Od stycznia, czyli stosunkowo niedługo, w Przychodni w Olsztynku działa Poradnia chirurgii urazowo-ortopedycznej. Od lutego stałam się "stałym bywalcem" w tym miejscu. Pierwszy raz udałam się na wizytę pod koniec lutego. Dwa tygodnie przed planowanym pójściem do lekarza, dowiedziałam się w rejestracji, że nie obowiązują żadne numerki - po prostu kto przyjdzie, ten wchodzi. Ponieważ pan doktor w poniedziałki przyjmuje od godziny 16:00, wpadłam na pomysł, że przyjdę do poradni około 13:00 i będę okupować miejsce pod gabinetem. Po przyjściu okazało się, że procedura "przychodzisz-wchodzisz" już nie funkcjonuje i należy normalnie zarejestrować się, by dostać się na wizytę. No, ludzie! Dwa tygodnie temu było inaczej! Po "lataniu" z góry na dół i z dołu na górę (po kilka razy), udało się "wbić" moje nazwisko do zeszytu. Och, zostanę przyjęta do doktora! A trzeba tu wspomnieć, że najpierw chciano mnie zapisać "na za dwa tygodnie". Wspomniałam już, że doktor ortopeda chirurg przyjmuje w poniedziałki od godziny 16:00. Teoretycznie kończy pracę o godzinie 20:00. Poza tym, do poradni można się także dostać w czwartki w godzinach 9:00-13:00. Poradnia chirurgii urazowo-ortopedycznej mieści się na samej górze i jest to porażka. Rozumiem, że trzeba gdzieś urządzić gabinet lekarski, ale w takim miejscu? Jest to poddasze. Bardzo wąski i długi korytarz, na którym mieszczą się też inne gabinety i zawsze są TŁUUUUMY ludzi. Nie ma okna (!), jest duszno, ludzie się denerwują. Moje leczenie ortopedyczne już się zakończyło, ale byłam w tej poradni tyle razy, że aż samej mi ciężko jest to zliczyć. Przyzwyczaiłam się do wszystkiego: do tłoku na korytarzu, do smrodu i duchoty, do kłótni o byle co, do czekania. Zastanawiam się, co jest z tymi ludźmi, że zawsze przychodzi minimalnie aż 30 osób (!). Boże, o mnie pewnie myśleli to samo - przychodzi nie wiadomo po co i nie wiadomo dlaczego tak często. Sposób w jaki odbywa się rejestracja pacjentów jest dla mnie niepojęty. Ludzi jest mnóstwo, a i tak zawsze zjawi się ktoś, kto nie jest zapisany. Doszło nawet do tego, że pacjenci, mimo, że byli zapisywani "na numerki" zaczęli być zapisywani "na godziny". I jest taka sytuacja: przychodzę, grzecznie pytam, który numerek wszedł, bo ja jestem 30., więc oczekuję, że w środku jest pewnie jakiś 27. A i owszem, jest. Ale poza tym są jeszcze 4 osoby, które mają na 19:00. I teraz kto wchodzi? Ci, co mają na 19:00, bo jest już 19:00? Czy może ten, który ma numerek "któryśtam", bo zbliża się jego kolej? Ja nie lubię "robić dymu" i mogę poczekać, dlatego wiele razy wchodziłam po prostu na koniec, a przy rejestracji prosiłam, by mnie zapisać na koniec listy. Będąc pierwszy raz na wizycie, chciałam się dowiedzieć, dlaczego zaszła ta dziwna zmiana: dwa tygodnie temu można było przyjść bez zapisywania, a teraz już nie? Co się stało? To, czego się dowiedziałam, przebija wszystko. Pacjenci, czekający na korytarzu na wejście do doktora... pobili się. Ale wstyd. Dlatego została zmieniona procedura i teraz już się nie biją... chociaż się kłócą, to fakt. Teraz trzeba by opowiedzieć co nieco o panu doktorze. Nie wiem dlaczego, ale czekając pierwszy raz na korytarzu przed gabinetem, miałam wrażenie, że będzie to dość starszy pan - ot, taki typowy pan doktor. Doprawdy, nie mam pojęcia, skąd wzięło się u mnie te przekonanie. Może dlatego, że na drzwiach od gabinetu wisi kartka z imieniem i