Termy Maltańskie zasłynęły jako jedyny tego typu obiekt w Wielkopolsce. Po takiej reklamie postanowiłam sprawdzić, czy rzeczywiście są powody do zachwytu. Wstęp był pozytywny - duży parking mieści samochody wszystkich amatorów wodnych szaleństw, a budynek z zewnątrz robi duże wrażenie. W środku nie było już tak dobrze - gigantyczna kolejka do kasy, żadnych oznakowań, opisów czy informacji na temat rozmieszczenia kas, rodzajów rozrywek czy kierunku poruszania się. Obsługa potęgowała chaos podchodząc z boku, rozliczając klientów bezładnie i mieszając w kolejce wzywając np. parę chcącą skorzystać ze strefy saun, bo takie paski akurat się zwolniły. Koedukacyjna szatnia również nie jest najlepszym pomysłem ze względu na brak swobody i intymności. W przebieralniach nie ma luster, które pozwoliłyby wstępnie się ogarnąć przed, jak i po korzystaniu z term. Strefa rekreacyjna robi duże wrażenie - szczegóły estetyczne są dopracowane, a wykończenie solidne. Ilość rozrywek również jest dość duża, zwłaszcza tych dla dzieci. Poruszanie się po obiekcie umożliwiają paski i tripody - przy wykupieniu najdroższego pakietu nie trzeba dopłacać za poszczególne strefy. Strefa saun wymusza pozbycie się odzieży, co nie dla każdego może być komfortowe. Plusem jest brak dzieci i tzw."strefa ciszy" pozwalająca na relaks. W strefie sportowej 50-metrowy kryty basen to prawdziwy raj dla pływaków. Po wyjściu ze strefy basenów niestety jednak znów wpada się w organizacyjny chaos - stojące nie wiadomo gdzie kolejki, pracownicy zabierający sobie zadania, brak oznaczeń czy miejsc do spokojnego uczesania włosów czy wspomnianego już "ogarnięcia się". Chyba, że chce się za to płacić stawkę jak za korzystanie z basenów, to wtedy można to zrobić spokojnie w szatni. A ceny do najniższych nie należą, więc nie polecam takiego rozwiązania.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.