Z racji, że objawy choroby nie ustępowały wybrałam się na kolejną wizytę do lekarza. W przychodni, która odwiedziłam ostatnio dowiedziałam się, że nie mam szans dostać się na wizytę w tym tyg. Udałam się więc na Armii Krajowej. Budynek z zewnątrz nie wygląda zbyt ładnie. Dawno nie był odnawiany. Drzwi do budynku są stare, drewniane tak skrzypiące, że słychać gdy ktoś wchodzi do budynku w całej przychodni. Dobrze oznaczone są tabliczkami informacyjnymi, więc bez problemu trafiłam do pomieszczenia gdzie odbywa się rejestracja pacjentów. W środku nie było żadnych pacjentów, tylko za wysokim blatem siedziała pielęgniarka w białym fartuchu. Nie zareagowała na moje wejście w żaden sposób. Podeszłam i cierpliwie czekałam. Po chwili gdy usłyszałam "słucham", opowiedziałam co mnie sprowadza, p czym musiałam powtórzyć, gdyż pani mnie nieuważnie słuchała. Nie podnosząc głowy znad papierów, które wypełniała zadawała mi pytania. Musiałam oczywiście na wstępie wypełnić deklarację, miałam przy sobie dokument stwierdzający, że jestem ubezpieczona w ZUS-ie, ale okazało się, że jest on nieważny bo wystawiony w październiku, a powinien mieć datę ważności nie dłuższą niż 30 dni. Wypełniając deklarację też wystąpił mały błąd. Potem jeszcze dowiedziałam się, że moja karta magnetyczna jest nieważna, oraz że podałam zły kod pocztowy. Oczywiście co do dokumentów to dwa tyg. temu były one w porządku i nikt mi nie zwrócił uwagi w innej przychodni, że są nieważne, a co do kodu, to musiałam tłumaczyć, ze wiem lepiej niż komputer. W rezultacie zostałam zarejestrowana, w sumie nie wiem na jakiej podstawie skoro wszystko było nie tak. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że cały proces rejestracji pani zajął ok.30min. ciekawa jestem jakby to wyglądało, gdyby za drzwiami stała kolejka pacjentów do rejestracji. Wychodząc z pomieszczenia rejestracji zapytałam czy do danego doktora jest wielu pacjentów, aby oszacować czas oczekiwania, ale usłyszałam tylko "nie wiem". W poczekalni godzina spędzona w oczekiwaniu na swoją kolej. Sama wizyta przebiegła prawidłowo. Dostałam receptę, a wcześniej dobór leków i ich formę lekarz ze mną skonsultował. Podłoga w przychodni była czysta, jednak okna i drzwi zdecydowanie proszą się o wymianę.
Z racji, że objawy choroby nie ustępowały wybrałam się na kolejną wizytę do lekarza. W przychodni, która odwiedziłam ostatnio dowiedziałam się, że nie mam szans dostać się na wizytę w tym tyg. Udałam się więc na Armii Krajowej. Budynek z zewnątrz nie wygląda zbyt ładnie. Dawno nie był odnawiany. Drzwi do budynku są stare, drewniane tak skrzypiące, że słychać gdy ktoś wchodzi do budynku w całej przychodni. Dobrze oznaczone są tabliczkami informacyjnymi, więc bez problemu trafiłam do pomieszczenia gdzie odbywa się rejestracja pacjentów. W środku nie było żadnych pacjentów, tylko za wysokim blatem siedziała pielęgniarka w białym fartuchu. Nie zareagowała na moje wejście w żaden sposób. Podeszłam i cierpliwie czekałam. Po chwili gdy usłyszałam "słucham", opowiedziałam co mnie sprowadza, p czym musiałam powtórzyć, gdyż pani mnie nieuważnie słuchała. Nie podnosząc głowy znad papierów, które wypełniała zadawała mi pytania. Musiałam oczywiście na wstępie wypełnić deklarację, miałam przy sobie dokument stwierdzający, że jestem ubezpieczona w ZUS-ie, ale okazało się, że jest on nieważny bo wystawiony w październiku, a powinien mieć datę ważności nie dłuższą niż 30 dni. Wypełniając deklarację też wystąpił mały błąd. Potem jeszcze dowiedziałam się, że moja karta magnetyczna jest nieważna, oraz że podałam zły kod pocztowy. Oczywiście co do dokumentów to dwa tyg. temu były one w porządku i nikt mi nie zwrócił uwagi w innej przychodni, że są nieważne, a co do kodu, to musiałam tłumaczyć, ze wiem lepiej niż komputer. W rezultacie zostałam zarejestrowana, w sumie nie wiem na jakiej podstawie skoro wszystko było nie tak. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że cały proces rejestracji pani zajął ok.30min. ciekawa jestem jakby to wyglądało, gdyby za drzwiami stała kolejka pacjentów do rejestracji. Wychodząc z pomieszczenia rejestracji zapytałam czy do danego doktora jest wielu pacjentów, aby oszacować czas oczekiwania, ale usłyszałam tylko "nie wiem". W poczekalni godzina spędzona w oczekiwaniu na swoją kolej. Sama wizyta przebiegła prawidłowo. Dostałam receptę, a wcześniej dobór leków i ich formę lekarz ze mną skonsultował. Podłoga w przychodni była czysta, jednak okna i drzwi zdecydowanie proszą się o wymianę.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.