nazwiskiem lekarza, a ja - głupia - pomyślałam, że jak ktoś ma na imię Zygmunt, to musi mieć sporo lat. Po wejściu do gabinetu byłam zaskoczona. Nie spodziewałam się tak młodego lekarza. Nie mam pojęcia, ile doktor ma lat, na pewno ponad 35, ale wygląda baaaaardzo młodo. Trzeba też powiedzieć, że jest przesympatyczny. Nie traktuje pacjenta jak powietrze, tylko się nim interesuje, zadaje pytania, jest bardzo dokładny. Jak się czegoś nie rozumie, to można uzyskać wyjaśnienie. Należy też wspomnieć, że pan Z.M. jest bardzo delikatny - jak pacjenta boli, to nie "naprawia na siłę". Nie podoba mi się, że z doktorem w gabinecie siedzi pomoc w postaci pani pielęgniarki. Rozumiem, że jest mnóstwo pacjentów i w związku z tym mnóstwo papierów, że trzeba wypisywać zwolnienia lekarskie i inne zaświadczenia i że doktorowi zajęło by to zbyt wiele czasu (a on jest od leczenia, a nie od papierów), ale to naprawdę jest frustrujące. Ja np. chciałabym, żeby w gabinecie był sam lekarz - wiadomo, że lekarzowi powie się więcej, jak jest sam. No, ale na moich chęciach to się kończy. Chciałabym jednak wspomnieć o jednej z pań, które "siedzą z doktorem" (bo nie zawsze jest jedna i ta sama). Chodzi o panią Magdę, z którą miałam najwięcej styczności ze wszystkich pielęgniarek. Jest po prostu wspaniała. Jest uprzejma, miła, pomoże pacjentowi, jeżeli ma problem, np. z ubraniem się ;) Gdyby zawsze doktorową pomocą była pani Magda, to nie było by dla mnie problemu. Ale nie podoba mi się to, że pielęgniarki się zmieniają i słuchają tego, co opowiadam o swojej chorobie. Niestety, nic na to nie poradzę. Wspominałam wyżej, że w poniedziałki pan Z.M. przyjmuje teoretycznie do godziny 20:00. Napisałam "teoretycznie", ponieważ sama nie raz wchodziłam do gabinetu grubo po 20:00. Szacunek należy się za to doktorowi, bo równie dobrze mógłby o 20:00 spakować swoje rzeczy i pojechać do domu. Kiedy ja bywałam na wizytach i przychodzili ludzie, którzy nie byli zapisani na wizytę, to nigdy doktor nie odesłał ich z kwitkiem. Kiedyś jedna pani, która już wyszła z gabinetu narzekała na to, że doktor potrafi trzymać z 15 minut w gabinecie i że jest taki dokładny. Moim zdaniem to ogromny plus, a nie powód do narzekania! Jejku, rozpisałam się tak o doktorze ortopedzie, a należałoby w końcu wystawić ocenę Poradni chirurgii urazowo - ortopedycznej. Jeżeli chodzi o lekarza, to można wywnioskować z tego, co napisałam wyżej, że jest według mnie wspaniałym człowiekiem i mogłabym wystawić mu same "piątki". Jest najlepszym lekarzem, z pośród wszystkich, których do tej pory spotkałam w swoim życiu, ale niestety przyjmuje w miejscu, gdzie organizacja jest na kiepskim poziomie. Za ten chaos, za problemy z rejestrowaniem się daje minusy. Minus też jest za to, że nie można być z doktorem samemu w gabinecie. Duży plus jest dla pani pielęgniarki Magdy no i oczywiście ogromny plus dla lekarza. Wygląd miejsca obsługi traktuję i jako gabinet, do którego nie mam zastrzeżeń, ale także jako ten nieszczęsny korytarz, na którym się czeka. Ciężko jest mi wystawić w tym przypadku ocenę... Muszę jednak wszystko podsumować i stwierdzam, że jeżeli ktoś ma problemy z urazami lub innymi sprawami, którymi może zająć się ortopeda, powinien zgłosić się do lek.med. Z.M. Na pewno będzie zadowolony. Powinien także uzbroić się w ogromne ilości cierpliwości i nastawić się na kłótnie i chaos na korytarzu.
