po co tak szybko sprzątać... Nie lubię, gdy obsługa tak mi się wcina kiedy jeszcze nie skończyłam jeść, czuję się wtedy pospieszana (co innego zabieranie talerza kiedy zamówiłabym więcej niż jedną potrawę i talerze miałyby się mnożyć na ciasnym stoliku - wtedy ich zabieranie jest uzasadnione). Wychodząc z lokalu postanowiłam więcej do niego nie wracać, gdyż nie ma nic, co by mnie tam zatrzymało.
Przechodząc deptakiem w Sopocie szukałam miejsca, gdzie można zjeść pizzę. Niestety wszystkie stoliki w lokalach wzdłuż deptaka były zajęte, zobaczyłam jednak reklamę nowej pizzerii zachęcającą do odwiedzenia pizzerii w podwórku. Poszłam tam i z zadowoleniem zauważyłam, że lokal jest prawie całkiem opustoszały. Za ladą byli pracownicy, przy jednym ze stolików prawdopodobnie jakaś ich znajoma z nimi rozmawiająca, a przy kolejnym stoliku klienci, którzy właśnie kończyli jeść. Niestety nie usłyszałam odpowiedzi na moje "Dzień dobry", choć z ruchu warg pracownicy za ladą wywnioskowałam, że coś tam mruknęła. Oferta w menu okazała się bogata. Ceny jak na Sopot są niskie, ale za to pizze mniejsze. Ja jednak chciałam zjeść małą pizzę i taką wybrałam (średnica 22 cm za 15,50 zł). Pracownica przyjmująca moje zamówienie mówiła bardzo cicho (ciężko wnioskować dlaczego), zarówno gdy przyjmowała zamówienie jak i wtedy gdy wskazywała mi toaletę. Pizza była gotowa dość szybko. Niestety ciasto nie miało smaku i trochę męczyłam się z jedzeniem (nie znam się na kuchni, ale brak smaku chyba wiąże się z niedosoleniem ciasta z tego co się orientuję), przez co trochę pożałowałam wydanych pieniędzy. Kiedy jadłam, przez lokal przewinęły się dwie rodziny klientów. Klienci wchodząc i wychodząc głośno i wyraźnie mówili "dzień dobry" i "do widzenia", jednak nie słyszałam żadnej odpowiedzi ze strony personelu (klienci ci również mogli poczuć się zignorowani, zwłaszcza, że wychodząc byli odwróceni do personelu tyłem i nie mogli zobaczyć, czy pracownica przypadkiem bezgłośnie nie otwiera ust). Kiedy zaczynałam jeść ostatni kawałek pizzy, ze zdziwieniem zauważyłam, że jedna z pracownic zaczęła powoli zabierać mi przed oczu talerz bez słowa - dopiero gdy zauważyła, że się w nią wpatruję, zapytała, czy można zabrać. Odparłam, że można zabrać, bo i tak nie był mi do niczego potrzebny - jadłam nad gazetą. Jednak nie wiem, skąd ten pośpiech - klientów prawie nie było, niemal wszystkie stoliki były wolne, więc po co tak szybko sprzątać... Nie lubię, gdy obsługa tak mi się wcina kiedy jeszcze nie skończyłam jeść, czuję się wtedy pospieszana (co innego zabieranie talerza kiedy zamówiłabym więcej niż jedną potrawę i talerze miałyby się mnożyć na ciasnym stoliku - wtedy ich zabieranie jest uzasadnione). Wychodząc z lokalu postanowiłam więcej do niego nie wracać, gdyż nie ma nic, co by mnie tam zatrzymało.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.