Poszedłem do Wydziału Komunikacji w Urzędzie Miasta w Koszalinie zapytać o wymianę prawa jazdy (dla kogoś z rodziny), którego ważność się już kończy. Ku mojemu zdumieniu przy dwóch pokojach paliło się zielone światełko, więc wszedłem bez żadnego czekania. Pracownik dał mi odpowiednie formularze i udzielił szczegółowej informacji.

Otóż tego dnia wybrałam się do Urzędu Miasta z nadzieją, że pomogą mi w udostępnieniu informacji do pracy magisterskiej na temat rekrutacji wewnętrznej i zewnętrznej w tej instytucji. Zgłosiłam się jak mi kazano do recepcji i napisałam własnoręcznie podanie o udostępnienie informacji na użytek pracy mgr. Na pisemną odpowiedź miałam czekać miesiąc, która to miała zostać wysłana drogą pocztową na mój adres. Niestety nic takiego na mój adres mi nie przyszło, stąd udałam się miesiąc później ponownie do Urzędu z zamiarem wyjaśnienia sprawy. Na miejscu odsyłano mnie ciągle do innych pokoi kadr, rachunkowości itp. z których to miałam uzyskać jakąkolwiek pomoc. Niestety takiej nie otrzymałam, ani też nie uzyskałam żadnej odpowiedzi na moją prośbę. Stąd po dwóch miesiącach zrezygnowałam z ciągłego chodzenia do Urzędu i dopominania się o decyzję z ich strony - tą pozytywną lub negatywną. Nieprzyjemne miasto dla studentów. Odradzam Urząd Miasta Koszalin wszystkim studentom, chcącym uzyskać jakiekolwiek materiały do napisania pracy licencjackiej bądź magisterskiej - strata czasu i nerwów.

Na początku chcę oznajmić iż data nie jest zbyt precyzyjna ,ponieważ sytuacja o której piszę nie została odnotowana w moim kalendarzu, jednak uważam iż zasługuje na parę słów komentarza. Moja wizyta w urzędzie była podyktowana potrzebą uzyskania zaświadczenia o meldunku.Kiedy zjawiłam się na miejscu okazało się że na korytarzu czeka jakieś 6 osób w kolejce.Czas załatwienia jednego petenta trwał jakieś kilka minut więc czas oczekiwania na swoją kolej nieco się wydłużał. Jednak ku zdziwieniu wszystkich w pewnym momencie z jednego z pokoi wyłoniła się sympatyczna pani i z uśmiechem na twarzy grzecznie zapytała :czy mogę w czymś państwu pomóc?" Po wyjaśnieniu jakie sprawy mamy do załatwienia oznajmiła że wymagane zaświadczenia sama nam wystawi prosząc tylko o wypełnione wnioski i dowody osobiste. Życzliwa pani zniknęła za drzwiami pokoju po czym po kilku minutach wróciła z oczekiwanymi już zaświadczeniami.Trwało to naprawdę niedługo a kilka osób można powiedzieć od ręki miało załatwione swoje sprawy. Byłam poniekąd zszokowana takim obrotem sprawy ponieważ rzadko się zdarza aby w naszych urzędach ktoś "przechadzając" się po biurowych korytarzach był poruszony co się na nich dzieje i starał się pomóc petentom.Naprawdę po takim zdarzeniu dzień napawa optymizmem i nadzieją...