Opinia użytkownika: Grażyna_226
Dotycząca firmy: Reserved
Treść opinii: 27 listopada 2013, wybrałam się do sklepu "Reserved", znajdującym się w galerii Pasażu Łódzkiego przy ul.Jana Pawła II. Lubię tą sieć sklepów i często udaje mi się kupić coś ładnego, nierzadko korzystając z promocji.Do tego salonu, są dwa wejścia, jedno na stanowisko damskie, drugie na męskie. Wchodzę na damskie stoisko.Zaplanowałam kupić sobie ocieplaną kurtkę . Wiedziałam, że są promocje i chciałam z nich skorzystać. Jest godzina 20:15. W sklepie jest tylko kilka osób. Rozglądam się, przy kasie stoją dwie osoby, kobieta z mężczyzną składają reklamację na zakupiony towar. Udaje mi się usłyszeć jak ekspedientka, młoda kobieta ok 30 lat, blondynka, upięte włosy, ubrana w kremową bluzkę, informuje ich by nie pisali, że chcą zwrot pieniędzy, bo będzie trudniej o pozytywne rozpatrzenie reklamacji.Na stanowisku stoi monitor i czytnik kart. Za monitorem na blacie mnóstwo kurzu, widać, że dawno nikt tam nie zaglądał.W sklepie panuje porządek, podłogi są czyste. Swetry poukładane leżą na stołach, zadbano by towar był dobrany kolorystycznie. Bardzo dobrze pogrupowany stylistycznie, co ułatwia skompletowanie sobie odpowiedniego stroju, łącznie z biżuterią. Zaraz na wprost wejścia, na podłodze, pod stołami stoją kozaki. Na ściance wiszą szale czapki i torby, na półkach stoją obok toreb buty. Na stojakach wisi pogrupowana odzież, bluzki, sukienki. Na pierwszym planie sukienki wieczorowe. Jest też ścianka z biżuterią.Po lewej stronie za wieszakami, ekspedientka ok.25 lat, ciemne włosy, upięte w długi ogon, ubrana w czarna bluzkę, przy specjalnym stoliku składa ubrania. W sklepie jest 5 osób, oglądają towar, nikt się nimi nie interesuje, mną też nie, poruszam się swobodnie po sklepie. W głębi jest stoisko dziecięce, tam też ekspedientka blondynka w czarnej bluzce poprawia coś na wieszakach. Wycofuję się bo nie zamierzam tam nic kupować. W środku, bliżej kasy wiszą na wieszakach kurtki i płaszcze zimowe, z dużą informacją o 50% rabacie. Biorę jedną z nich i udaję się do przymierzalni. Znajduje się ona po prawej stronie od kasy, mniej więcej po środku sklepu. W przymierzalni zaraz po prawej stronie na czarnym stoliku leży kilka rzuconych swetrów i bluzek, w rogu stoją dwa odświeżacze powietrza w aerozolu. Obok stoi wieszak z odwieszonym ubraniami. Przymierzalni jest dziewięć, pięć po jednej stronie i cztery po drugiej. Po środku znajdują się czarne drzwi do zaplecza. Przymierzalnie mają czarne zasłonki, od zewnętrznej strony mają delikatne nabłyszczane srebrne paseczki, od wewnątrz tkanina trochę przypomina welur, przez co jest na niej pełno białych kłaczków, prawdopodobnie od mierzonych tam wełnianych swetrów lub kurtek z futrzanymi dodatkami. Wewnątrz znajduje się mała czarna ława, na której można położyć torebkę albo po prostu sobie usiąść. Jest to bardzo wygodne i ułatwia robienie zakupów. Na ścianie zamocowany jest podłużny wieszak i kilka pojedynczych, są one przydatne przy wieszaniu odzieży. W każdej z nich znajduje się również duże lustro, niestety pewnie dlatego, że to już koniec dnia, lustra są zakurzone. Po zmierzeniu kurtki odwieszam ją na wieszak, niestety nie spełnia moich oczekiwań, liczyłam, że uda mi się kupić inną którą sobie wcześniej upatrzyłam, ale niestety już jej nie ma. W tym czasie dwie ekspedientki, wychodzą z zaplecza pchając przed sobą wielkie kartony z małymi w środku i niebieskim workiem ze śmieciami. Po wyjściu z przymierzalni, pytam jedną z ekspedientek czy będzie jeszcze dostawa wierzchniego okrycia, uzyskuję odpowiedź, że już nie będzie. W tym czasie inne małżeństwo płaci za zakupy. Do sklepu wchodzą nowi klienci. W strefie męskiej nie widzę klientów, ja też nie jestem nią dziś zainteresowana. Widzę jednak, że towar jest również starannie poukładany. Wychodzę ze sklepu o godzinie 20:30.