Opinia użytkownika: Krzysztof_505
Dotycząca firmy: PZU
Treść opinii: Posiadam w PZU Życie SA polisę ubezpieczeniową. Składki opłacam nieprzerwanie od ponad 30 lat. W dniu 10 grudnia 2010 r. uległem wypadkowi, w wyniku którego doznałem wieloodłamowego złamania prawej ręki. Przeszedłem dwie operacje. Obecnie ręka trzyma się na trzech płytach tytanowych i piętnastu śrubach. Pomimo rehabilitacji pozostała w znacznym stopniu niesprawna. Po zakończeniu leczenia zwróciłem się do PZU o wypłacenie odszkodowania z tytułu posiadanej polisy. Lekarz zatrudniany przez ubezpieczyciela oszacował mój uszczerbek na zdrowiu jedynie na 5%! I to wyłącznie na podstawie przedstawionej przeze mnie dokumentacji, bez przeprowadzenia badania. Nie stworzono możliwości odwołania się od tej decyzji do jakiejś komisji, działającej przy PZU. Otrzymałem jedynie lakoniczną informację o możliwości dochodzenia swoich roszczeń przed sądem. Tak też zrobiłem, gdyż uznałem otrzymane odszkodowanie za rażąco zaniżone. Na wniosek przedstawiciela PZU sąd skierował mnie na badanie przez biegłego lekarza sądowego, który orzekł, iż trwały uszczerbek na zdrowiu wynosi 25%! Czyli pięciokrotnie więcej, aniżeli stwierdził lekarz z PZU.Ubezpieczyciel chwali się osiąganiem dużych zysków. Mój przykład dowodzi skąd one się biorą. Po prostu PZU nagminnie zaniża kwoty przyznawanych odszkodowań. System prawny w naszym kraju stawia go w uprzywilejowanej pozycji. Nie ponosi bowiem żadnych dodatkowych konsekwencji za zaniżanie świadczeń. W przypadku wygrania sprawy przez ubezpieczonego wypłaca jedynie odszkodowanie w takiej wysokości, jaką ustalił biegły lekarz sądowy. Nie ma zatem żadnego interesu w uczciwym traktowaniu ubezpieczonych. Dlatego nie posiada żadnego organu odwoławczego, do którego można by się zwrócić mając przeświadczenie, iż zostało się oszukanym, Bazuje na tym, iż niewiele osób zdecyduje się na dochodzenie swoich roszczeń na drodze sądowej. Większość ludzi nie zna bowiem procedur sądowych, a wręcz nawet boi się skorzystać z tej możliwości. Natomiast wynajęcie prawnika z reguły powoduje, iż jego wynagrodzenie pochłonie ewentualnie przyznaną przez sąd kwotę. Stąd na rozstrzygnięcie sądowe decyduje się może co dziesiąty ubezpieczony. Na szczęście ja radzę sobie sam, ale tylko dzięki temu, że przez wiele lat byłem ławnikiem sądowym. Ile jednak jest takich osób w naszym kraju?Na tym nie koniec. Niedawno PZU postanowiło zmienić swoje logo, wydając na jego promocję w środkach masowego przekazu kilkaset milionów złotych. Oczywiście z naszych składek. Zmieniając logo ubezpieczyciel postępuje dokładnie odwrotnie niż większość firm, które starają się właśnie nawiązywać do swoich tradycji. Dlatego, o ile to możliwe, wracają do starych logo. W każdym razie z reklamy PZU wynika, że wraz ze zmianą logo zmieniły się na lepsze zasady jego funkcjonowania. Ale to nieprawda, o czym przekonałem się osobiście. Tak się bowiem pechowo złożyło, że w dniu 06 lutego 2012 r. złamałem drugą rękę w łokciu. I ponownie musiałem przejść całą znaną mi już procedurę, a więc zwrócić się do PZU z wnioskiem o odszkodowanie, potem oddać sprawę do sądu, poddać się badaniu przez biegłego lekarza sądowego. Znów jego opinia była miażdżąca dla lekarza zatrudnianego przez PZU, gdyż orzeczony uszczerbek na zdrowiu był o 100% wyższy.W opisanych przeze mnie dwóch przypadkach PZU zaniżyło odszkodowanie o ponad dziesięć tysięcy złotych! A ile rocznie jest takich spraw? A jaki procent ubezpieczonych decyduje się na drogę sądową? Zatem pamiętajcie: duże zyski, jakimi chwali się ubezpieczyciel w znacznej części biorą się z rażącego zaniżania odszkodowań, a nasz system prawny niejako temu sprzyja. Gdyby bowiem sąd oprócz przyznania odszkodowania we właściwej wysokości mógł jeszcze nałożyć na ubezpieczyciela dotkliwą karę pieniężną musiałby on zweryfikować swoje podejście do ubezpieczonych i zacząć traktować ich uczciwie.Dlatego nie dajcie się zwieść reklamom! PZU to nie jest rzetelna firma i stanowczo odradzam korzystanie z ich usług.