Opinia użytkownika: Klient_u3uD
Dotycząca firmy: CARSERWIS
Treść opinii: Witam. Pierwszy raz spotkałem się z aż tak złą obsługą serwisu i to autoryzowanego. Carserwis Sp. z o.o., Warszawa, Łopuszańska 22, bo o ten salon chodzi, czwarty dzień prowadzi naprawę gwarancyjną auta Jeep Grand Cherokee. Cztery dni temu, przy dużej prędkości, nagle coś walnęło i auto zgasło. Dotoczyłem się na pobocze (jakaś mini zatoczka) i wezwałem pomoc drogową. Auto ma napęd 4x4, a koła po zatrzymaniu się zablokowały. Nie dało się przełączyć skrzyni na neutral ani nie działał przycisk „N”. Ostatecznie człowiek z holownika wciągnął auto na rolkach. Auto zostało odholowane do Carserwis na Łopuszańską. W serwisie są 3 stanowiska: KIA, Lancia i Jeep. Biurka są oddalone od siebie może metr i nie ma żadnych przegród rozdzielających je. W salonie byli tylko pojedynczy Klienci. Za biurkiem KIA był serwisant, który kogoś obsługiwał. Za biurkiem Lancia też ktoś był, ale nikogo nie obsługiwał. Za biurkiem Jeep nikogo nie było. Podszedłem do biurka Jeep i czekałem aż ktoś się pojawi (oczywiście wcześniej dzwoniłem informując że zhołdujemy auto). Po minimum 10 min zapytałem Pana z Lancia czy może poprosić kolegę bo na zewnątrz stoi auto na lawecie i trochę blokuje dojazd. Odpowiedź: „Kolegów już dawno nie ma” i tyle. No to pytam to co mam z tym autem zrobić. Pan na to, że prosi aby zgłosić się do biurka obok do kolegi z KIA. Zważcie, ze mogłem tak stać i godzinę i panowie obok mieli to w poważaniu, a jak już się zorientowali to i tka wskazano mi jedyną zajętą osobę. No ale nic czekam. W końcu serwisant z KIA się zwolnił zatem tłumacze mu, ze mam auto na holowniku i trzeba je gdzieś zostawić. Na co serwisant: „Wstawi Pan je tam za budynkiem gdzieś”. Myślę sobie serio? Sam mam zarządzać ich placem? No ale nic tłumaczę Panu, ze auto waży blisko 2,5 tony ma zablokowane koła i będą mieli problem aby je przestawić na podnośnik, więc może znajdzie jakieś optymalne dla nich miejsce. Okazało się, że ta uprzejmość chyba była zbędna bo odpowiedź była taka sama „Niech pan ustawi za budynkiem”. To już była przesada, więc jasno zakomunikowałem, ze nie będę ingerował w to gdzie ma auto być zdjęte. Obrażony Pan z KIA poszedł i wskazał holującemu miejsce. Potem wypisał złe zlecenie, które musiał zmienić, ale to już tylko jako ciekawostka piszę jakie posiadał kompetencje. Najlepsze zaczęło się dalej. Ponieważ następnego dnia nikt nie zadzwonił, koło 17tej zadzwoniłem sam dowiedzieć się co z autem. Dowiedziałem się, ze najpierw panowie muszą naładować akumulator. Zapytałem czy objawy nie sugerują by niezależnie wziąć inny akumulator i sprawdzić silnik. Dostałem informację, że taka jest procedura i najpierw będą 8 godzin ładować akumulator. No nic dzwonię następnego dnia rano (minęło przecież 8 godzin). Dostaję informację, że nic nie wiadomo bo to robiła inna zmiana i dopiero po południu ktoś sprawdzi. No nic dzwonię po południu. Pan stwierdził, ze akumulator jest zepsuty bo się nie naładował i trzeba wymienić. Mówię trudno proszę wymieniać (oczywiście nie obejmuje tego gwarancja), niemniej pytam ale co z autem? Odpowiedz serwisu rozbrajająca „Będziemy wiedzieć jak przyjdzie nowy akumulator i go podłączymy” dopiero wtedy podejmiemy dalsze czynności. Dziś mamy czwarty dzień i nadal nic nie wiadomo, bo serwis przerosła kwestia akumulatora. Sami oceńcie czy chcecie w tym warsztacie zostawić jakiekolwiek auto. Ja na pewno więcej tego nie zrobię.