Od stycznia, czyli stosunkowo niedługo, w Przychodni w Olsztynku działa Poradnia chirurgii urazowo-ortopedycznej. Od lutego stałam się "stałym bywalcem" w tym miejscu. Pierwszy raz udałam się na wizytę pod koniec lutego. Dwa tygodnie przed planowanym pójściem do lekarza, dowiedziałam się w rejestracji, że nie obowiązują żadne numerki - po prostu kto przyjdzie, ten wchodzi. Ponieważ pan doktor w poniedziałki przyjmuje od godziny 16:00, wpadłam na pomysł, że przyjdę do poradni około 13:00 i będę okupować miejsce pod gabinetem. Po przyjściu okazało się, że procedura "przychodzisz-wchodzisz" już nie funkcjonuje i należy normalnie zarejestrować się, by dostać się na wizytę. No, ludzie! Dwa tygodnie temu było inaczej! Po "lataniu" z góry na dół i z dołu na górę (po kilka razy), udało się "wbić" moje nazwisko do zeszytu. Och, zostanę przyjęta do doktora! A trzeba tu wspomnieć, że najpierw chciano mnie zapisać "na za dwa tygodnie". Wspomniałam już, że doktor ortopeda chirurg przyjmuje w poniedziałki od godziny 16:00. Teoretycznie kończy pracę o godzinie 20:00. Poza tym, do poradni można się także dostać w czwartki w godzinach 9:00-13:00. Poradnia chirurgii urazowo-ortopedycznej mieści się na samej górze i jest to porażka. Rozumiem, że trzeba gdzieś urządzić gabinet lekarski, ale w takim miejscu? Jest to poddasze. Bardzo wąski i długi korytarz, na którym mieszczą się też inne gabinety i zawsze są TŁUUUUMY ludzi. Nie ma okna (!), jest duszno, ludzie się denerwują. Moje leczenie ortopedyczne już się zakończyło, ale byłam w tej poradni tyle razy, że aż samej mi ciężko jest to zliczyć. Przyzwyczaiłam się do wszystkiego: do tłoku na korytarzu, do smrodu i duchoty, do kłótni o byle co, do czekania. Zastanawiam się, co jest z tymi ludźmi, że zawsze przychodzi minimalnie aż 30 osób (!). Boże, o mnie pewnie myśleli to samo - przychodzi nie wiadomo po co i nie wiadomo dlaczego tak często. Sposób w jaki odbywa się rejestracja pacjentów jest dla mnie niepojęty. Ludzi jest mnóstwo, a i tak zawsze zjawi się ktoś, kto nie jest zapisany. Doszło nawet do tego, że pacjenci, mimo, że byli zapisywani "na numerki" zaczęli być zapisywani "na godziny". I jest taka sytuacja: przychodzę, grzecznie pytam, który numerek wszedł, bo ja jestem 30., więc oczekuję, że w środku jest pewnie jakiś 27. A i owszem, jest. Ale poza tym są jeszcze 4 osoby, które mają na 19:00. I teraz kto wchodzi? Ci, co mają na 19:00, bo jest już 19:00? Czy może ten, który ma numerek "któryśtam", bo zbliża się jego kolej? Ja nie lubię "robić dymu" i mogę poczekać, dlatego wiele razy wchodziłam po prostu na koniec, a przy rejestracji prosiłam, by mnie zapisać na koniec listy. Będąc pierwszy raz na wizycie, chciałam się dowiedzieć, dlaczego zaszła ta dziwna zmiana: dwa tygodnie temu można było przyjść bez zapisywania, a teraz już nie? Co się stało? To, czego się dowiedziałam, przebija wszystko. Pacjenci, czekający na korytarzu na wejście do doktora... pobili się. Ale wstyd. Dlatego została zmieniona procedura i teraz już się nie biją... chociaż się kłócą, to fakt. Teraz trzeba by opowiedzieć co nieco o panu doktorze. Nie wiem dlaczego, ale czekając pierwszy raz na korytarzu przed gabinetem, miałam wrażenie, że będzie to dość starszy pan - ot, taki typowy pan doktor. Doprawdy, nie mam pojęcia, skąd wzięło się u mnie te przekonanie. Może dlatego, że na drzwiach od gabinetu wisi kartka z imieniem i nazwiskiem lekarza, a ja - głupia - pomyślałam, że jak ktoś ma na imię Zygmunt, to musi mieć sporo lat. Po wejściu do gabinetu byłam zaskoczona. Nie spodziewałam się tak młodego lekarza. Nie mam pojęcia, ile doktor ma lat, na pewno ponad 35, ale wygląda baaaaardzo młodo. Trzeba też powiedzieć, że jest przesympatyczny. Nie traktuje pacjenta jak powietrze, tylko się nim interesuje, zadaje pytania, jest bardzo dokładny. Jak się czegoś nie rozumie, to można uzyskać wyjaśnienie. Należy też wspomnieć, że pan Z.M. jest bardzo delikatny - jak pacjenta boli, to nie "naprawia na siłę". Nie podoba mi się, że z doktorem w gabinecie siedzi pomoc w postaci pani pielęgniarki. Rozumiem, że jest mnóstwo pacjentów i w związku z tym mnóstwo papierów, że trzeba wypisywać zwolnienia lekarskie i inne zaświadczenia i że doktorowi zajęło by to zbyt wiele czasu (a on jest od leczenia, a nie od papierów), ale to naprawdę jest frustrujące. Ja np. chciałabym, żeby w gabinecie był sam lekarz - wiadomo, że lekarzowi powie się więcej, jak jest sam. No, ale na moich chęciach to się kończy. Chciałabym jednak wspomnieć o jednej z pań, które "siedzą z doktorem" (bo nie zawsze jest jedna i ta sama). Chodzi o panią Magdę, z którą miałam najwięcej styczności ze wszystkich pielęgniarek. Jest po prostu wspaniała. Jest uprzejma, miła, pomoże pacjentowi, jeżeli ma problem, np. z ubraniem się ;) Gdyby zawsze doktorową pomocą była pani Magda, to nie było by dla mnie problemu. Ale nie podoba mi się to, że pielęgniarki się zmieniają i słuchają tego, co opowiadam o swojej chorobie. Niestety, nic na to nie poradzę. Wspominałam wyżej, że w poniedziałki pan Z.M. przyjmuje teoretycznie do godziny 20:00. Napisałam "teoretycznie", ponieważ sama nie raz wchodziłam do gabinetu grubo po 20:00. Szacunek należy się za to doktorowi, bo równie dobrze mógłby o 20:00 spakować swoje rzeczy i pojechać do domu. Kiedy ja bywałam na wizytach i przychodzili ludzie, którzy nie byli zapisani na wizytę, to nigdy doktor nie odesłał ich z kwitkiem. Kiedyś jedna pani, która już wyszła z gabinetu narzekała na to, że doktor potrafi trzymać z 15 minut w gabinecie i że jest taki dokładny. Moim zdaniem to ogromny plus, a nie powód do narzekania! Jejku, rozpisałam się tak o doktorze ortopedzie, a należałoby w końcu wystawić ocenę Poradni chirurgii urazowo - ortopedycznej. Jeżeli chodzi o lekarza, to można wywnioskować z tego, co napisałam wyżej, że jest według mnie wspaniałym człowiekiem i mogłabym wystawić mu same "piątki". Jest najlepszym lekarzem, z pośród wszystkich, których do tej pory spotkałam w swoim życiu, ale niestety przyjmuje w miejscu, gdzie organizacja jest na kiepskim poziomie. Za ten chaos, za problemy z rejestrowaniem się daje minusy. Minus też jest za to, że nie można być z doktorem samemu w gabinecie. Duży plus jest dla pani pielęgniarki Magdy no i oczywiście ogromny plus dla lekarza. Wygląd miejsca obsługi traktuję i jako gabinet, do którego nie mam zastrzeżeń, ale także jako ten nieszczęsny korytarz, na którym się czeka. Ciężko jest mi wystawić w tym przypadku ocenę... Muszę jednak wszystko podsumować i stwierdzam, że jeżeli ktoś ma problemy z urazami lub innymi sprawami, którymi może zająć się ortopeda, powinien zgłosić się do lek.med. Z.M. Na pewno będzie zadowolony. Powinien także uzbroić się w ogromne ilości cierpliwości i nastawić się na kłótnie i chaos na korytarzu.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.