Na obiad wpadliśmy przejazdem. Pierwsze wrażenie: we wnętrzu pięknie pachniało słodkimi, suszonymi owocami. Wystrój bardzo romantyczny, przytulny, rustykalny. Zastawione stoły czekają na gości w tle Sinatra... :) Kelnerka od razu zaproponowała miejsce, pomogła w wyborze dań. Nienachlana, bardzo sympatyczna, schludnie ubrana, naprawdę nie można się przyczepić do obsługi. Dania były podane na stylowej zastawie, ciężkie, grawerowane sztućce i szydełkowane obrusy przywołały klimat tamtej epoki. Wszystkie dania i dodatki były podane na osobnych talerzach, więc na stole szybko zrobiło się tłoczno. Pomimo że ceny dość wysokie, warto odwiedzić.

Lokal jest położony trochę na uboczu, przy spokojnej i cichej uliczce. Posiada własny ogródek ze stolikami, wnętrze urządzone bardzo stylowo, jest ciepła i kameralna atmosfera. Nad obsługą gości właścicielka czuwa osobiście. Jedzenie podano nam szybko i w odpowiedniej kolejności. Na temat jakości serwowanych dań można rozwodzić się długo. Rewelacja! Takich pierogów i kaczki nie jadłem chyba nigdy, do tego rozsądne ceny. Polecam!