Opinia użytkownika: Fanaberia
Dotycząca firmy: Okręgowa Stacja Kontroli Pojazdów
Treść opinii: Do stacji obsługi zamierzałam się wybrać z zamiarem zrobienia przeglądu na samochód zabytkowy. W tym celu najpierw zadzwoniłam i zapytałam się o dokumenty które powinnam posiadać. Po chwili oczekiwania telefon odebrała kobieta i gdy zaczęłam mówić o co chodzi przerwała mi i skierowała do odpowiedniego działu. Uzyskałam informację i się rozłączyłam. Na drugi dzień miałam zaplanowaną wizytę - zadzwoniłam ponownie pod ten sam numer co poprzednio. Telefon odebrała kobieta, zapytałam o koszt przeglądu i do której godziny można przyjechać - Pani powiedziała mi, że do 18, a koszt taki sam jak zwykłego przeglądu. Uznałam więc, że tyle samo będzie trwał, dlatego wybrałam się w drogę ok. 16:45. Na miejscu byłam 17:20 - czekało kilka aut, więc poszłam zaanonsować, że przyjechałam na przegląd zabytkowy. Pan podniesionym głosem oznajmił, że absolutnie mnie nie przyjmie, bo to będzie trwało godzinę, a on ma swoje prywatne życie i inie zamierza zostać ani minuty dłużej, po czym zapytał czemu nie przyjechałam wcześniej. Sprawa oczywista, że przyjechałabym gdybym wiedziała ile trwa taki przegląd, ale Pani z recepcji mi nie powiedziała o tym w momencie jak pytałam do której godziny można przyjechać. Oczywiście okazało się, że niewiedza recepcjonistki jest moją winą. Z racji tego, że nie lubię jak robi się ze mnie wariata doszło do ostrej dyskusji na temat wiedzy personelu, który pracuje z tej firmie. Delikatnie mówiąc zdenerwowałam się i wróciłam do domu. Na drugi dzień zadzwoniłam przed wyjazdem, połączono mnie z ów Panem, z którym rozmawiałam dzień wcześniej. Był sympatyczny, umówiliśmy godzinę. Przyjechałam, musiałam chwilę poczekać - normalna sprawa na stacji przeglądów. Rozpoczął się test hamulców. Zostałam poproszona o wciśnięcie hamulca nożnego, po czym z kanału dobiegły mnie krzyki - wyszło że nie potrafię wcisnąć pedału. Żartem zasugerowałam, że Pan nie ufa kobietom, ponieważ nie wierzył mi, że do końca naciskam pedał (zupełnie jakbym robiła jemu po złości, a wydawało mi się że to ja przyszłam do niego w łaskę, a nie on do mnie) i posadził za kierownicę kolejnego klienta, który jak się okazało - również nie umie nacisnąć pedału hamulca. Poirytowany kontroler kazał koledze otworzyć bramę i ku mojemu zdziwieniu odjechał pędem w siną dal. Przy aucie zabytkowym taki wyjazd bez słowa był moim zdaniem nie na miejscu...`Szybko dopytałam drugiego kontrolera gdzie pojechał Pan, który mnie obsługiwał i popędziłam we wskazane miejsce. Okazało się, że obok jest hala kontroli ciężarówek, gdzie mają inny sprzęt do testu hamulców. Stanęłam za ciężarówką- nie było mnie widać, ale ja widziałam tablicę wyników i samochód. Moje auto wjechało akurat na "rolki". Po chwili testu, który wg mnie (patrząc na wyniki) wypadł całkiem zgrabnie usłyszałam jak kontroler ciężarówek mówi do kontrolera w moim aucie, że hamulce "brzytwa". Auto zaczęło wyjeżdżać, więc zadowolona niepostrzeżenie wróciłam na stanowisko osobówek. Zapytałam kontrolera po powrocie, jak wypadło moje auto, na co on stwierdził, że bardzo słabo i że pompa hamulcowa przepuszcza. Za chwilę znalazł jeszcze kilka usterek, w tym wadę fabryczną, z którą nic nie da się zrobić, błędy w ekspertyzie konserwatora zabytków i uwaga - ruchome mocowanie optyki reflektora. Wnerwiona zapłaciłam jedynie 30 zł ("nie będę Pani kasował całej kwoty za przegląd...") wróciłam do warsztatu samochodowego. Nie mówiłam dokładnie co jest nie tak, tylko kazałam pracownikowi sprawdzić co jest z reflektorem. Okazało się, że wystarczyło dwoma palcami dokręcić plastik... Gdy się o tym dowiedziałam bez sprawdzania przyszło mi na myśl, że to było celowe działanie i bez sprawdzania reszty usterek podanych przez Ów Kontrolera na stacji w Świdwinie wybrałam się na przegląd do Złocieńca. Okazało się, że wszystko jest ok i auto przeszło przegląd bez problemów. Hamulce były w porządku. Przegląd trwał kilka godzin, w tym czasie kontroler w Złocieńcu odesłał 4 klientów. Podejrzewam, że prawdziwym problemem w wykonaniu tego przeglądu była jego niska opłacalność - po co robić 1 klienta, skoro można w tym czasie zarobić na 4? Nikt mnie nie zmusi, żebym tam wróciła...