Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: Klient_ZYYi

Dotycząca firmy: Tous

Treść opinii: Rok temu zakupiłam torebkę, z której naprawdę byłam zadowolona. Nigdy nie użytkowałam jej w niewłaściwy sposób np. przenosząc w niej nadmierną ilość przedmiotów, lub ostrych rzeczy. Pech chciał, że po pewnym czasie zauważyłam rozprucie na SZWIE, dlatego postanowiłam złożyć reklamację – było to w połowie marca, bierzącego roku. Po 2 tygodniach otrzymałam informację, że produkt zostaje wysłany do Hiszpanii, w celu naprawy i już 11 maja otrzymam naprawioną torebkę. Było to dla mnie satysfakcjonujące, ponieważ w moich oczekiwaniach uwzgędniłam naprawę lub wymianę na nowy produkt. Jednak, jak duże było moje zdziwienie, kiedy po kolejnych dwóch tygodniach otrzymałam wiadomość z informacją, iż naprawa zostanie wykonana, jednak na mój koszt, który przekraczał ponad połowę wartości torebki. Przypominam – rozprucie na szwie. Oczywiście nie wyraziłam na to zgody wysyłając 29 kwietnia wiadomość mail'ową. Skoro złożyłam reklamację w ramach przysługującej mi gwarancji, to z jakiej racji mam pokrywać koszta naprawy? Szczególnie, że tak jak napisałam wyżej, uszkodzenie podszewki nie nastąpiło z mojej winy – rozprucie powstało na szwie, a nie w miejscach, gdzie przechowywane są przedmioty. Nadal podtrzymywałam swoje oczekiwania, spisane w dniu złożenia gwarancji. Czekam na wiadomość, co w związku z zaistniałą sytuacją. Cisza trwała nieprzerwanie, do dnia 11 maja - tego dnia według początkowych informacji miałam otrzymać naprawioną torebkę, a ja nawet nie otrzymałam wiadomości na jakim etapie jest reklamacja. Postanowiłam zadzwonić do salonu, w którym składałam odwołanie. I tutaj niespodzianka, w momencie rozomowy otrzymałam wiadomość mail'ową, podtrzymującą wesję firmy - naprawa na mój koszt. Budzi podejrzenia? Czy torebka ciągle była w salonie, nie odbywając rzekomej podróży do Hiszpanii? Ostatecznie 15 maja, poprosiłam o zwrot nienaprawionego produkt, ponieważ nie zamierzałam pokrywać kosztów naprawy, w okresie przysługującej mi gwarancji. Do dzisiaj nie otrzymałam odpowiedzi, dlatego ponownie postanowiłam skontaktować się z działem reklamacji. Po podaniu numeru zgłoszenia, usłyszałam: „Proszę poczekać, muszę zorientować się gdzie jest Pani produkt“. 5 min czekania... i Pani wraca do mnie z informacją, że torebka czeka na mnie w salonie. Że co proszę ? Jakaś informacja sms/mail? Nic, cisza do momentu nawiązania kontaktu. Oczywiście, kolejny raz podczas rozmowy telefonicznej, nagle otrzymuje sms'a z wiadomością o możliwości odbioru produktu. Firma celowo wydłuża cały proces, żeby finalnie nie objąć produktu okresem gwarancyjnym? Będąc stałą klientką firmy, niestety bardzo się na niej zawiodłam. Brak kontaktu jest objawem skrajnego lekceważenia. Sytuacji doświadczyłam pierwszy raz, jednak taka dawka negatywnych wrażeń, skutecznie odrzuca mnie od firmy, z podobno wieloletnią tradycją. Bez wątpienia tyle lat współpracy z klientem nie nauczyło szacunku wobec konsumenta i przysługujących mu praw. Sprawę planuję skierować do rzecznika praw konsumenta, a osoby planujące zakup produktów ostrzegam i zachęcam do rozważenia za i przeciw, ponieważ po moich doświadczeniach wnioskuję, że firma definiuje klienta do momentu zakupu, co i tak czasami pozostawia wiele do życzenia.