Zwykle korzystam z usług fryzjera w innej miejscowości, nie miałam jednak na to czasu, gdyż wyjeżdżałam i sprawa była pilna. Poszłam więc do pierwszego jakiego znalazłam na osiedlu. Pani przywitała mnie bardzo sympatycznie, poleciła usiąść, gdyż zajmowała się inna klientką. Czas zabijałam przeglądaniem kilku gazet o tematyce fryzjerskiej oraz powszechnie znanych magazynów dla pań. W końcu zostałam zaproszona na fotel i przedstawiłam swoją bardzo prostą potrzebę, skrócenie o kilka centymetrów włosy, by z długich zrobić półdługie, do połowy szyi. Kilka razy powtórzyłam to bardzo wyraźnie, bo parę razy w innych salonach skrócono mi za bardzo, a ja nie cierpię siebie w krótkich włosach. Pani kilka razy pytała się, czy dana długość może być, ale zauważyłam, że chyba machnęła się i spróbowała wyrównać. Przez to włosy miałam nieco za ucho, czyli zdecydowanie za krótkie. Byłam przerażona swoim widokiem w lustrze. Powiedziałam, że chyba są za krótkie, a fryzjerka stwierdziła, że wie, ale odrobina zmian przydaje się każdemu. Tyle, że ja płacę i wymagam tego, co chcę, a nie jakichś eksperymentów! Udałam pół-zadowolenie, zapłaciłam ponad dwie dychy i wyszłam stamtąd wściekła.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.