Opisywany "sklep" to zielony kiosk z warzywami i owocami stający na jednej z ulic. Przed kioskiem wystawione są skrzynki z wybranymi warzywami oraz owocami. W oczy rzucało się, że nie wszystkie wystawione tam produkty są świeże. Wątpliwość budziła między innymi cebula, która wyglądała na miękką (i taka była, gdy sprawdziłam), przywiędła sałata oraz brzydko, niesmacznie wyglądające pomidory. Ponadto te ostatnie miały brzydkie plamy. Szyby kiosku od zewnątrz były relatywnie czyste, natomiast od wewnątrz były gdzieniegdzie ubrudzone poszczególnymi produktami, co z pewnością wynika z faktu bezpośredniego ich ułożenia przy samej szybie. W kiosku podczas wizyty pracował pan i pani. Obsługi klientów dokonywali naprzemiennie - raz pani, raz pan. Przy okienku stała już kilkuosobowa kolejka i na pytanie jednej z klientek, czy nie mogą, ci państwo, obsługiwać w miarę możliwości, jednocześnie, pani ekspedientka odpowiedziała, że jest to niemożliwe, gdyż mają tylko jedną kasę fiskalną. I na tym pani powinna poprzestać. Niestety, dalej tłumaczyła klientom, że teraz urzędnicy skarbowi przeprowadzają kontrole i oni nie mogą, bo boją się kary. Uważam, że takie tłumaczenia są zbędne, a poza tym niekoniecznie dobrze świadczą o pani ekspedientce. Czy należy przyjąć, że klient nie zawsze dostanie paragon? Kiedy przyszła moja kolej, usłyszałam: "Co dać?". Pan, który mnie obsługiwał nie przywitał się ze mną, nie nawiązał kontaktu wzrokowego. Kiedy mówiłam, co potrzebuję, pan ten akurat stał bokiem do mnie i rozmawiał z ekspedientką. Oczywiście, nie słyszał i poprosił o powtórzenie używając zwrotu: "To co ma być?". Powtórzyłam. Moje zamówienie to kapusta kiszona i natka pietruszki. Pan włożył kapustę do foliowego worka, zważył, nie poprosił o akceptację wagi - było więcej niż prosiłam - i podał mi ten worek. Kiedy poprosiłam o reklamówkę (akurat nie miałam przy sobie żadnej torby), pan udał, że nie słyszy. Pietruszkę też dostałam "do ręki" i nieważne, że był mokra. Paragon oraz resztę otrzymałam. Obsługa w tym kiosku nie jest na wysokim poziomie, co wynika najpewniej z braku konkurencji w najbliższym otoczeniu. I nawet sklep "Społem" jej nie stanowi z uwagi na relatywnie skromny asortyment warzywno - owocowy.
Opisywany "sklep" to zielony kiosk z warzywami i owocami stający na jednej z ulic. Przed kioskiem wystawione są skrzynki z wybranymi warzywami oraz owocami. W oczy rzucało się, że nie wszystkie wystawione tam produkty są świeże. Wątpliwość budziła między innymi cebula, która wyglądała na miękką (i taka była, gdy sprawdziłam), przywiędła sałata oraz brzydko, niesmacznie wyglądające pomidory. Ponadto te ostatnie miały brzydkie plamy. Szyby kiosku od zewnątrz były relatywnie czyste, natomiast od wewnątrz były gdzieniegdzie ubrudzone poszczególnymi produktami, co z pewnością wynika z faktu bezpośredniego ich ułożenia przy samej szybie. W kiosku podczas wizyty pracował pan i pani. Obsługi klientów dokonywali naprzemiennie - raz pani, raz pan. Przy okienku stała już kilkuosobowa kolejka i na pytanie jednej z klientek, czy nie mogą, ci państwo, obsługiwać w miarę możliwości, jednocześnie, pani ekspedientka odpowiedziała, że jest to niemożliwe, gdyż mają tylko jedną kasę fiskalną. I na tym pani powinna poprzestać. Niestety, dalej tłumaczyła klientom, że teraz urzędnicy skarbowi przeprowadzają kontrole i oni nie mogą, bo boją się kary. Uważam, że takie tłumaczenia są zbędne, a poza tym niekoniecznie dobrze świadczą o pani ekspedientce. Czy należy przyjąć, że klient nie zawsze dostanie paragon? Kiedy przyszła moja kolej, usłyszałam: "Co dać?". Pan, który mnie obsługiwał nie przywitał się ze mną, nie nawiązał kontaktu wzrokowego. Kiedy mówiłam, co potrzebuję, pan ten akurat stał bokiem do mnie i rozmawiał z ekspedientką. Oczywiście, nie słyszał i poprosił o powtórzenie używając zwrotu: "To co ma być?". Powtórzyłam. Moje zamówienie to kapusta kiszona i natka pietruszki. Pan włożył kapustę do foliowego worka, zważył, nie poprosił o akceptację wagi - było więcej niż prosiłam - i podał mi ten worek. Kiedy poprosiłam o reklamówkę (akurat nie miałam przy sobie żadnej torby), pan udał, że nie słyszy. Pietruszkę też dostałam "do ręki" i nieważne, że był mokra. Paragon oraz resztę otrzymałam. Obsługa w tym kiosku nie jest na wysokim poziomie, co wynika najpewniej z braku konkurencji w najbliższym otoczeniu. I nawet sklep "Społem" jej nie stanowi z uwagi na relatywnie skromny asortyment warzywno - owocowy.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.